Podkreślam – to dla mnie wyzwanie. Chcę się sprawdzić w Polsce
Airam Lopez Cabrera jest napastnikiem Korony dopiero od nieco ponad tygodnia. Hiszpan ciągle adaptuje się do życia w Polsce i szuka optymalnej formy. O swojej przeszłości, motywach transferu do Kielc oraz znajomości z byłym trenerem żółto-czerwonych, Jose Rojo Martinem, ale nie tylko, zawodnik opowiedział w rozmowie z naszym portalem. - Zdecydowałem się tu przyjechać nie ze względu na pieniądze. Traktuję to jako wyzwanie – zapewnia snajper, który jednak – jak sam o sobie mówi – na boisku jest uniwersalny.
To twój pierwszy wyjazd poza Hiszpanię w życiu. Co cię do tego skłoniło? Nie miałeś innych ofert w swoim kraju?
- To dla mnie wyzwanie. Chcę się sprawdzić. Właśnie w tym momencie zamierzałem to uczynić, bo uznałem, że nadszedł właściwy czas. Uważam, że Kielce to dobre miejsce, aby móc sprawdzić swoje możliwości i po prostu się przetestować.
Ale miałeś jakieś oferty z Hiszpanii?
- Miałem dużo propozycji, i to z dość znanych klubów, takich jak Racing Santander czy Recreativo de Huelva, a także takich, które obecnie są w Segunda Division. Jestem jednak w takim wieku, że chciałbym spróbować czegoś więcej. Właśnie dlatego wyjechałem z Hiszpanii. Z tego powodu przyjąłem ofertę Korony.
Czyli, mówiąc krótko, twój przyjazd do Polski jest podyktowany twoją wolą, a nie brakiem ofert w Hiszpanii?
- Tak jak mówię: miałem kilka ofert z Hiszpanii, a nawet z innych krajów. Nie spełniały jednak one moich oczekiwań lub nie widziałem w nich możliwości rozwoju. Propozycja Korony pasowała mi pod każdym względem. Stwierdziłem, że przyjęcie jej pozwoli mi się rozwinąć i maksymalnie wykorzystać moje piłkarskie umiejętności.
W zeszłym sezonie otarłeś się z Cadiz o awans do Segunda Division. Nie chciałeś tam zostać?
- Z Cadiz miałem podpisany kontrakt na dwa lata. Był on tak skonstruowany, że jeśli klub awansowałby do wyższej ligi, to moja umowa automatycznie zostałaby przedłużona. Skoro jednak nie udało się tego zrealizować, potraktowałem to jako taką zachętę do innego działania i poszukałem nowych wyzwań.
Ostatnie dwa lata w tym klubie były twoimi najbardziej udanymi w karierze. Nie żal ci było opuszczać tego miejsca?
- Jak najbardziej było mi smutno i ciężko. Tam zostali moi znajomi i narzeczona. To miejsce naprawdę bardzo lubię. Potraktowałem jednak ten pobyt w Cadiz jako etap, który powinien się już zakończyć, a to dlatego, by móc rozpocząć następny. Najważniejsze w futbolu to rozwijać się zawodowo. To mnie sprowadziło do Polski.
W internecie popularny jest filmik, na którym otaczają cię fani Cadiz wiwatujący na twoją cześć, a ty po prostu płaczesz. O co chodziło w tej sytuacji?
- Po moim pierwszym roku w tym klubie graliśmy mecz o wejście do play-off. Zremisowaliśmy 1:1, a ja strzeliłem gola. Potem po prostu kibice do nas podbiegli i wykrzykiwali moje nazwisko. To było dla mnie bardzo emocjonujące i wzruszające. Stąd ta reakcja.
Kiedy pojawiło się pierwsze zainteresowanie ze strony Korony?
- Nie pamiętam dokładnie. Jakiś tydzień lub dwa przed tym, jak tu przyjechałem.
Mówiłeś, że miałeś oferty z innych krajów. Nie chciałeś z nich skorzystać, skoro sierpień dobiegał końca, a większość klubów miała już dawno zamknięte kadry?
- Byłem wolnym piłkarzem profesjonalnym, więc mogłem związać się z każdym klubem w dowolnym momencie. W każdym razie było to jednak trochę stresujące, bo wszyscy piłkarze dawno już trenowali, a ja traciłem czas, który muszę teraz nadrobić, żeby być w formie. A ponieważ liga się już zaczęła, postaram się zrobić to jak najszybciej.
A możesz zdradzić, z jakich krajów miałeś zapytania i czy były to propozycje z najwyższych lig?
- Powiem tylko, że z naprawdę wielu. Zdecydowałem się tu przyjechać nie ze względu na pieniądze. Traktuję to jako wyzwanie. Chcę zobaczyć, do jakiego pułapu potrafię dojść.
To tak w skrócie – dlaczego właśnie Korona?
- Bo to dobra drużyna. Może nie jest w lidze najwyżej, ale tak w środku. Opinie, jakie otrzymałem o tym klubie, były bardzo pozytywne. Mówiono mi, że to bardzo młoda ekipa. To wszystko spowodowało, że wybrałem Koronę. Ponadto podkreślam - to dla mnie wyzwanie. Chcę się sprawdzić.
Powiedziałeś o opiniach na temat Korony. To opowiedz więcej o rozeznaniu, jakiego dokonałeś.
- Przede wszystkim szukałem informacji w internecie. Wchodziłem na oficjalną stronę klubu. Zobaczyłem, jak wygląda stadion, obejrzałem także filmy z meczami. Generalnie zapoznałem się ze wszystkim tym, co można było znaleźć w sieci.
To porównaj to, co widziałeś przed wyjazdem i to, co zobaczyłeś po dotarciu do Kielc.
- Jestem zadowolony. Wszystko mi się podoba, również jeżeli chodzi o kwestie treningów. Nie mogę powiedzieć złego słowa. Jest bardzo dobrze, ponieważ to klub z najwyższej ligi, z Ekstraklasy.
Rozmawiałeś też już na pewno z trenerem…
- Tak, rozmawialiśmy o jego wymaganiach i o tym, jaki ma sposób pracy. Dyskutowaliśmy także o mojej pozycji i formie. W skrócie – jak trenować, by osiągać możliwie najlepsze rezultaty.
Możesz już wypowiedzieć się po tym pierwszym tygodniu na temat różnic piłkarskich pomiędzy Polską a Hiszpanią?
- Na pewno w Hiszpanii jest więcej taktyki, a tutaj dominuje przygotowanie fizyczne.
Właśnie do tego chciałem nawiązać. Jose Rojo Martin…
„Pacheta”!
Dokładnie.
- Znam go. Nie mogliśmy oczywiście razem grać, ale spotkaliśmy się w jednym z klubów.
To pewnie rozmawiałeś z nim przed transferem do Korony.
- Tak, oczywiście. To była jedna z tych osób, u której zasięgnąłem opinii na temat Korony. To, co mówił, było bardzo pozytywne. Między innym dlatego zdecydowałem się na przenosiny tutaj.
Martin nie ukrywał, że przygotowanie fizyczne to nie jego bajka. Nie bałeś się, że ono w wydaniu polskim tobie też może sprawić trudność?
- Sporo zależy od adaptacji. Jeżeli już przyzwyczaję się do życia w Kielcach, także pod względem chociażby jedzenia, to myślę, że nie powinienem mieć z tym problemów.
W sparingu z Cracovią grałeś jako wysunięty napastnik, ale często zbiegałeś do tyłu i na skrzydło. Taki jest twój styl, że nie trzymasz się pozycji tylko ciągle ją zmieniasz?
- Na początku grałem jako środkowy napastnik. Ostatnie dwa lata spędziłem jednak na skrzydle. Teraz staram się to łączyć. Dla centralnego napastnika to istotne, aby był ruchliwy.
A gdybyś miał przedstawić swój największy atut jako napastnika?
- Mogę być zarówno klasycznym egzekutorem, jak i poruszać się po całym boisku. Nie mam więc takiej jednej płaszczyzny, na której mógłbym się zamknąć. Potrafię być uniwersalny.
Rozpocząłeś treningi w klubie po długiej przerwie. Kiedy możemy spodziewać się takiego prawdziwego Airama, w pełni przygotowanego?
- Nie wiem. To wszystko zależy od trenera. Jeśli on powie, że mam grać, to zrobię to, jeśli natomiast stwierdzi, że to jeszcze nie ten czas, zaakceptuję jego decyzję i będę trenował dalej. Nie jestem od tego, żeby decydować. Mam pomagać klubowi i robić wszystko, co każe mi trener.
Mówiłeś, że zostawiłeś w Cadiz narzeczoną. Zamierzasz ją tu sprowadzić?
- Tak, jak najbardziej. Jeśli tylko będę miał tu mieszkanie i załatwię wszystkie sprawy, narzeczona na pewno przyjedzie.
„Pacheta” mówił ci tylko o klubie, czy przedstawiał też kwestie związane z życiem w Kielcach?
- Nie, o tym nie rozmawialiśmy. Znalazłem już jednak mieszkanie i myślę, że może być ono dla mnie dobre. Muszę jeszcze tylko porozmawiać o cenie...
Z Cracovią jako jedyny piłkarz Korony grałeś w długiej koszulce. Polskie zimno doskwiera?
- (śmiech) Myślałem, że przyjechałem tu przygotowany. Coś mi się jednak wydaje, że jak zacznie się prawdziwe zimno, to będę mógł mieć wątpliwości co do tego swojego przygotowania.
Pochodzisz z Teneryfy. Po raz pierwszy spotkasz się z ostrzejszym klimatem?
- Mieszkałem kiedyś w Sorii. Tam, na warunki hiszpańskie, jest zimno. Na Teneryfie natomiast średnia temperatura nie spada poniżej dwudziestu stopni. Możecie sobie wyobrazić, co dla mnie znaczy zimno i jak mogę je znosić. W takiej ekstremalnej sytuacji jak tutaj nigdy nie byłem (śmiech).
To grozi ci utrata formy przez zamarznięcie?
- Nie (śmiech). Gdybym tak myślał, to bym tutaj nie przyjechał.
Rozmawiał Marcin Długosz
Tłumaczyła Katarzyna Gajos
fot. Mateusz Kępiński (korona-kielce.pl)
Partner wywiadu
Wywiad, by dać Airamowi pełną swobodę przekazania swoich myśli, został przeprowadzony w jego ojczystym języku, czyli po hiszpańsku. A to wszystko dzięki wsparciu Szkoły Językowej Language House.
Szkoła Językowa Language House istnieje od 14 lat i oferuje pełny zakres usług, zapewniając ciągłość kształcenia i możliwość przejścia całej drogi edukacji językowej, zaczynając od nauki już w wieku 4 lat, a kończąc na zdawaniu najwyższych poziomów egzaminów językowych.
Oferuje kursy na wszystkich poziomach zaawansowania z sześciu języków obcych: angielskiego, niemieckiego, francuskiego, włoskiego, hiszpańskiego, rosyjskiego.
Jest licencjonowanym ośrodkiem egzaminacyjnym certyfikatu TELC oraz ośrodkiem przygotowującym do egzaminów Cambridge.
Celem szkoły jest wysoka skuteczność nauczania i szybkie postępy ucznia. Od początku istnienia przeszkolono w niej kilka tysięcy osób. Language House doceniono wielokrotnie, m.in. w 2009 r. zdobyła 1 miejsce w plebiscycie „Świętokrzyskie Tygrysy” w kategorii „Najpopularniejsza Szkoła Językowa”.
Szkoła zapewnia świetne warunki lokalowe. Posiada dedykowane sale dydaktyczne (w tym specjalnie przystosowane dla dzieci) i korzysta z nowoczesnych technologii edukacyjnych (m.in. tablice interaktywne, multimedia, komputery, hotspot).
Ogromną popularnością cieszą się w niej kursy dla dzieci. Specjalizuje się ona także w kursach przygotowujących do egzaminów językowych, m.in: 6-klasisty, gimnazjalnego, maturalnego, Telc, Pearson Test of English General, Cambridge (FCE, CAE, CPE). Ofertę uzupełniają wyjazdy na kolonie i obozy językowe oraz sportowe, a także tematyczne.
Szkoła zapewnia optymalnie dobrane, małe grupy, by móc poświęcić uwagę każdemu uczniowi i maksymalnie wykorzystać czas zajęć.
W Language House istnieje wiele stymulujących metod i technik nauczania tak, by motywować, a także angażować uczniów. Nauka może i powinna sprawiać przyjemność, aby przynosić efekty, co skutkuje nabyciem pewności siebie i swobody w komunikowaniu się. Lektorzy LH (polscy i native speakerzy), często w niekonwencjonalny sposób dbają o to, żeby zajęcia były niebanalne i jak najbardziej urozmaicone, aby dotrzeć do każdego ucznia. Są oni zawsze osiągalni, a w razie potrzeby proponuje się nieodpłatne konsultacje, by dać dodatkową pomoc w nauce.
Szkoła posiada dwie filie: na os. Ślichowice (ul. Tektoniczna 35) i w ZSO nr 11 w Kielcach przy ul. Łanowej 68.
Wasze komentarze
dedos cruzados para usted.
Albo piłkarz idiota albo tłumacz nie z tego języka przekładał!