Komentarz: Tomczyk pozostał na stanowisku. I całe szczęście
Czekałem z napisaniem tego komentarza stanowczo za długo. Ale nie z mojej winy. Uznałem, że jego publikacja będzie miała sens dopiero wtedy, gdy swój oficjalny komunikat wyda Korona Kielce. Boleję nad tym, że trwało to aż siedem dni, ale cieszę się z jego treści.
Łukasz Tomczyk, kierownik drużyny, za swój oczywisty błąd został ukarany przez klub, ale nie pożegnał się ze stanowiskiem. Zarząd tym samym podjął - moim zdaniem - decyzję właściwą.
Choć wiem, że przy okazji naraził się po raz kolejny na ogromną krytykę.
Przez ostatnie dni przez internetowe komentarze (również te publikowane w naszym portalu) przelała się fala goryczy, żalu, ale czasami też – co było już grubą przesadą - nienawiści. Lud domagał się głowy winowajcy. I mało kto spoglądał na dotychczasową pracę kierownika.
Tak jakby nie chciał dostrzec rzeczy pozytywnych, które miały miejsce w ostatnich miesiącach, a nawet latach. Tego, jak funkcjonowała kielecka drużyna, czy zawodnikom i trenerom czegokolwiek brakowało. Jak przygotowane były zgrupowania i zajęcia. Czy obsługa meczów – ze strony kierownika – stała na właściwym poziomie.
Oczywiście, kibice nie mogą mieć pełnej wiedzy w tym temacie. Takie informacje nie wypływają na zewnątrz, bo w istocie mało kogo one interesują. Ale tym bardziej należałoby dwa razy zastanowić się zanim zażąda się czyjejś dymisji.
Bo zastanówmy się, czy na pewno podoba nam się rzeczywistość, w której za jedno przewinienie wylatuje się z pracy?
Jasnym jest, że był to błąd ogromny. Korona z rozgrywkami pożegnała się w sposób wstydliwy. Straciła pieniądze wydane na niepotrzebny wyjazd i szansę gry rezerwowych zawodników w kolejnych meczach Pucharu Polski (bo pewnie do tego by doszło), czyli de facto ich piłkarskiego rozwoju. W końcu odczuwalne są także straty wizerunkowe, bo nikt nie neguje, że z Korony drwiono w całym kraju.
I nie jest wytłumaczeniem – to taki śmiech przez łzy – że to w sumie dla kieleckiego klubu żadna nowość.
Dlatego dobrze, że Tomczyka kara nie ominęła. Była wina – jest reakcja. Ale naprawdę nie zawsze należy sięgać po rozwiązania ostateczne.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że informacja o „przedłożonej przez trenerów i zawodników I drużyny opinii o pracy kierownika drużyny wraz z prośbą o odstąpienie od kary dyscyplinarnego zwolnienia z pracy” była rzeczywistością, a nie tylko „faktem medialnym” stworzonym na potrzeby wytłumaczenia decyzji klubu. A to najlepszy dowód na to, że Tomczyk robi przy Ściegiennego dobrą robotę.
Pamiętajmy o tym, że jego praca nie ma wpływać na komfort kibicowania na trybunach, na ilość pozyskiwanych sponsorów czy pobudzenia efektów marketingowych. Jego rolą jest to, by piłkarzom i trenerom nie brakowało niczego do spokojnej i sumiennej pracy. A to, jak widać, jest realizowane. Z pracy Tomczyka był zadowolony każdy trener Korony – Ojrzyński, Pacheta, Tarasiewicz czy teraz Brosz.
Dlatego dzisiaj, po tym, jak afera znów odżyła, apeluje o zdrowy rozsądek. Błądzić jest rzeczą ludzką. I każdy ma prawo do wpadki. Kluczowe jest to, czy to jest tylko jednorazowy przypadek czy stała tendencja.
A akurat w tym przypadku jestem przekonany o tym, że kierownik po takiej sytuacji będzie pracował na dobro klubu jeszcze mocniej, ze zdwojoną siłą. I z podwójną uwagą również, by nigdy więcej nie popełnić podobnego błędu.
Przy okazji apeluję jednak także do klubu, by szybciej reagował na kryzysowe sytuacje. Taki komunikat powinien pojawić się w ubiegły wtorek, dzień po tym, jak swoją decyzję o walkowerze wydał Polski Związek Piłki Nożnej. A nie dopiero po siedmiu dniach.
Bo jeżeli tyle czasu zajęło przygotowanie krótkiego, zaledwie kilkuzdaniowego tekstu, to u kibiców od razu budzi się wątpliwość, czy z takim samym pośpiechem i zapałem zabiega się np. o nowych sponsorów klubu czy nowych piłkarzy. Zupełnie niepotrzebnie.
Wasze komentarze
Są jakieś konkrety w tej sprawie, czy to tylko takie wyssane z palca bajki?
"Jasnym jest, że był to błąd ogromny. Korona z rozgrywkami pożegnała się w sposób wstydliwy. Straciła pieniądze wydane na niepotrzebny wyjazd i szansę gry rezerwowych zawodników w kolejnych meczach Pucharu Polski (bo pewnie do tego by doszło), czyli de facto ich piłkarskiego rozwoju. W końcu odczuwalne są także straty wizerunkowe, bo nikt nie neguje, że z Korony drwiono w całym kraju." - w związku z tym należy zastanowić się czy to co opisał Pan Porębski, nie kwalifikuje się do zwolnienia dyscyplinarnego. Korona to nie Real Madryt. Pieniędzy u nas mało. Dlatego straty finansowe (wydane pieniadze) oraz to, ze potencjalny sponsor, a moze nawet nowy wlasciciel nie beda chcieli byc kojarzeni z klubem niepowaznym, smiesznym.
Ilu was było na Świeciu?
Ilu by pojechalo do Sosnowca ?
Ilu było wczoraj w Warszawie ?
Jesteście pajacami i tyle, masz coś do Kierwcza cw elu ?
Przyjdż i powiedz mi to w oczy na mlynie na Pogonii stoje obok gniazda.
Dla mnie nie powinno się wywalać kierownika za to niedopatrzenie, bo sporo w tym temacie niejasności. W przypadku Legii wszystko było jasne, bo regulamin jest ten sam od lat, a u nas ten system obowiązuje od tego roku?
Problem jest większy ponieważ kierownik pomimo niesprawności w przerwie olał temat...
Jak dla mnie powinien zostać zwolniony i nie może na to mieć wpływu jego dotychczasowa praca.Klub przez jego błąd prawdopodobnie stracił kilkaset tysięcy złotych ponieważ po przejściu zagłębia gralibysmy mecz u siebie.
Obsługujący Koronę mecenas Krzysztof Król ma wspólną kancelarię z mężem pani skarbnik miasta, a pani dyrektor Klubu jest żoną kuzyna pani skarbnik? Kto jest winien - oczywiście Łukasz Tomczyk. Jak to się ma do wcześniejszych wypowiedzi rzecznika prasowego? Kto interpretował te przepisy dla rzecznika prasowego? No cóż i tak o wszystkim decyduje tylko jeden człowiek. Pinokio z ratusza
SKORO KLUB JEST UTRZYMYWANY Z NASZYCH PODATKÓW MAMY PRAWO DOMAGAC SIE ZWOLNIENIA OOSBY ODPOWIEDZIALNEJ ZA WYKLUCZENIE Z PUCHARU
2 minuty przed końcem wpuścić "smroda".....
"Kozioł PRAWIE! ofiarny"!!!
Coś to śmierdzi!
WYBATOŻYĆ gołą dupę to powinni Paprockiemu !
W przerwie meczu z Pogonią! NA SAMYM ŚRODKU BOISKA!
W PRZERWIE!!!