Kiercz: Trzeba być wyrozumiałym i iść dalej tą drogą
Nie tak powrót do pierwszego składu Korony wyobrażał sobie Krzysztof Kiercz. Kielczanie z Cracovią stracili aż trzy bramki, i rozegrali najsłabsze spotkanie w sezonie. – Nie możemy zmieniać obranego kierunku – mówi jednak 26-letni defensor, który w wyjściowym składzie zastąpił kontuzjowanego Piotra Malarczyka.
Kiercz ostatni raz w pierwszej „jedenastce” Korony na mecz ligowy znalazł się w… grudniu 2012 roku. „Żółto-czerwoni” przegrali wówczas w Łodzi z Widzewem. Po boisku biegali wtedy jeszcze m.in. Marcin Żewłakow, Tomasz Foszmańczyk, czy Janos Szekely. Trapiony kontuzjami wychowanek Korony na kolejną szansę gry od pierwszej minuty musiał czekać do piątku, i meczu z Cracovią właśnie. Choć przy żadnej z bramce dla „Pasów” Kiercz bezpośrednio nie zawinił, to jednak defensywa Korony aż trzy razy dała się zaskoczyć.
- Ciężko mi mówić, jakie błędy popełniliśmy. Wydawało się, że dobrze się przesuwaliśmy w tym meczu i ustawialiśmy pod zespół Cracovii. Wiedzieliśmy, że oni dobrze grają w piłkę, dobrze nią operują - mówi obrońca.
- Ta bramki padały w momentach, w których się tego nie spodziewaliśmy. Dwie pierwsze po rozegraniu, wrzuceniu piłki na skrzydła, i później jej wycofaniu. A trzecia po kontrataku, kiedy to my przejęliśmy inicjatywę. W drugiej połowie powiedzieliśmy sobie, że odrobimy ten wynik. I dobrze to wyglądało z początku, bo wychodziliśmy wysoko, odbieraliśmy piłkę – zwraca uwagę wychowanek kieleckiego klubu.
Choć gospodarze mieli też swoje okazje, mogli zdobyć przynajmniej honorowego gola. W poprzeczkę uderzył piłkę Aleksandrs Fertovs, dogodnych sytuacji pod bramką nie wykorzystali Michał Przybyła i Tomasz Zając.
- To są młodzi chłopcy [Przybyła i Zając – red.], którzy wchodzą w tę poważną piłkę, i takich spotkań jak to ligowe, czy wcześniejsze pucharowe będą mieli jeszcze sporo. Na pewno muszą wyciągnąć wnioski z tego, że w takich momentach, kiedy drużynie jest ciężko, i mamy niewiele sytuacji, to trzeba je wykorzystywać, a przez to dawać oddech linii defensywnej i całemu zespołowi – zauważa defensor.
Dodaje, że Korona cały czas pracuje nad swoim stylem gry. – Trener Brosz chce, żebyśmy dominowali na boisku i powoli to się zazębia – mówi. Apeluje też jednak o cierpliwość. - Jesteśmy świadomi tego, że przy drużynie, którą dopiero budujemy, takie mecze jak ten piątkowy się zdarzą. I trzeba być wyrozumiałym, spokojnie pracować dalej. Iść drogą, którą idziemy. Nie możemy zmieniać kierunku, musimy ufać trenerowi, a na pewno to przyniesie efekty – przekonuje zawodnik „żółto-czerwonych”.
Wasze komentarze
Z całym szacunkiem ale KIerczu to nie ta sama liga.
Można być wyrozumiałym jeśli przegralibyscie 1:0 ale nie 3:0 z Cracovia u siebie....
Ten mecz pokazał to o czym się mówi od dawna
Poza Pilipczukiem nie mamy skrzydeł i napastnika...
Zostały 2 tygodnie i jeśli nasz świetny dyrektor nic nie zrobi to czarno to widzę
Tyle w temacie hejto-znawcy.
Każdy, zwłaszcza obrońca potrzebuje czasu na ogranie, na zgranie się z druzyną. Pytanie tylko czy starczy czasu przed spadkiem, ale to już bajka dla Zarządu i Dyrektora Sportowego.
Mo zdaniem było to dobre spotkanie w Twoim wykonaniu. Moim zdaniem Grzelak też w meczu z Jagą zagrał poprawnie.
Po prostu potrzeba Wam więcej gry i będzie dobrze.
Jesteśmy z Tobą całym sercem.