Grzegorz Kij: nie byliśmy drużyną
Koszykarze UMKS-u Kielce zakończyli rozgrywany od piątku w naszym mieście memoriał im. Jana Kmiecika na trzecim miejscu. Kielczanie wygrali zaledwie jedno z trzech rozegranych meczów. Z postawy swoich podopiecznych niezadowolony był trener Grzegorz Kij, z którym rozmawialiśmy tuż po ostatnim spotkaniu.
Jak ostatni sprawdzian przed startem ligi wypadł w oczach trenera Grzegorza Kija?
Grzegorz Kij: Trzeba sobie powiedzieć prawdę, że wyniki były kiepskie, a gra jeszcze gorsza. Nie ma co ukrywać. Indywidualne zaangażowanie chłopaków było zdecydowanie poniżej ich możliwości oraz tego co prezentują na treningach. Nie umiem wyjaśnić czym to było spowodowane.
Może tym, że na drugi dzień turnieju musieliście przenieść się do innej hali?
- Uważam, że to nie jest kwestia hali, bo w pierwszym meczu na Żytniej też dobrze zagraliśmy tylko dwie pierwsze kwarty, a potem było znacznie gorzej. Ciężko jest mi dotrzeć do wszystkich zawodników. Przede wszystkim nie zostało realizowane to, o czym rozmawialiśmy. Na treningach wszystko jest płynnie wykonywane, zagrywki też nie stwarzają nam jakiś problemów. Natomiast nie ma co ukrywać - z przeciętnymi przeciwnikami nie funkcjonowało to tak, jak potrzeba. I to z naszej winy. Jeżeli nie będziemy drużyną, nie będziemy sobie pomagać, to nic z tego nie będzie.
Jakie były największe problemy UMKS-u w tym turnieju?
- Byliśmy zdecydowanie wolniejsi i przede wszystkim niedokładni. Wydaje się, że każdy chciał zaistnieć punktowo w tym turnieju. Nie atakowaliśmy razem, ale także nie broniliśmy.
Czy na tydzień przed pierwszym meczem ligowym zdążycie poprawić wszystkie mankamenty?
- Na pewno będziemy próbowali to zmienić. Myślę, że trochę świeżości też nam się przyda. A czy to coś zmieni, zweryfikuje już pierwsze spotkanie (3 października w Radomiu z AZS-em przyp. red.).
Rozmawiał Mateusz Kołodziej