Uśmiech, radość, zabawa… Było pięknie! Dziękujemy i chcemy więcej!
To wydarzenie już dawno było zaznaczone na czerwono w kalendarzach kieleckich biegaczy. Pierwszy półmaraton w stolicy województwa świętokrzyskiego, bardzo oryginalna meta i wiele, wiele innych smaczków. Nikt z obserwujących i biorących udział w niedzielnym biegu ulicami Kielc chyba się nie przeliczył. Wyszło fantastycznie, a kapitalną robotę wykonali organizatorzy – stowarzyszenie sieBiega oraz liczni wolontariusze.
Jak zawsze przy tego typu imprezach, najważniejsze było poczucie jedności, siły i sam fakt całej otoczki. Większość startujących nie nastawiała się na znakomite czasy, a po prostu na start, walkę z samym sobą i dobrą zabawę. Wśród nich byłem i ja.
Obserwując pracę organizatorów kilka miesięcy, tygodni, dni, a w końcu i godzin przed startem półmaratonu, coraz bardziej ich podziwiałem. Często przecież kreując takie wydarzenie trzeba się liczyć z nieprzewidzianymi sytuacjami. Ze wszystkiego sieBiega wywiązało się jednak wzorowo i stworzyło imprezę, którą kielecki świat sportowy zapamięta na długo.
Obfitość pakietu startowego w stosunku do jego ceny też mogła bardzo przypaść do gustu. Nikt na niczym nie chciał tu zarobić, a wszyscy kierowali się ideą i chęcią sprawienia radości setkom, a może i tysiącom mieszkańców Kielc. Wystartowało przecież „tylko” 850 osób, ale o wiele, wiele więcej było kibiców rozstawionych na trasie oraz wolontariuszy.
Dwa słowa o tych ostatnich. Wiele młodych osób poświęciło swój czas wolny tylko po to, aby bieg przebiegł bez najmniejszych zakłóceń. Wśród nich byli także harcerze. Wszyscy wykonali pracę, której nie sposób nie docenić. Zorganizowanie wszystkiego dla tylu osób to nie lada wyzwanie. I ponownie – każdy wywiązał się z niego znakomicie.
Pomysł z metą na Kolporter Arenie – fantastyczny. Wbiegnięcie na finisz biegu przy trybunach, na których zasiadło całkiem sporo osób, przy Pawle Jańczyku witającym przez mikrofon każdego kończącego zmagania – to były naprawdę przyjemne chwile. Warte litrów potu wylanych na treningach i pokonania wszystkich przeciwności, z jakimi pewnie niejednej osobie przyszło się zmierzyć.
No właśnie, przyjemne. Czy była choć jedna osoba, która w niedzielny poranek kręciła się wokół kieleckiego stadionu bez uśmiechu na twarzy? Dobrych nastrojów nie zepsuł nawet deszcz, czy raczej ulewa. Biegacze mieli jeszcze większą frajdę, bo walczyli nie tylko z sobą, ale i z aurą, a kibice… Ci wytrwali na pewno nie mieli z tym problemu!
To był pierwszy i – mam nadzieję – nie ostatni bieg długodystansowy po ulicach Kielc. Zewsząd całe wydarzenie zostało okrzyknięte wielkim sukcesem i do członków sieBiega, a także niezrzeszonych wolontariuszy posypały się zasłużone słowa pochwały. Warto pomyśleć nad organizacją czegoś podobnego w przyszłości, bo w naszym mieście tego brakowało, dopóki nie zebrała się grupka zapaleńców czerpiąca radość z dawania radości innym.
Znakomita robota! To była jedna z lepszych niedziel sportowych w historii Kielc. Jedna z lepszych, otwarta dla wszystkich. Dziękujemy!
fot. Tomasz Tkaczyk / kieleckibiegacz.pl