Cerniauskas się nie wyróżnia, ale jest warty uwagi. „Do tej pory nikt nie narzekał na pracę trenera”
W ostatnim czasie spora krytyka skupia się na bramkarzu Korony Kielce, Vytautasie Cerniauskasie. O opinie na temat przyczyn słabszej formy Litwina poprosiliśmy ekspertów od gry między słupkami. Czy problem golkipera żółto-czerwonych może tkwić… w osobie trenera bramkarzy? - Na pewno zgodzę się, że osoba trenera może mieć bardzo duży wpływ na to, jak zawodnik radzi sobie z takimi sytuacjami i czy może z nich wyjść – mówi Andrzej Krzyształowicz, szkoleniowiec golkiperów Lecha Poznań.
- Nigdy nie stawiam sprawy w ten sposób, że się przegrywa przez jednego zawodnika. To byłoby nie fair. Jak zagra dobrze to nikt nie powie, że mecz został wygrany przez niego. Napastnik też się może pomylić i nie strzelić w bramkę. Na pewno jednak mógł się w jakimś tam stopniu lepiej zachować – komentuje Czesław Michniewicz, obecnie trener i komentator, a w przeszłości bramkarz.
Cerniauskas szczególnie słabo rozegrał wyjazdowy pojedynek z Podbeskidziem Bielsko-Biała i domowy ze Śląskiem Wrocław. - Patrząc na ostatni mecz, to te bramki na pewno obciążają konto bramkarza. Ciężko tutaj szukać przyczyn, które mogłyby złagodzić jego winę. Absolutnie nie doszukiwałbym się osób trzecich. Te gole obciążają jego konto i tak to trzeba rozpatrywać obiektywnie – twierdzi Krzyształowicz.
W spotkaniu z wrocławianami wyraz swej frustracji dali kibice Korony, którzy zaczęli gwizdać na litewskiego zawodnika. - W ostatnim meczu bardzo nieprzyjemną sytuację sprawili mu kibice. Gwizdało na niego siedem tysięcy ludzi – mówi Piotr Gil, szkoleniowiec bramkarzy w ekipie żółto-czerwonych. – Ja wiem, o co w tym wszystkich chodzi, ale to nie rozmowa na telefon. Jak to mówią, to sprawa „zimnej beczki” – dodał tajemniczo.
- On sam musi sobie odpowiedzieć i dać sygnał trenerowi, czy jeżeli w kolejnym meczu wyjdzie w pierwszym składzie, to będzie w stanie udźwignąć ten ciężar w aspekcie psychologicznym. To odpowiedź czy zareagował właściwie i puścił w niepamięć niepowodzenia, czy jednak gdzieś ma to w głowie i jego interwencje nie będą dawały pewności jemu samemu, a przede wszystkim zespołowi – kwituje Krzyształowicz.
I dodaje: - Obserwuje go sztab szkoleniowy i widzi, czy to mu zostaje w głowie. To na pewno jest dostrzegalne w treningu. Aczkolwiek nie przypuszczam takiej sytuacji akurat w przypadku tego zawodnika. To reprezentant kraju i powiem szczerze, że byłbym zaskoczony, gdyby on tak zareagował.
Konkurentem Cerniauskasa w walce o miejsce w pierwszym składzie Korony jest Wojciech Małecki. - Ani jednemu, ani drugiemu nic nie można zarzucić, jeżeli chodzi o pracę – kwituje Gil.
- Nie jestem zwolennikiem tego, aby po błędzie od razu zmieniać bramkarza z pierwszej jedenastki. Ważna jest kwestia jego konkurenta, bo jeśli to zawodnik, który prezentuje zbliżony poziom, albo wraca po kontuzji i czeka na swoją szansę, to trener może podjąć taką decyzję – opisuje Krzyształowicz.
Rozgrywki ligowe wkraczają w decydującą fazę, w której ewentualne proste błędy mogą kosztować bardzo wiele. - Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że Korona gra z niemałym obciążeniem, bo walczy o utrzymanie w lidze. To też jest czynnik, który należy wziąć pod uwagę. Być może Cerniauskas jest w stanie powrócić do poziomu, który prezentował w poprzednich meczach, bo pamiętam chociażby jego dobre starcie w Szczecinie – przedstawia trener bramkarzy „Kolejorza”.
Gdy gracz z Litwy podpisywał kontrakt z Koroną, panowało przekonanie, że zakotwiczy on w Kielcach tylko na chwilę i będzie to dla niego jedynie przystanek w drodze do lepszego klubu. Nawet w ostatnich dniach rumuńskie media donosiły o zainteresowaniu Litwinem ze strony Steauy Bukareszt. - Byłbym bardzo nierozważny mówiąc, że zawodnik ten nie nadaje się już do tego, aby rozpatrywać jego kandydaturę do gry w lepszym klubie niż w jakimś z polskiej ekstraklasy. W tym momencie na to się nie zdobędę z prostego powodu. Są gracze, którzy potrzebują nieco więcej czasu i trochę błędów muszą popełnić. Najważniejsze, by nie były one częste, bo jeśli zawodnik zaliczy kilka pomyłek bramkowych, to trenerzy mogą rozważyć zmianę – mówi Krzyształowicz.
I kontynuuje: - Nie jest to bramkarz, który na dzisiaj w jakiś szczególny sposób wyróżnia się w naszej lidze. Jest może nie jednym z wielu, ale nie oceniałbym go jako należącego do ligowej czołówki. Na pewno to chłopak warty uwagi i trzeba mu dać troszeczkę więcej czasu.
Jednym z głównych mankamentów numeru jeden żółto-czerwonych są wznowienia gry, w których zawodnik ten nie błyszczy skutecznością. - Taka jest specyfika tej pozycji i trzeba pracować chociażby nad wprowadzaniem piłki we wskazane sektory i wyprowadzaniem ataku pozycyjnego. Oprócz tego bramkarz musi dawać pewność w interwencjach, bo na to wszyscy niewątpliwie liczą – komentuje trener bramkarzy Lecha.
Podobnie do sprawy podchodzi Gil: - To nie jest tak, że ćwiczy się tylko wykopy, wrzutki, strzały, czy jakieś elementy. Nad wszystkim się pracuje. Pewnych rzeczy jednak do końca się nie przeskoczy. Jeżeli już przyszedł z taką wadą to i tak uważam, że jest poprawa.
- Ważna jest jednak także kwestia przygotowania mentalnego, które każdy trener ekstraklasy wdraża w swoich mikrocyklach. Proces równowagi psychicznej na tej pozycji powinien przebiegać w sposób błyskawiczny. Wtedy możemy mówić, że jest to zawodnik, który pasuje do danej drużyny. Jeżeli tak nie jest, to trzeba się zastanowić, czy taka osoba udźwignie ciężar gatunkowy kolejnego meczu – opisuje szkoleniowiec golkiperów „Kolejorza”.
Osoby będące blisko klubu mówią, że poziom treningu bramkarskiego w kieleckim zespole nie stoi na najwyższym poziomie. - Nie pokuszę się o ocenę trenera Korony, bo byłbym nieobiektywny. Patrząc na grę Cerniauskasa i te ostatnie błędy nie można jednak powiedzieć, że trener się nie nadaje. To jest głębszy temat, który trzeba byłoby przeanalizować w szerszym kontekście i odstępnie czasu – komentuje Krzyształowicz.
I dodaje: - Do tej pory nikt nie narzekał na pracę trenera, ja też w środowisku nie słyszałem, że coś jest nie halo. Takie informacje przecież by się pojawiły.
Niewątpliwie jednak specjalista od pracy z golkiperami ma duży wpływ na postawę swoich podopiecznych. - To trener bramkarzy pracuje z golkiperami w największym wymiarze czasowym, a nie trener, który prowadzi zespół. To na pewno on jest najbliżej tej grupy - twierdzi Krzyształowicz.
- Uważam, że kontakt trenera z zawodnika może tylko polepszyć ciepłe relacje pomiędzy nimi. Ponadto należy zachować odpowiednie proporcje. Myślę, że jest to jak najbardziej pożądane i korzystne dla obu stron – przedstawia trener bramkarzy poznańskiego klubu.
Czy więc Cerniauskas mimo ostatnich wpadek może wkrótce powrócić na wyższy poziom? - Jeżeli nic się nie stanie pod tym względem psychologicznym, to myślę, że nie powinno być problemu – puentuje Gil.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Ta łamaga jeszcze w gdańsku bozbawiła by Koronę 2 pkt gdyby liniowy szybciej biegał.
A Cerniauskas won z bramki!
Wiem i poamiętam jak Mielcarz Kszyształowicza opierdzielał i ustawiał jak ma trening wyglądać.A pan Andrzej w bramkę nie potrafił trafić ....
Mozna zatrzymac brankarza po 1,2,3 błędach ale po prawie roku fatalnej gry,nie ma prawa grac!!
Witkowi wyjdzie to na zdrowie.
Ps.problem w artykule.