Kolejna porażka UMKS-u
Nie udała się koszykarzom kieleckiego UMKS-u rehabilitacja za ubiegłotygodniową porażkę z zespołem tarnowskiej Unii. Podopieczni Grzegorza Kija rozegrali kolejne słabe spotkanie i zasłużenie przegrali z drużyną Politechniki Radom.
Pomimo tego, że drużyny z Kielc i Radomia w drugoligowej tabeli dzieli zaledwie różnica jednego punktu, to od samego początku sobotniego spotkania lepsze wrażenie pozostawiali po sobie ci drudzy. Kielczanie od pierwszych minut grali dosyć opieszale, bez pomysłu, a na dodatek – popełniali bardzo dużą ilość niewymuszonych błędów. Nic dziwnego, że pierwsza kwarta zakończyła się zwycięstwem Politechniki 22:19. Jedynym zawodnikiem, który dotrzymywał kroku koszykarzom z Radomia był Wojciech Miernik. To właśnie w dużej mierze dzięki jego świetnej grze w ataku kielczanie zdołali utrzymać kontakt z rozpędzonymi radomianami.
W drugiej kwarcie podopieczni Marka Brzeżnickiego systematycznie powiększali swoją przewagę. W 13. minucie prowadzili już 30:22, na co błyskawicznie zareagował – biorąc przerwę na żądanie - grający trener kielczan, Grzegorz Kij. Uwagi szkoleniowca na nic się zdały, bowiem w 18. minucie przewaga gości wzrosła już do dwunastu punktów. – Czy pamiętacie co mieliśmy grać? Nie róbcie sobie jaj! – oburzał się Kij patrząc na nieporadną grę swoich podopiecznych.
Nieporadność kielczan wynikała w dużej mierze z problemów z powstrzymaniem dwójki zawodników Politechniki – rozgrywającego Pawła Lewandowskiego i skrzydłowego Grzegorza Zadęckiego. Warto wspomnieć, że tylko w pierwszej połowie wspomniana dwójka rzuciła aż 31 z 44 zdobytych przez ich zespół punktów. – Nie potrafiliśmy sobie z nimi poradzić. Zawsze było tak, że gorzej broniliśmy, ale nadrabialiśmy to atakiem. Dzisiaj atak nam się zaciął, a rywale skrzętnie to wykorzystali – mówił po meczu Miernik.
Na potwierdzenie słów zawodnika trzeba przyznać, że kielczanie w trakcie całej pierwszej połowy zdobyli zaledwie 34 punkty, co z pewnością chluby im nie przynosi. Skuteczność w grze w ataku nie została poprawiona także w trzeciej części meczu. Zawodnicy UMKS-u szczególnie słabo prezentowali się w grze obwodowej. Po trzydziestu minutach udało im się rzucić zaledwie trzy celne „trójki”. Tymczasem radomianie tylko w pierwszej połowie aż sześciokrotnie celnie trafiali zza linii 6,25 m.
W 26. minucie AZS prowadził już 57:38 i osiągnął swoją najwyższą przewagę w trakcie całego meczu. Do końca kwarty zawodnikom znad Silnicy udało się jednak nieznacznie zniwelować punktową stratę, która w tym czasie wynosiła trzynaście „oczek”.
Ostatnia część meczu przysporzyła kibicom zebranym w hali przy ul. Żytniej zdecydowanie najwięcej emocji. Kielczanie od samego początku starali się narzucić swoim rywalom szybki i agresywny styl gry. Nie obyło się przy tym bez licznych fauli, przez co zawodnicy obu drużyn wielokrotnie musieli próbować swoich sił z linii rzutów osobistych. Po celnych „trójkach” Miernika i Łukasza Pileckiego w 38. minucie przewaga radomian stopniała już tylko do ośmiu punktów.
Kielczanie odzyskując wiarę w zwycięstwo ze wzmożoną siłą zaczęli atakować swoich przeciwników już przy próbie wyprowadzania przez nich piłki z własnej części boiska. Na nic się to jednak zdało bowiem do samego końca koszykarze Politechniki utrzymywali bezpieczną przewagę, którą zapewniały im perfekcyjnie wręcz wykonywane rzuty wolne. Ostatecznie miejscowi przegrali 91:95 i ponieśli tym samym drugą porażkę z rzędu. - Gdybyśmy zagrali w pierwszej połowie tak jak w drugiej, to pewnie rezultat tego spotkania byłby inny. Trzydzieści cztery punkty rzucone w ciągu dwudziestu minut to jest fatalny wynik – mówił po spotkaniu rozgoryczony Miernik.
UMKS Kielce - AZS Politechnika Radomska 91:95 (19:22, 15:23, 15:17, 42:33)
UMKS: Miernik 29, Pilecki 16, Fąfara 14, Makuch 13, Rak 7, Kij 5, Bacik 3, Gil 2, Rzońca 2
fot. Tomasz Porębski
Wasze komentarze