Kiełb: Przypomniały mi się stare czasy. Szkoda, że nie strzeliliśmy bramki…
Przy licznie zgromadzonej tego wieczora na Kolporter Arenie publiczności, Korona Kielce zremisowała bezbramkowo z warszawską Legią. To właśnie frekwencja była głównym tematem pomeczowych wypowiedzi piłkarzy. - Fajnie było przypomnieć sobie te czasy, w których naprawdę było „grubo”. Żałujemy, że nie padła dla nas bramka, bo brakuje tego, aby usłyszeć wrzawę fanów - przyznał Jacek Kiełb.
Kieleccy zawodnicy z szacunkiem przyjęli zdobyty punkt. - Nie ma dramatu, bo pod koniec meczu oni mieli sytuację i moglibyśmy teraz tęsknić za tym rezultatem. Ja osobiście też miałem sytuacje, które przy moim lepszym rozegraniu mogłyby nam dać szczęśliwe zwycięstwo. Troszkę odczuwamy niedosyt, ale patrzymy przed siebie – mówi Przemysław Trytko.
- Mieliśmy swoje sytuacje. Ja sam nie mogę sobie darować tej, w której Przemek Trytko grał wzdłuż bramki i gdybym był tam chwilę wcześniej, to wystarczyłoby tylko dołożyć stopę. Zarówno my, jak i Legia, nie graliśmy zbyt ofensywnie. Widać było, że nikt nie chciał stracić bramki. Lepiej wychodzić z remisem, niż porażką – podobnie ocenia spotkanie popularny „Ryba”.
Mimo bezbramkowego rezultatu celem Korony nadal pozostaje pierwsza „ósemka”. - Jeżeli chcemy i myślimy o tym, to musimy wygrywać. Jak nie będziemy tego robić to siłą rzeczy się tam nie dostaniemy – otwarcie przyznaje „Tryto”.
Jako środkowy, ofensywny pomocnik, w miejsce pauzującego za żółte kartki Oliviera Kapo, zagrał Jacek Kiełb. - W sparingach też grałem na tej pozycji. W drugiej połowie wyglądało to słabiej. Dostałem raz dość mocno w mięsień i już grało mi się znacznie ciężej, więc trener postanowił mnie zdjąć. Powinienem na pewno zagrywać więcej piłek prostopadłych, ale w tym meczu to nie wychodziło – ocenia swoją postawę Kiełb.
- Będąc samemu i dostając długą piłkę można jedynie powalczyć. Ja wiem, że z boku to inaczej wygląda, ale taka walka kosztuje sporo energii. Chodzi mi o to przepychanie, skakanie. Obrońcy wybijają tę piłkę, a ja muszę się starać ją utrzymać. Przydaje się więc ktoś taki, z kim można pograć. Z Olivierem się już dobrze rozumiemy, ale dzisiaj był Kiełb i również było w porządku – dodaje Trytko.
W niedzielny wieczór na Kolporter Arenie zasiadło ponad jedenaście tysięcy ludzi. - Chciałbym podziękować kibicom kieleckim, tym z Nowego Sącza i Mielce. Fajnie było przypomnieć sobie te czasy, w których naprawdę było „grubo”. Żałujemy, że nie padła dla nas bramka, bo brakuje tego, aby usłyszeć radość fanów – kończy Jacek Kiełb.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Kiełb w 2 połowie grał słabiej bo dostał po nogach, a co z 1 połową? Bo jak dla mnie to poza jednym strzałem, który Malarz na deskę łapał to Kiełb nie miał ani jednego udanego zagrania, Furman go nakrył czapką i troki pod brodą mu zawiązał. Co kontakt z piłką to strata. Słabo też wyglądały te niby dobrze dopracowane stałe fragmenty. Ani raz nie wygraliśmy pierwszej piłki, zbiórki też pozostawiały wiele do życzenia.
Bajdurzenie o 8-ce kiedy nie stwarza się choćby jednej sytuacji do strzelenia gola z takim rywalem nas, kibiców po prostu obraża.
A teraz narzekania. Przepaść w tabeli między drużynami mówi wszystko.
Może to nie brak chęci, a zwykły brak talentu i umiejętności!
Więc nie narzekam.
Swietnie spisywal sie natomiast Luis Carlos i Jovka.
Jacek pracuj ciezko na treningach i bedzie dobrze, bo z Legia miales mase strat pilki.