W Lublinie zagrali na poważnie. Najważniejsze jednak było co innego
Największe gwiazdy polskiej PGNiG Superligi zmierzyły się ze sobą w Lublinie w hali Globus. Był to charytatywny mecz, z którego dochód zostanie przekazany na leczenie Tomasza Strząbały.
Spotkaniu towarzyszyła bardzo pozytywna atmosfera. Po spotkaniu wszyscy byli w dobrych nastrojach.
- Tylko wynik mi się nie podobał w tym meczu – śmiał się trener Vive Tauronu Tałant Dujszebajew. On w niedzielę, wspólnie z Manolo Cadenasem poprowadzili drużynę Reszty Świata, która przegrała 38:33. - Najważniejsze jest to, żeby pomóc zebrać pieniądze dla Tomka, i aby mógł on wrócić do zdrowia – dodał już na poważnie.
Dujszebajew i Cadenas znają się już długo. Od dawna rywalizują ze sobą, najpierw w lidze hiszpańskiej, a teraz polskiej. W meczu charytatywnym tym razem stanęli po tej samej stronie. - Nie było żadnych problemów. Piłka ręczna jest sportem i musimy walczyć. Nie ma sensu wracać do tego co było – przyznał.
Było dosyć poważne granie, oczywiście gra obronna była mocno ulgowa, żeby nikomu nie zrobić krzywdy. Jednak gra w ataku, to już normalne akcje. Chcieliśmy, żeby ludzie, którzy przyszli na mecz zobaczyli normalne widowisko – powiedział Grzegorz Tkaczyk.
W hali zjawiło się około dwóch i pół tysiąca kibiców. Całość pieniędzy z biletów zostanie przeznaczona na leczenie Tomasza Strząbały. - Najważniejsze jest to, żeby zebrać te pieniądze. Bez kibiców nie mielibyśmy takiej możliwości – stwierdził Dujszebajew. - To jest motto tej akcji, liczę, że uzbiera się sporo pieniędzy – dodaje Tkaczyk.