Marković docenia Kapo. Sam żałuje, że już nie pomoże
Vanja Marković nie zagra już w barwach Korony w tym sezonie T- Mobile Ekstraklasy. Uraz Serba zszedł się jednak w czasie ze zwyżką formy piłkarzy trenera Tarasiewicza, który po fatalnym początku powoli realizują cel, jakim jest gra w czołowej „ósemce”. Ze środkowym pomocnikiem „Złocisto – Krwistych” porozmawialiśmy nie tylko o eksplozji formy drużyny, ale również o jego własnych problemach zdrowotnych.
Vanja Marković w czasie treningowej gierki uszkodził sobie więzadło krzyżowe w kolanie i łąkotkę. - W ubiegły wtorek miałem zabieg, a niedługo mam pierwszą kontrolę i dopiero wtedy dowiem się, jak to wszystko dokładnie wygląda. Na ten moment za bardzo nie mogę chodzić. Powoli rozpoczyna się też rehabilitacja. Muszę czekać, nic więcej nie poradzę – przyznaje.
- W tym sezonie na pewno nie zagram. Uraz jest na tyle poważny, że nie należy się spieszyć. Mam nadzieję, że na początek następnych rozgrywek będę już w pełni przygotowany – dodaje pomocnik.
W czasie letniego okienka transferowego wiele mówiło się o odejściu młodego piłkarza z Kielc, on sam nie wykluczał też opuszczenia zespołu w przerwie zimowej. - Nie ma teraz sensu myślenie nad jakimkolwiek transferem, gdyż najważniejszy jest powrót do zdrowia. Czeka mnie długa droga, aby wrócić na boisko. Moim priorytetem jest kolano i muszę robić wszystko, aby tego rodzaju kontuzja już się nie powtórzyła.- przyznaje piłkarz.
Po katastrofalnym początku sezonu nie ma już jakiegokolwiek śladu. - Początek sezonu mieliśmy naprawdę bardzo słaby, gdyż przegrywaliśmy raz za razem. Teraz wreszcie odpaliliśmy i gramy tak, jak chcieliśmy grać od początku. Atmosfera w klubie jest naprawdę dobra. Naszym celem jest górna „ósemka”, a do jego osiągnięcia jeszcze długa droga, więc nie ma sensu dłuższe rozwodzenie się nad tym – ocenia Serb.
Co spowodowało zatem tak słaby początek rozgrywek w wykonaniu „Żółto – Czerwonych”? - Wreszcie przyszedł czas dla naszej drużyny, bo tak naprawdę nawet w tych pierwszych meczach mogliśmy punktować, brakowało nam szczęścia. Nie grał też z nami Kapo, który jest w stanie stworzyć różnice i bardzo nam pomaga w akcjach ofensywnych – kończy Marković.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze