Lekcja futbolu w Gdańsku! Korona pokonała Lechię po golach Kapo i Jovanovicia!
Ten mecz to dowód na to, że poprzednie wygrane Korony Kielce nie były dziełem przypadku. Teraz już wiemy na pewno, że forma złocisto-krwistych rośnie z meczu na mecz. W sobotnie popołudnie podopieczni Ryszarda Tarasiewicza wygrali na wyjeździe z Lechią Gdańsk 2:1 i jeszcze bardziej przybliżyli się do grupy mistrzowskiej T-Mobile Ekstraklasy.
Od początku spotkania Korona przeważała. Kielczanie byli szybsi, dynamiczniejsi i bardziej poukładani na boisku od gospodarzy. Choć ligowa tabela wskazywałaby, że to Lechia będzie rządzić na boisku, było zupełnie inaczej.
Co jednak najważniejsze, żółto-czerwoni potrafili swoje dogodne sytuacje wykorzystywać. W 25. minucie znakomitą akcję przeprowadził Przemysław Trytko, który wślizgiem odegrał piłkę do Oliviera Kapo, a ten popisał się skutecznym uderzeniem z 14 metrów. Można powiedzieć, że Francuz niejako potwierdził słowa trenera Tarasiewicza, który na przedmeczowej konferencji prasowej stwierdził, że ten napastnik „nie potrzebuje 36 okazji, by trafić do siatki”.
Potem do głosu powoli zaczęli dochodzić gdańszczanie, groźnie pod kielecką bramką było szczególnie przy stałych fragmentach gry. Tu jednak bezbłędnie spisywali się zarówno Vytautas Cerniauskas, jak i jego koledzy z linii defensywnej.
A w 42. minucie było 2:0 dla Korony. Wtedy ze świetnej strony pokazał się Kamil Sylwestrzak, który na 30. metrze od bramki Lechii odebrał piłkę jednemu z obrońcy, pognał do końcowej linii, skąd zachwycająco dośrodkował. To właściwe określenie, bo podanie było techniczne i niezwykle precyzyjne, wprost na Vlastimira Jovanovicia, który rzucił się szczupakiem i uderzył głową tuż obok rozpaczliwie interweniującego Mateusza Bąka.
Po przerwie Lechia wzięła się do pracy, zaczęła grać zdecydowanie lepiej. Ale gospodarze cały czas trafiali na dość szczelny mur przygotowany przez kielecki zespół. Przyjezdni w dalszym ciągu imponowali niezwykle poukładaną grą i dobrze poustawianymi formacjami.
Gdy jednak defensorzy nawet nieco przysypiali, to miedzy słupkami świetnie spisywał się Cerniauskas. Litewski bramkarz ze szczególnie dobrej strony pokazał się, gdy obronił strzał Piotra Grzelczaka.
W ataku kielczanie nastawili się na kontry, ale tym razem gościom brakowało nieco spokoju pod bramką rywali. Chyba najlepszą okazję zmarnował Paweł Sobolewski, który mimo że był niepilnowany, to z kilku metrów uderzył za słabo i Bąk wybił piłkę.
W samej końcówce spotkania Lechii udało się zdobyć honorowego gola. W doliczonym czasie gry z pięciu metrów do siatki trafił Antonio Colak. Nieco zaspała w tej sytuacji kielecka defensywa...
Teraz czeka nas przerwa w T-Mobile Ekstraklasie. Swoje mecze w najbliższych dniach rozegra reprezentacja Polski. Następne spotkanie Korony odbędzie się w sobotę, 22 listopada, gdy żółto-czerwoni zmierzą się u siebie z Zawiszą Bydgoszcz. Początek meczu o godz. 18.
Lechia Gdańsk – Korona Kielce 1:2 (0:2)
Bramki: Colak (90') - Kapo (25’), Jovanović (42’)
Lechia: Bąk - Możdżeń, Dźwigała, Janicki, Leković - Nazario (46' Friesenbichler), Borysiuk, Łukasik (69’ Wiśniewski), Pietrowski, Vranjes (46' Grzelczak) - Colak
Korona: Cerniauskas – Golański (72’ Leandro), Dejmek, Malarczyk, Sylwestrzak – Sobolewski (90' Janota), Jovanović, Petrow, Kapo, Aankour (87’ Kiełb) – Trytko
Żółte kartki: Friesenbichler - Trytko, Golański
Wasze komentarze
Jak nie idzie to o tej porze już by było 20-30 wpisów-jak nagle wygrywają.....cisza!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
pewnosc
-Golański w następnym meczu pauza za kartki wiec trzeba kombinować w obronie ten Leonardo i ten drugi murzyn są beznadziejni, całej obronie tez należy się opierdziel za zabawę we własnym polu karnym
-minus dla trenera za za późne zmiany Sobolewski nie miał już siły w 70 minucie to samo Trytko i Anakur
Plusy na pewno Kapo widać ze to kawał piłkarza ale jeszcze cienki kondycyjne Cernauskas super bramkarz jak odejdzie to będzie duza strata dla Korony