Krajobraz po Wiśle: Maszyna wreszcie odpaliła. Najlepsza Korona w tym sezonie
Wielkie emocje, bramki samobójcze, czerwona kartka czy szybkie wymiany ciosów – tak w skrócie można opisać piątkowe spotkania Korony Kielce z Wisłą Kraków. Drużyna prowadzona przez trenera Ryszarda Tarasiewicza nie tylko pokonała odwiecznego rywala, ale także rozegrała swoje najlepsze spotkanie w tym sezonie.
Na dwie zmiany w składzie w porównaniu z poniedziałkową potyczką z Ruchem Chorzów zdecydował się szkoleniowiec „Złocisto – Krwistych”. Obie na skrzydłach. W miejsce gorzej dysponowanego ostatnio Sergieja Pilipchuka wystąpił Paweł Sobolewski, a kontuzjowanego Jacka Kiełba zastąpił Nabil Aankour.
Kielczanie bardzo dobrze weszli w mecz. Ryszard Tarasiewicz nie powielił błędu Roberta Warzychy i Józefa Dankowskiego, i w przeciwieństwie do trenerskiego duetu Górnika Zabrze nie zdecydował się na otwartą grę z „Białą Gwiazdą”. Nie znaczy to jednak, że Koroniarze postawili autobus w bramce. Nie stronili oni od rozgrywania piłki na połowie przeciwnika i konstruowaniu ataków pozycyjnych. Największą bronią Korony były jednak kontrataki i to one przyniosły bramki.
Gospodarze imponowali też cechami wolicjonalnymi. Ani przez chwilę nie można było odmówić im ambicji i zaangażowania. Piłkarze Franciszka Smudy nie mogli rozwinąć skrzydeł, bo gdy tylko zaczęli rozgrywać piłkę, doskakiwali do nich kielczanie i zdecydowanie atakowali. Przodował w tym duet defensywnych pomocników: Vlastimir Jovanović - Kyryło Petrow, który raz za razem odbierał piłkę Wiślakom.
Pewnie prezentowała się defensywa. Wydaje się, że trener Tarasiewicz wreszcie znalazł optymalne zestawienie linii obronnej i na jej podstawie będzie chciał budować drużynę. Aktywni byli boczni obrońcy. Zarówno Kamil Sylwestrzak, jak i Paweł Golański chętnie włączali się do akcji ofensywnych i stwarzali przewagę pod bramką Buchalika. Dobrze uzupełniali się też stoperzy, którzy wielokrotnie zażegnywali niebezpieczeństwo. Pochwalić należy też litewskiego bramkarza Korony, który w kolejnym już meczu popisywał się bardzo dobrymi interwencjami.
Wisła długo nie potrafiła skierować piłki do bramki strzeżonej przez Cerniauskasa, więc wyręczył ją… Radek Dejmek. Czeski obrońca zupełnie nie zrozumiał się z bramkarzem i strzelił kuriozalną wręcz bramkę samobójczą.
Wielkim zwycięzcą spotkania z Wisłą bez wątpienia jest Marokańczyk, Nabil Aankour. Były piłkarz francuskiej Bastii udanie zastąpił Jacka Kiełba i pokazał duży potencjał. Widać było, że jest to młody piłkarz i brakuje mu jeszcze doświadczenia, ale mimo to potrafił zagrozić defensywie Wisły – najpierw znacząco pomógł Guzmicsowi w zdobyciu bramki samobójczej, a następnie kapitalnie asystował przy bramce Oliviera Kapo.
Do optymalnej formy wraca też wspomniany wyżej Francuz. Widać, że nie brakuje mu umiejętności i gdy tylko będzie w pełni przygotowany do gry, będzie dużym wzmocnieniem Korony. Umiał on utrzymać się przy piłce i dobrze obsłużyć lepiej ustawionego partnera. Tego brakowało Michałowi Janocie, który zbyt często decydował się na egoistyczne rozwiązania. To właśnie jemu trener Tarasiewicz polecił uspokojenie gry, jednak nie do końca podołał temu zadaniu. Starał się trzymać piłkę i rozgrywać, jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze.
Korona Kielce rozegrała zdecydowanie najlepsze spotkanie w tym sezonie. Kielczanom nie brakowało ambicji, woli walki, ale też umiejętności stricte piłkarskich. Narzekać też nie mogą kibice, który obejrzeli bardzo emocjonujące widowisko i wreszcie mogli być dumni ze swoich piłkarzy.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Kółkorób to......Janota.
Zamiast cieszyć się życiem po wygranej
Korony próbują doszukiwać się u Jej zawodników błędów.
Życzę więcej optymizmu , życzliwości i wyrozumiałości.
Nawet Wy nie jesteście idealni.
przecież "pszypadek" to prowokacja,gdyż słownik działa