AZS miał problem ze Staszewskim. Effector musi poprawić zdrowie
Do sześciu razy sztuka? Effectorowi w 5. kolejce PlusLigi nie udało się pokonać AZS Częstochowy. Kielczanie w Chęcinach przegrali 0:3. Kolejne starcie w najbliższą niedzielę. – Jesteśmy dosyć łatwi do rozszyfrowania – powiedział zaraz po meczu trener Dariusz Daszkiewicz. – Stworzyliśmy wspaniałe widowisko – dodał Marek Kardos, szkoleniowiec przyjezdnych.
Wynik nie oddaje rzeczywistego przebiegu środowego spotkania. W każdej partii zespół z Kielc był bliski zwycięstwa, jednak w końcówkach mocniejsza była Częstochowa. – Na początku rywal w błyskawiczny sposób odjechał po naszych błędach na 8:1. Potem goniliśmy, dogoniliśmy i przegraliśmy do 23. Ale szczególnie boli nas drugi set, gdzie walczyliśmy i przegraliśmy przy stanie 37:39. Chłopaki zostawili bardzo dużo zdrowia na parkiecie. Znów się nie udało – zaznaczył Daszkiewicz.
Szczególnie zadowolony z przebiegu starcia był Marek Kardos prowadzący ekipę z Częstochowy. – Systemem tie-break grać 2 godziny 20 minut i wygrać 3:0? To był bardzo ciężki mecz. Cieszy, że podobało się kibicom i stworzyliśmy wspaniałe widowisko. Chciałem trenerowi Daszkiewiczowi zwrócić to, co zrobił w zeszłym roku. Wtedy przegraliśmy u siebie. Mam nadzieję, że dzięki wynikom i lepszej grze będziemy potwierdzać formę, która powoli idzie do góry.
Dlaczego Effectorowi również i tym razem nie udało się zwyciężyć? Zdaniem kieleckiego szkoleniowca drużyna była łatwa do rozszyfrowania. W środowym spotkaniu na parkiecie pojawił się Sławomir Jungiewicz, który zmaga się z kontuzją. – Sławek wchodził tylko na podwyższenie, bo atakować nie może – podkreślił Daszkiewicz. – Wykorzystaliśmy fakt, że znamy Marcina Janusza. Ten facet dużo gra i jest coraz lepszy. Ale ma swój styl i bardzo dobrze go odczytaliśmy – dopowiedział Kardos.
Pozytywnym akcentem w kieleckim zestawieniu był między innymi Bartosz Krzysiek, który powoli wraca do siebie po siedmiomiesięcznej przerwie spowodowanej operacją kręgosłupa. – Wielkie uznania dla Bartka, bo zrobił co mógł pomimo, że nie jest jeszcze gotowy do gry. W pierwszym i trzecim secie zagrał bardzo fajnie, ale jeszcze trochę brakuje – stwierdził trener z Kielc.
Obok niego brylował Adrian Staszewski, który skutecznie bombardował blok z Częstochowy. – Mieliśmy z nim problem. Grał bardzo dobrze w ataku i potwierdzał, że nawet na podwójnym czy potrójnym bloku jest w stanie zrobić przeciwnikowi dużo bałaganu. Jednak w końcówce wiedzieliśmy już dokładnie, gdzie przeciwnik będzie atakować. Byliśmy cierpliwi i dało się to obronić – zauważył szkoleniowiec AZS-u.
Do sześciu razy sztuka? Kolejna okazja w niedzielę. Tego dnia Kielce jadą do Bielska-Białej, gdzie zagrają z miejscowym BBTS-em. Czasu jest niewiele, a do poprawy całkiem sporo. – Przede wszystkim zdrowie, ale do niedzieli tego nie zrobimy. Musimy grać tym, co mamy. Fajnie, że ograniczyliśmy błędy i wygląda to lepiej. Ale cały czas przytrafiają nam się serie strat punktowych i nie potrafimy wyjść ze złego ustawienia – skomentował trener Effectora.
Fot. FB/effectorkielce.siatkowka