Pokaz skutecznej gry bramkarza i obrony. Wygrana Politechniki z Grunwaldem
Ten mecz miał być dla Akademików powrotem do tego, co pokazywali na początku sezonu. Wtedy grą w obronie potrafili napsuć sporo nerwów innym drużynom, a dodatkowo potrafili to wykorzystywać w przełożeniu na szybki atak. Było to możliwe, bo zespół z Rudy Śląskiej był w tabeli bezpośrednim sąsiadem drużyny kieleckiej, z przewagą tylko jednego zwycięstwa.
Po pierwszych kilku minutach spotkania było widać, że mecz będzie miał charakter bardzo męskiej i zdecydowanej gry, a wynik nie będzie zbyt wysoki, do czego notabene Akademicy zdołali już przyzwyczaić i siebie, i swoich kibiców.
Po piętnastu minutach meczu i rzuconych 4 bramkach z rzędu przez kielczan, gospodarze wyszli na prowadzenie 5:2. Gra Politechniki była skoncentrowana głównie na obronie, która spisywała się bardzo dobrze, a wspomagał ją bramkarz – Paweł Smagór, który swoimi interwencjami tylko dodawał graczom AZS-u przysłowiowych „skrzydeł”. Ofensywa może nie była perfekcyjna, ale funkcjonowała gra szybkim atakiem i były pozycje rzutowe po rozgrywaniu ataku pozycyjnego.
Niski wynik w połowie pierwszej części meczu to również zasługa obrony śląskiej drużyny, która nie pozwalała na wiele Politechnice, jednak w miarę upływu czasu kielczanie coraz łatwiej rozpracowywali ich grę. Niestety to, co zdarza się w każdym meczu Akademikom, stało się i tym razem. W 18. minucie przy stanie 7:3 dla kielczan nastało feralna „przerwa”, kilka minut dekoncentracji, i stracili oni 5 bramek z rzędu przez 5 minut, a na tablicy wyników widniał rezultat 8:9. Kilka prostych strat w ataku i niecelnych, bądź rzuconych w bramkarza, rzutów spowodowało, że Grunwald odzyskał wiarę w swoje zdolności i uzyskanie korzystnego wyniku w stolicy Gór Świętokrzyskich.
„Hanysi” chcieli odskoczyć od Górali Świętokrzyskich, jednak zespół Politechniki wrócił na właściwe tory koncentracji, a kilka słów trenera Pawła Sieczki po wziętym czasie podziałało mobilizująco. Od 24. minuty dorzucili oni trzy bramki, tracąc tylko jedną. To spowodowało, że na przerwę AZS schodził prowadząc 10:9.
Pierwsza cześć pokazała, że jeśli obrona Politechniki gra „swoje” to drużyna przeciwna ma spore problemy z rozgrywaniem akcji. Grunwald w ataku pozycyjnym nie potrafił się przebić, oprócz gry z kołem nie miał pomysłu na rozwiązywanie akcji, a rzuty z dystansu albo zatrzymywały się na bloku, albo fenomenalnie bronił je bramkarz. Prócz nieszczęśliwych dla Politechniki kilku minut, w czasie których zawodnicy przyjezdni trafili pięć goli głównie z szybkich akcji (po stratach piłki w ataku zawodników gospodarzy i kilku rzutach z nieprzygotowanych pozycji), to zespół z Rudy Śląskiej rzucił tylko cztery bramki (!), w tym dwie z rzutów karnych. To tylko dobitnie pokazało, jak na pełnym skoncentrowaniu zespół z Kielc potrafi koncertowo zagrać w defensywie. Akcje w ataku były ciekawe, z wyprowadzeniem graczy na pozycje rzutowe, ale skuteczność w tej połowie nieco szwankowała. Po wzorcowo rozegranej akcji w decydującym momencie brakowało postawienia finalnej „kropki nad i”. Pozwoliło to Grunwaldowi na dalszą wiarę w korzystny wynik na parkiecie w Kielcach, jednak ambitni kielczanie mieli inne plany na druga połowę.
W drugiej połowie Akademicy chcieli jak najszybciej odskoczyć od Ślązaków na jak największą różnice bramek, tak jak to miało miejsce w pierwszej części, i wtedy spokojnie kontrolować zawody, powiększając skutecznie swoją przewagę bramkową. Swoje plany zaczęli wcielać w życie od pierwszych minut drugiej części. Po czterech minutach podkręcenia tempa meczu mieli już przewagę czterech bramek (13:9).W kolejnych minutach mecz wyrównał się i toczył się bramka za bramkę. Kolejny zryw zespół kielecki rozpoczął w 37. minucie meczu i przez cztery kolejne minuty zdobył cztery bramki z rzędu, nie tracąc żadnej i wyszedł na prowadzenie 18:11. Od początku drugiej połowy zaczęła funkcjonować gra z kontry, zarówno w formie bezpośredniej, w której prym wiódł Maciej Rączka (zdobywca 10 bramek w meczu), jak i pośredniej. Cały czas wysoki poziom skutecznych obron utrzymywał bramkarz Akademików, Paweł Smagór, który skutecznymi paradami, i w ich następstwie rzucanymi celnymi kontrami, pozwalał drużynie AZS-u na powolne „zabijanie” nadziei, na wywiezienie jakiś punktów z Kielc, wśród graczy Grunwaldu.
Przez następnych 10 minut gra się nieco uspokoiła, wyrównała i toczyła bramka za bramkę, aż do 51. minuty i stanu 22:15. Wtedy to znowu AZS wskoczył na szybsze obroty i zdobył trzy bramki z rzędu wychodząc na dziesięciobramkowe prowadzenie na 7 minut przed końcem spotkania. Gra Politechniki była cały czas szybka, zdecydowana, obrona mocna, a zawodnicy z Rudy Śląskiej już tracili resztki wiary na zdziałanie czegokolwiek w tym meczu. W 58. minucie po objęciu najwyższego, dwunastobramkowego prowadzenia w tym meczu Akademicy grali już zawodnikami, którzy w tym meczu występowali mniej lub wcale. Rozprężenie spowodowane pewną wygraną doprowadziło, że zamiast dorzucić 30. bramkę i cieszyć się z okazałego zwycięstwa, stracili kielczanie trzy bramki z rzędu i ostatecznie pokonali drużynę z Rudy Śląskiej 29:20.
Mecz był pokazem skutecznej gry bramkarza i obrony. Akademicy zademonstrowali, że potrafią grać z kontry, i że trzeba to wykorzystywać w innych spotkaniach. Atak był na przyzwoitym poziomie, choć skuteczność nie była oszałamiająca, ale na zespół Grunwaldu to starczyło.
W następnym meczu dojdzie do Derbów Kielc, bo zespół Politechniki zmierzy się na „wyjeździe” z drużyną Vive II. Mecze te zawsze dostarczały sporą dawkę emocji i były ciekawe dla kibiców, zatem zapraszamy serdecznie wszystkich kibiców do hali przy ul. Krakowskiej w środę na godzinę 18.30.
AZS Politechnika Świętokrzyska Kielce – Grunwald Ruda Śląska 29:20 (10:9)
AZS: Paweł Smagór, Adrian Godzwon, Michał Porzucek – Zygmunt Kamys (2), Jakub Zdrojkowski (1), Mateusz Styrna (2), Mateusz Zacharski, Piotr Lenty (3), Michał Kwieciński, Dominik Pluciński (4), Piotr Banach (5), Marcin Rutecki (1), Łukasz Kurek, Maciej Rączka (10), Jarosław Kuraś, Szymon Żaba-Żabiński, Marek Glita (1), Karol Kozłowski.