Powinni wygrać, a niemal przegrali. Mieszane nastroje Orląt
Przez większość spotkania prowadzili grę, ale w końcówce spotkania musieli drżeć o chociaż jeden punkt na inaugurację. Na szczęście Marcin Buras, nowy bramkarz Orląt, w doliczonym czasie gry obronił rzut karny i tym samym podopieczni Krzysztofa Dziubela zremisowali 1:1 w Daleszycach z miejscowym Spartakusem.
– Takie mecze powinno się wygrywać – mówił zawiedziony trener kieleckiego zespołu. Jego rozczarowanie nie było jednak bezpodstawne, bo „Orły” na tle zawodników Spartakusa prezentowali się o wiele lepiej. To kielczanie bowiem osiągnęli przewagę nad rywalem, której niestety nie potrafili udokumentować. – Gospodarze nastawili się na obronę i kontrataki. Grali bardzo ostro i często faulami przerywali nasze akcje w środku pola – relacjonował Dziubel.
Orlęta najlepsze okazje miały zwłaszcza po przerwie. W sytuacji sam na sam znalazł się Jakub Stachura, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Potem w polu karnym padł Michał Grudzień, ale sędzia uznał, że nasz zawodnik nie był faulowany. Tej wątpliwości jednak nie miał w 74. minucie, kiedy nieprzepisowo w naszym polu karnym interweniował bramkarz Marcin Buras. Pewnym wykonawcą „jedenastki” był natomiast Dariusz Brzozowski.
Na szczęście gospodarze długo nie cieszyli się z prowadzenia, bo po rzucie rożnym celnie z główki uderzył Marcin Kozior. – Po stracie bramki przesunąłem go na pozycję trzeciego napastnika i, jak widać, szybko zdało to rezultat – mówił Dziubel. Kozior jednak z bohatera stać się mógł największym pechowcem. W doliczonym czasie gry piłka nieszczęśliwie dotknęła jego ręki w polu karnym i Brzozowski drugi raz ustawił futbolówkę na 11. metrze. Tym razem jednak intencje strzelca znakomicie wyczuł Buras.
Nastroje w ekipie Orląt nie są więc jednoznaczne. Choć patrząc na przygotowania przedsezonowe naszych „Orłów”, trudno było spodziewać się korzystnego wyniku. – Niestety powtórzyła się sytuacja z poprzednich lat… Przez pierwsze dwa tygodnie trenowaliśmy grupką 5-8 osobową. Potem doszło do nas paru juniorów. Zdarzały się też historie, że zawodnicy wyjeżdżali w trakcie przygotowań na wakacje, a to nie jest przecież profesjonalne zachowanie – denerwuje się trener „Orłów”.
Dziubel przed startem sezonu dodatkowo stracił zawodników, którzy wcześniej stanowili o sile drużyny. Z klubu odeszli bowiem Mateusz Zacharski (Naprzód Jędrzejów), Daniel Dulak (wyjazd za granicę), Michał Relidzyński (koniec kariery) oraz Karol Mojecki (powrót do Suchedniowa). Problemy były również na bramce, bo do Daleszyc przeszedł Tomasz Palka, a zatrudnienie w III lidze duńskiej znalazł Piotr Sochaczewski.
Na ratunek przyszedł na szczęście doświadczony golkiper Wichru Miedziana Góra, Marcin Buras. Do kadry dołączony został także Michał Grudzień z GKS-u Nowiny i wychowankowie Marcin Szyszka, Marcin Czerwiński i Piotr Pyzowski.
Wszystko więc wskazuje na to, że Orlęta znowu rozkręcać się będą dopiero z kolejki na kolejkę. – W Daleszycach było widać, że nie wytrzymujemy tego meczu kondycyjne. Kilku zawodników samych prosiło o zmianę. Za tydzień na pewno nie będzie łatwiej, bo jedziemy do Sandomierza. Wisła przed sezonem się wzmocniła i wygląda na to, że chce walczyć o awans do III ligi. Może jednak pomogą nam Rafał Kita i Piotr Bakalarz, których brakowało w pierwszej kolejce. Pierwszy wraca z wakacji, a drugi załatwia formalności z kartą zdrowia. Ich obecność powinna być naszym atutem – zakończył Krzysztof Dziubel.
Spartakus Daleszyce – Orlęta Kielce 1:1 (0:0)
Bramki: Brzozowski (74’ k) – Kozior (85’)
Orlęta: Buras – Kundera, Kozior, Bieniek, Wróblewski - Szyszka (46’ Dziubel), Gładysz (85’ Czerwiński), Niebudek, Grudzień (75’ Pyzowski) – Bętkowski, Stachura