Porażka kiedyś musiała nadejść. A kiedy, jeśli nie teraz?
W sobotę PGE VIVE Kielce będzie musiało odrobić jednobramkową stratę z Opola, aby wywalczyć awans do finału PGNiG Superligi. Wygrana Gwardii była sensacją, ale i tak trudno nie upatrywać faworytów dwumeczu w ekipie żółto-biało-niebieskich, - Musimy po prostu zagrać spokojnie i wygrać mecz. Skoro zwyciężyliśmy 103 mecze z rzędu, to kiedyś musiała nadejść porażka. A kiedy, jeśli nie teraz? W niedzielę graliśmy finał Pucharu Polski w Poznaniu, musieliśmy wrócić, a już we wtorek byliśmy z powrotem a autobusie – kwituje trener kielczan, Tałant Dujszebajew.
- Nie zagraliśmy naszego najlepszego spotkania, a w Gwardii świetnie bronił Adam Malcher. Rywale spisali się świetnie, ale w sobotę wystarczy wygrać dwiema bramkami i nie będzie szoku – kontynuuje szkoleniowiec.
REKLAMA
I dodaje: - W środę zawodnicy mieli wolne, nagrywali coś dla naszego sponsora. Od czwartku wrócili do treningów. Pomiędzy wtorkiem a sobotą jest dużo więcej czasu niż pomiędzy niedzielą a wtorkiem.
Trener odnosi się także do sytuacji kadrowej swojej drużyny: - Myślę, że z Blażem Jancem jest wszystko ok. Nie wiadomo natomiast, co z Krzyśkiem Lijewskim i Julenem Aginagalde. To piłka ręczna, sport kontaktowy, zobaczymy.
W Opolu zabrakło Arkadiusza Moryty, lekko kontuzjowanego w finale Pucharu Polski. - Czekamy jeszcze na to, czy wróci w czwartek czy w piątek. Do tej pory miał wolne – odpiera Dujszebajew.
Na parkiecie opolskiej hali nie zobaczyliśmy także Vladimira Cupary. - On dostał od nas wolne, chcieliśmy, żeby cały mecz zagrał Filip Ivić. Vlad już przed finałem Pucharu Polski miał problem z łokciem, więc musiał chwilę pauzować, bo przed nami jeszcze wiele, wiele meczów – wyjaśnia szkoleniowiec kielczan.
Mecz PGE VIVE – Gwardia rozpocznie się w sobotę, 18 maja o godzinie 18:00 w Hali Legionów.
fot. Anna Benicewicz-Miazga