Wiem, że kibice mają do mnie pretensje o mecze z Zagłębiem i Wisłą. Sam to okrutnie przeżyłem
Swoją przygodę z Koroną Kielce kończy Michał Miśkiewicz. Wraz z końcem czerwca kontrakt bramkarza wygasa i nie zostanie przedłużony, a teraz golkiper korzysta jeszcze z okazji do pożegnania się z kibicami żółto-czerwonych. - Wiem, że kibice mają do mnie pretensje, a zwłaszcza o 2:6 z Wisłą Kraków. Oba mecze mnie bolą, 1:4 z Zagłębiem także. Z ręką na sercu mogę jednak powiedzieć, że sam to okrutnie przeżyłem i jest mi przykro z tego, co się wydarzyło – mówi golkiper, który strzegł kieleckiej bramki w wygranej 4:2 potyczce w Sosnowcu we wtorkowy wieczór.
- Grałem przeciwko swojemu byłemu klubowi i chciałem im coś udowodnić pewną wygraną po tym, jak ze mnie zrezygnowali. A trafiliśmy na Wisłę, która nas zlała potężnie… Broń Boże, żebym się uchylał od odpowiedzialność za to spotkanie czy to z Zagłębiem, bo ja taki nie jestem – kontynuuje golkiper.
REKLAMA
I dodaje: - To ciemne i przykre karty mojego pobytu w Kielcach. Chciałbym je wymazać, ale tak wygląda życie piłkarza, że się nie przewidzi. Skoro jednak odchodzę to mam nadzieję, że ludzie zapamiętają mnie również z dobrych meczów, które rozegrałem i wierzę, że jeszcze rozegram. Dobrze się tu czułem i nie mam nikomu nic do zarzucenia.
W tym tygodniu to właśnie Miśkiewicz jest podstawowym bramkarzem Korony. - Nie raz rozmawialiśmy z trenerem na takie tematy i stanęło właśnie na tym. Zagrałem w tym meczu i mam jeszcze w kolejnym. Dziękuję za to i postaram się zagrać z Górnikiem na zero, aby się dobrze pożegnać, skoro to ma być mój koniec w Koronie – odpiera sam zainteresowany.
Golkiper nie ukrywa, że chętnie pozostałby w Kielcach na dłużej, ale… - To wyszło ze strony klubu – jasno stawia sprawę zawodnik.
Bramkarz dopiero rozwiązuje kwestię swojej przyszłości. - Siłą rzeczy jeżeli nie doszło do przedłużenia kontraktu, to cały czas musiałem się za czymś rozglądać. Rozmawiamy w paru kierunkach i zobaczymy, co z tego wyjdzie. To nie ja podjąłem decyzję o odejściu. Klub chce pójść inną drogą, szykuje zastępstwa za mnie i Matthiasa Hamrola – wyjaśnia piłkarz.
I kontynuuje:- Mogłoby się skończyć to czymś więcej gdyby nie te dwa feralne mecze, o których mówiłem. Nie mogę mieć żadnych pretensji do trenera, że próbował coś zmienić. Jak bramkarz puszcza tyle bramek to siłą rzeczy trzeba reagować. Liczyłem, że uda mi się jeszcze dostać szansę i kontynuować grę do końca sezonu, ale decyzje były inne. Szanuję je i cieszę się, że będę mógł zagrać jeszcze w tym ostatnim meczu, o ile się nic nie zmieni.
- Wskoczyłem do bramki niespodziewanie w meczu z Miedzią i potem coś się ruszyło, ale tak to właśnie wygląda. Kto tym żyje ten zrozumie, że jednego dnia się jest na szczycie, a drugiego na samym dnie. Ważne, aby swoją formę jakoś ustabilizować – przedstawia Miśkiewicz.
Korona wraca ze stadionu beniaminka z satysfakcją z powodu zdobycia kompletu punktów. - To dla nas ważne. Może uda się skończyć ten sezon dwoma zwycięstwami. Chcemy, żeby jeszcze na sam koniec jakoś to wyglądało. A co do samego meczu z Zagłębiem, to mogliśmy wygrać dużo więcej, bo rywale mieli jakąś przewagę tylko momentami i przez to zdobyli dwa gole – kwituje golkiper.
- Naszym celem było, aby się trochę odpłacić, chociaż to nie do końca adekwatne, bo teraz wszystko wygląda inaczej. Chcieliśmy jednak udowodnić, że ta trzybramkowa porażka to przeszłość i zależało nam na rewanżu – nie ukrywa gracz żółto-czerwonych.
Druga runda sezonu 2018/2019 w wykonaniu kieleckiej drużyny nie jest jednak udana. - Nie trzeba mieć wielkiego rozeznania aby zauważyć, jak prezentujemy się w nowym roku. Nie jest to Korona, którą chciałbym ja osobiście oglądać. Czujemy się z chłopakami za to odpowiedzialni. To musi iść w przyszłym sezonie w zupełnie innym kierunku. Nie może być tak, że w jednej rundzie napchamy sobie punktów, a w drugiej zawodzimy – zaczyna swą wypowiedź w tym temacie bramkarz Korony.
I mówi dalej: - Kurczę! Był moment, kiedy nie dość, że mogliśmy być w pierwszej ósemce, to jeszcze w niej powalczyć. To wszystko rzutowałoby inaczej na cały sezon i inaczej patrzyliby na nas też kibice. A tak to uczucia są bardzo mieszane… Wygraliśmy z Zagłębiem, ale z Zagłębiem, które już spadło.
- Nawet jeżeli mnie nie będzie w klubie, to szczerze życzę Koronie, żeby grała w górnej ósemce i prezentowała przynajmniej taki poziom jak jesienią, kiedy udało się zdobyć naprawdę dużo punktów. Kielce najzwyczajniej w świecie na to zasługują. W tym rola całego sztabu i trenera, aby dojść do tego, gdzie był błąd – zaznacza golkiper.
REKLAMA
W przypadku wygranej z Górnikiem Zabrze i porażki Wisły Kraków z Miedzią Legnica, Korona zakończyłaby sezon na szczycie grupy spadkowej. - Będziemy mieli to w głowach i mamy nadzieję, że się uda. Raz, że to pieniądze dla klubu – może nie jakieś kolosalne, ale zawsze. A dwa, że to ważna sprawa dla kibiców. Oni na pewno chcieliby być nad Wisłą, bo wiemy, jaki mają stosunek do tej rywalizacji. Myślę, że to nie zmyłoby porażki, ale w jakiś sposób sprawiło satysfakcję – odnosi się Miśkiewicz.
- Wiem, że uczucia są mieszane, ale mimo wszystko zapraszam na Suzuki Arenę, żeby sobie podziękować. My kibicom za doping, a kibice nam za nasze dobre mecze, które też były. Nie zapominajmy o tym – kończy zawodnik żegnający się z kieleckim zespołem.
fot. Grzegorz Ksel
Wasze komentarze
To out !!!
Był lepszy niż Hamrol