Ogromna sensacja w Opolu! PGE VIVE przegrało z Gwardią i w rewanżu musi odrabiać straty!
Sensacyjny przebieg miało pierwsze półfinałowe spotkanie PGNiG Superligi pomiędzy Gwardią Opole a PGE VIVE Kielce. Opolska drużyna postawiła się żółto-biało-niebieskim i pokonała ich 32:31 (15:15) wykorzystując kontratak w ostatniej akcji meczu. Tym samym w sobotnim rewanżu w stolicy Świętokrzyskiego gospodarze będą musieli odrabiać straty.
Oprócz poważnie kontuzjowanych Daniela Dujshebaeva i Michała Jureckiego, tym razem wolne dostali też Vladimir Cupara i Arkadiusz Moryto. Bramkarz był bohaterem wygranego finału Pucharu Polski z Orlenem Wisłą Płock, z kolei skrzydłowy borykał się w tym spotkaniu z drobnym problemem zdrowotnym, przez co zabrakło go w Opolu.
REKLAMA
Choć kielczanie przeżywają teraz bardzo intensywny okres, w którym trudno jest o złapanie większej świeżości, to pierwsza połowa długo przebiegała pod ich kontrolą. Po kwadransie gry przyjezdni prowadzili 7:4, a chwilę później również 12:7 i wydawało się, że wypracowanie dogodnej zaliczki przed rewanżem w Hali Legionów jest kwestią czasu. Wówczas jednak do głosu zaczęli dochodzić gospodarze.
Swoje między słupkami Gwardii robił Adam Malcher, który w ostatnich miesiącach znajdował się w orbicie zainteresowań PGE VIVE. Bramkarz miejscowych powstrzymał m.in. kontrę Mateusza Jachlewskiego i próbę z rzutu karnego autorstwa Luki Cindricia. W ostatnich trzech minutach przed przerwą opolanie rzucili aż cztery bramki z rzędu i wyszli na prowadzenie, ale tuż przed syreną Julen Aginagalde wykorzystał jeszcze rut karny i doprowadził do stanu 15:15.
Po zmianie stron parkietu Gwardia wiedziała już, że z żółto-biało-niebieskimi da się powalczyć i nie zamierzyła odpuszczać ani na milimetr. Opolanie wierzyli w sprawienie sensacji i wydatnie pomagał im w tym Malcher, który raz po raz popisywał się znakomity paradami między słupkami i nie pozwalał kieleckim faworytom na wypracowanie sobie jakiejkolwiek przewagi.
W 57. minucie wynik brzmiał 30:30. Stało się jasne, że niezależnie od końcowego rezultatu, gospodarze będą mogli opuścić boisko z podniesioną głową i poczuciem, że postawili się mistrzom Polski. Emocje brały górę – bezpośrednią czerwoną kartką ukarany został Jan Klimków, który szarpnął Blaża Janca.
Przed ostatnią akcją spotkania rezultat brzmiał 31:31 i szansę na zwycięstwo mieli w rękach gospodarze. Mateusz Jankowski trafił jednak tylko w poprzeczkę, a trener Tałant Dujszebajew zdążył jeszcze wziąć czas. Opolanie przechwycili jednak piłkę, a kontra Karola Siwaka dała im 32. trafienie i sensacyjne zwycięstwo.
O awansie do finału PGNiG Superligi decydują dwa mecze. Do rewanżu dojdzie w sobotę, 18 maja o godzinie 18:00 w Hali Legionów.
Gwardia Opole – PGE VIVE Kielce 32:31 (15:15)
Gwardia: Malcher, Zembrzycki - Jankowski 6, Klimków 2, Łangowski 9, Lemaniak, Mauer 4, Milewski, Mokrzki, Morawski 2, Siwak 2, Skraburski, Tarcijonas 2, Zadura, Zarzycki 2, Zieniewicz 3.
PGE VIVE: Ivić, Wałach - Aginagalde 2, Bis 1, Cindrić 2, A. Dujshebaev 6, Fernandez, Jachlewski 3, Janc 5, Jurkiewicz 3, Karalok 3, Kulesz 3, Lijewski, Mamić 3.
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
Jedna mala wpadka i czar prysl, koniec milosci do klubu.
Dupa jestescie, nie kibice. W rewanzu zagra Cupara i bedzie wiecej niz dzien odpoczynku po ciezkim finale z Plockiem = wynik +10. A wy dalej bedziecie ich wychwalac pod niebiosa po mistrzostwie i Final 4 haha.
Banda januszy, zero pojecia o byciu prawdziwym kibicem. Ale co wy mozecie o tym wiedziec.
Ten się sam za gówniarza uważa
Przeglądam w myśli wszystkich mych przyjaciół twarze
I myślę sobie, och psiakrew! czyż wszyscy są gówniarze?
Ach, nie! Jest kilku wiernych, z tymi pojechałbym nawet do Kielc.
A reszta? Ach, reszta, proszę pani, to jest gówno, wprost na szmelc.
Pytacie mnie, czemu do Kielc, a nie do Afryki lub na Borneo?
O, tam łatwiej przyjacielem być wśród tropikalnych puszcz,
Niż gdy za ścianą woła ktoś: puszcz mnie pan, ach, puszcz.
A pluskwy, ach, nietropikalne, mnożą się jak w aparacie tym ĄRoneo?.
O, tak w ohydnej wszawości małego miastka,
Gdy metafizyk głąb wypiera dowolna wprost namiastka,
Gdzie zamiast uczuć wszelkich są tylko jakieś marne substytuty,
A miłość dają tylko, ach, nieszczęsne prostetuty
(Bo krzywych zabrakło już),
A syf i tryper biegną w krok tuż, tuż,
Gdzie zwykła dorożkarska buda zastąpi wszelkie narkotyki świata,
I gdzie jedyne piękno jest: na zgniłych domkach jakaś, proszę pani, wieczorna, ta tak zwana,
ach, poświata,
I wszystko to na tle zupełnej nędzy
W smrodzie u gospodyni jakiejś potwornej wprost jędzy,
W ciągłej niepogodzie, co lepsza jest od słońca,
Bo wtedy wszystko zda się bliskim już, ach, końca -
Tak sobie wyobrażam Kielce, symbol, jako szczyt ohydy,
I jako jakieś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy.
A może piękne to jest, ach, miasteczko, ach, i nawet miłe
I niełatwo jest w nim złapać nawet kiłę...
W każdym razie tam przyjacielem być i w tych warunkach
Trudniej jest niż w afrykańskich najtropikalniejszych choćby wprost stosunkach.
Gdy człowiek gębą sra,
A tyłkiem podpatruje obroty gwiazd i mgławic dalekich spirale,
Gdy mu muzyczka skądiś gra,
A on gdzieś przy powale wydusza miliony pluskwich gniazd,
Gdy beznadziejność dusi jak ohyda i śmierdząca zmora,
Gdy człowiek sobie siebie widzi jako cuchnącego własnym sosem, ach, potwora -
Może to wszystko przejdzie, ach, a może nie,
W każdym razie to jest wszystko bardzo fe.
A do tego napisane nie krwią a gównem, bardzo źle.
Ja nie chcę tego, nie, nie, nie!
Tak sobie wyobrażam Kielce, symbol, jako szczyt ohydy,
I jako jakieś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy.
To a propos komentarzy odnoszących się do Pana trenera Tałanta Dujszebajewa.
Jaki jest adres nowej hali sportowej na 15 tysiecy widzow w Kielcach?
Glosujcie dalej na tego cynika, ktory smieje sie wam w twarz.