Znakomity piłkarz, ciężki charakter i weganin, który walczy o prawa zwierząt. Korona zyskała barwną postać
Aleksandar Bjelica rzutem na taśmę został ostatnim zimowym transferem Korony Kielce. Uniwersalny serbski piłkarz, który ma także holenderskie obywatelstwo, trafił do Kielc "last minute", zaledwie kilka godzin przed zamknięciem okienka transferowego. Transfer ten może wyjść obu stronom na dobre, choć... jest to bardzo barwny zawodnik, z ciekawą przeszłością. I ostatnie, co można o nim powiedzieć, to że nie pakuje się w tarapaty i kontrowersje...
Nowy piłkarz Korony to zawodnik, który może występować na wszystkich pozycjach po lewej stronie boiska. Jest nominalnie lewym obrońcą, ale gra też na wahadle, na skrzydle, czy nawet na środku obrony.
REKLAMA
Swoją karierę rozpoczynał właśnie na tej ostatniej pozycji. Urodził się w Serbii, ale jego pierwszym klubem był holenderski Quick Boys. W kraju tulipanów spędził wiele lat swojej kariery. W seniorskiej piłce występował m. in. w drużynach FC Utrecht, Sparty Rotterdam i PEC Zwolle.
W Holandii jednak kariery nie zrobił. Jego występy w Eredivisie można policzyć na palcach jednej ręki, a jego kariera rozkręciła się dopiero wtedy, kiedy zszedł poziom niżej, do drugiej ligi holenderskiej. Tam w barwach Helmond Sport zagrał w siedemnastu meczach i zdobył pięć bramek. Trzeba powiedzieć, że instynkt strzelca wypracowywał w sobie już od samego początku swojej przygody z piłką. Mimo że grał na środku obrony, często ciągnęło go do przodu. Nic więc dziwnego, że kolejni trenerzy wystawiali go już na innych pozycjach, gdzie chcieli jeszcze bardziej wykorzystać jego potencjał.
Solidną postawą zapracował sobie na transfer do ligi belgijskiej. KV Mechelen zapłaciło za Bjelicę 100 tysięcy euro, a ten z miejsca stał się ważną postacią drużyny. W swoim pierwszym sezonie grał często jeszcze jako stoper, ale później został przekwalifikowany na lewego obrońcę. - Jako zawodnik wyróżnia się nieustępliwością na boisku i znakomitym uderzeniem z dystansu. Niestety, ma też wady, takie jak zbyt duża agresja w grze, niefrasobliwość i myślenie o sobie, a nie o zespole - mówi nam Mariusz Moński, który doskonale zna belgijską piłkę i obserwował Bjelicę podczas jego występów w krajach Beneluksu.
W Mechelen obrońca spędził ledwie półtora roku. I choć władze klubu usiłowały przedłużyć z nim wygasający kontrakt, ten postawił na swoim. Zaczął lekceważyć klub, opuszczał treningi i robił wszystko, aby wymusić transfer. Na nic zdały się rozmowy i propozycje nowej, lepszej umowy. Bjelica robił wszystko, aby jeszcze latem odejść z Mechelen i tym samym w sierpniu 2017 roku, zaledwie pięć dni przed zamknięciem okienka transferowego, wylądował 130 kilometrów dalej, w położonym na północy kraju Oostende. I - jak się okazuje - to nie był pierwszy raz, kiedy Bjelica dał się we znaki trenerom drużyny ze względu na swój krnąbrny charakter. Wcześniej, jako piłkarz FC Utrecht, był wypożyczony do Sparty Rotterdam. Nie zagrzał tam jednak zbyt długo miejsca, bo pokłócił się z trenerami. W konsekwencji jego wypożyczenie zostało skrócone.
Transfer do nowego klubu okazał się jednak strzałem w dziesiątkę. KV Oostende zapłaciło za Bjelicę niemałe jak na nasze warunki pieniądze, bo 500 tysięcy euro, a jego poprzedni zespół, Mechelen, jeszcze w tym samym sezonie spadł z ligi. W Oostende Bjelica czuł się doskonale. Grał regularnie i był podstawowym piłkarzem w systemie podobnym do tego, który preferuje także Gino Lettieri - z trzema obrońcami. 25-letni Serb grał jako wahadłowy, czasami nawet wyżej, jako lewoskrzydłowy i - jak mówi nasz rozmówca - sprawdzał się w tej roli bardzo dobrze. Dzięki nowej pozycji Bjelica mógł jeszcze lepiej wykorzystać swoje atuty, takie jak mocny strzał lewą nogą i precyzyjne uderzenie lub dośrodkowanie ze stałych fragmentów gry. Nie zmieniło się tylko jedno - kartki, które nieustannie dostawał od sędziów.
Wszystko było dobrze, dopóki w klubie nie pojawił się Gert Verheyen - nowy trener, który zastąpił na stanowisku Bośniaka Adnana Custovicia. - Verheyen znany jest z tego, że zaangażowanie i dyscyplina w treningu oraz na boisku są dla niego kluczowe - mówi Moński. - Jako piłkarz Club Brugge, nazwał grającego wówczas razem z nim w drużynie Vadisa Odjidję-Ofoe (byłego piłkarza Legii - przyp. red.) "małym dzieckiem" i zarzucił mu brak profesjonalizmu - opowiada.
No właśnie - zaangażowanie i dyscyplina - to przecież cechy, które charakteryzują także Gino Lettieriego. Włoch zdecydowanie będzie wymagał od Serba podporządkowania się jego regułom. Kto tego nie zrobił, musiał pogodzić się z odejściem z drużyny. Tak było przecież w przypadku Miguela Palanki, który dosłownie po tygodniu przygotowań z Lettierim w 2017 roku rozstał się z Koroną i wrócił do Hiszpanii.
Pojawienie się Verheyena oznaczało dla Bjelicy koniec samowolki. Po zaledwie kilku meczach sezonu 18/19 został on odsunięty od pierwszego zespołu. Oficjalnie - z powodu kontuzji pachwiny. Belgijscy dziennikarze sporo pisali wówczas jednak o konflikcie piłkarza z trenerem. I choć według szkoleniowca wkrótce później został on zażegnany, nie było tajemnicą, że serbski obrońca nie cieszy się uznaniem trenera w szatni. Do dzisiaj 25-latek nie zagrał w drużynie Verheyena już ani jednego meczu.
- Piłka nożna to sport zespołowy. Ale jeśli grasz tylko po to, aby zaspokoić swój apetyt, podejmujesz tę decyzję indywidualnie, samodzielnie - mówił na łamach nieuwsblad.be trener Oostende. - Pociąg już zatrzymał się kilka razy, aby dać Bjelicy szansę wskoczenia do niego. Teraz zatrzymuje się już gdzieś indziej - podkreślał.
Te słowa jednoznacznie przekreśliły szansę Serba na występy w drużynie Oostende. 25-latek zaczął rozglądać się za nowym klubem, bo było jasne, że kolejnej szansy u trenera Verheyena nie dostanie. Belg zarzucał mu samowolkę na boisku, grę z korzyścią dla siebie samego, a nie dla drużyny. Tym samym czas Bjelicy w Oostende się skończył. Kolejnym przystankiem piłkarza są Kielce.
Wśród belgijskich mediów krąży jeszcze jedna ciekawa historia o nowym piłkarzu Korony. Serb jest obrońcą zwierząt. Sam ma psa, o którego bardzo się troszczy i mocno apeluje o to, aby nie zabijać zwierząt. - Nie mogę znieść cierpienia - mówi na łamach portalu sportmagazine.knack.be.
I to do tego stopnia, że jest skłonny nawet zatrzymać ciężarówkę przewożącą kurczaki lub świnie przez autostradę. - Jestem czasami zdeterminowany, aby to zrobić, choć wiem, że nie jest to droga do zmiany czegokolwiek. Sam nie mogę niczego zmienić, to mnie boli - podkreśla.
Co Bjelica chce osiągnąć poprzez swoje apele? - Moim celem nigdy nie jest zaangażowanie innych osób w moją historię. Ludzie muszą to czuć sami, musi to pochodzić z ich osobistej woli lub przekonania - przedstawia.
Prywatnie 25-latek jest weganinem. O odżywanie dba bardziej niż o wszystko inne w swoim życiu. Będąc w poprzedniej drużynie, do klubu zawsze przynosił swoje jedzenie, bo dzięki temu zawsze wiedział, skąd ono pochodzi. - Jem organiczne rzeczy i niczego, co pochodzi od zwierząt, z wyjątkiem sera - mówi.
REKLAMA
W jego opinii to pozwala mu stawać się jeszcze lepszym piłkarzem. Po zakończeniu kariery pragnie natomiast poświęcić się dla zwierząt, które tak kocha. - Teraz jestem zajęty piłką nożną i moim psem, ale gdy tylko moja kariera dobiegnie końca, chcę zaangażować się w organizację dla zwierząt. Nie mogę powstrzymać tej wewnętrznej potrzeby - podkreśla piłkarz.
Bjelica podpisał z Koroną kontrakt do końca czerwca 2021 roku. W krajach Beneluksu krążą o nim dobre opinie. To typowy walczak, który nigdy nie odpuszcza na boisku. I choć problemem jest jego charakter, to jeśli Gino Lettieri odpowiednio na niego wpłynie, kielecki klub powinien zyskać dobrego zawodnika i solidne wzmocnienie swojej kadry w obliczu wiosennej rundy LOTTO Ekstraklasy.
fot: anrogier.com, kvmechelen.be, korona-kielce.pl
Wasze komentarze
Witamy serdecznie na żółto - czerwonym pokładzie.
Po przeczytaniu Jego notki biograficznej mam skojarzenie z Nikolą Milajlowicem.
Oby wniósł tyle jakości piłkarskiej co Jego krajan.
Oby wypalilo, potencjal pilkarski jest.
Najbardziej inteligentnym piłkarzem Korony w ostatnich latach był Kiercz. A przynajmniej jako bodajże jedyny w drużynie słuchał dobrej muzyki (wg ankiety Echa dnia). Szkoda że kariery nie zrobił.
Wielki plus za vegetarianizm i miłość dla zwierząt .
Mam nadzieje , ze nie będzie iskrzyć na linii z Napoleonem.
Najfajniejszy transfer w tym okienku - tak mysle:)
Szkoda , ze kariera Łukasza K. Juz chyba przesadzona:(
Do boju !
Dokladnie to samo skojarzenie miałem po przeczytaniu ... podobny wariat jak Nikola z niego będzie :)