PGE VIVE walczyło do samego końca, ale do Kielc wraca z pustymi rękoma. Vardar lepszy o jedną bramkę
Do samego końca PGE VIVE Kielce walczyło na wyjeździe z Vardarem Skopje, aby wrócić do domu choćby z jednym punktem. Ta sztuka ostatecznie się jednak nie udała – Macedończycy zwyciężyli we własnej hali 28:27 (14:11). Wygrana skopijczyków była bardzo skromna, ale jakże cenna. Teraz to właśnie ta drużyna zajmuje 2. miejsce w tabeli, a mistrzowie Polski w 2019 roku powrócą do gry w Champions League w roli goniącego, a nie broniącego pozycji wicelidera.
Od początku w spotkaniu w Macedonii grał Luka Cindrić, na którego odzyskaniu bardzo zależało trenerowi Tałantowi Dujszebajewowi. Chorwat, wraz z kolegami, w przeciągu pierwszych dziesięciu minut walczył z przeciwnikami bardzo zaciekle – było 3:3. Wówczas jednak żółto-biało-niebiescy grali przez chwilę w osłabieniu po dwuminutowym wykluczeniu Mateusza Jachlewskiego, co z zimną krwią wykorzystali miejscowi obejmując prowadzenie 6:3.
REKLAMA
Nieco później było 9:5 i zareagować postanowił szkoleniowiec mistrzów Polski, który poprosił o czas. Na parkiecie pojawiła się także świeża krew – weszli m.in. Krzysztof Lijewski czy Arkadiusz Moryto. Poskutkowało to na tyle, że skopijczycy nie odskoczyli już na większy dystans i choć PGE VIVE do przerwy przegrywało, to wciąż mogło myśleć o odwróceniu losów spotkania. Było 14:11.
Po zmianie stron walka trwała dalej. Spore kontrowersje wzbudziła sytuacja z 36. minuty, kiedy brutalnie Mariusza Jurkiewicza sfaulował Gleb Karalash. Sędziowie nie zdecydowali się jednak ani na czerwoną, ani na niebieską kartkę dla rosyjskiego zawodnika, a ograniczyli się jedynie do pokazania mu dwuminutowej kary, co wydało się bardzo łagodną sankcją.
Zdobywanie bramek w Skopje rozkładało się na całą kielecką drużynę. Jako pierwszy 3 trafienia zanotował Alex Dujshebaev, ale uczynił to dopiero w 38. minucie. Macedończycy prowadzili wówczas 18:16. Spore spustoszenie w szeregach kielczan siał jednak łotewski olbrzym Vardaru – Dainis Kristopans. Zawodnik mierzący aż 213 centymetrów wzrostu raz po raz a to asystował, a to sam zdobywał bramki. Gościom często nie udawało się go zatrzymać.
Na niespełna kwadrans przed końcem potyczki, skopijczycy prowadzili 23:18. Sytuacja była więc trudna, a dodatkowo nie pomagała nerwowość i proste błędy w kieleckim zespole, jak na przykład w kontrze na 23:20, kiedy podanie posłane do Mateusza Jachlewskiego było za mocne i skrzydłowy nie zdołał opanować piłki.
W 48. minucie przyjezdnym udało się zmniejszyć straty do dwóch bramek, co utrzymywało się przez kilka kolejnych chwil. Po trafieniu Uładzisłaua Kulesza było 25:23 i stało się jasne, że czeka nas bardzo emocjonująca końcówka. Na 5 minut przed końcem miejscowi sfinalizowali swój atak rzutem w słupek, co wykorzystała ekipa Dujszebajewa i zbliżyła się do przeciwników na jedną bramkę – 26:25.
Na 2 minuty przed końcem po bramce Cindricia utrzymywało się jedno trafienie przewagi Vardaru. Potem Macedończycy trafili na 28:26, a ich bramkarz, Khalifa Ghedbane, obronił rzut Angela Fernandeza i stało się jasne, że tę wojnę nerwów zwyciężą gospodarze. Ostatecznie pokonali oni PGE VIVE 28:27.
Tym samym żółto-biało-niebiescy spadli na 3. miejsce w tabeli grupy A kosztem właśnie Vardaru. Liga Mistrzów powróci do gry dopiero w lutym, a na jakiej ostatecznie lokacie kielczanie spędzą ten czas, okaże się po niedzielnych meczach pozostałych rywali.
Zapis relacji NA ŻYWO - kliknij TUTAJ
Vardar Skopje – PGE VIVE Kielce 28:27 (14:11)
Vardar: Ghedbane, Milosavljev - Cupić 4, Dibirov 2, Dissinger 4, Kalarasz, Karacić 2, Kiselev, Kristopans 6, Mishevski, Ocvirk, Popovski, Shishkarev, Skube 4, Stoilov 3, Sziszkariew 3, Vojvodić
PGE VIVE: Cupara, Ivić - Aginagalde 2, Bis, Cindrić 3, A. Dujshebaev 6, D. Dujshebaev 1, Fernandez 2, Jachlewski 2, Janc 3, Jurkiewicz, Karalok 1, Kulesz 3, Lijewski 3, Moryto 1
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
Albo trzeba grac na jakims poziomie patrz PSG albo Barca albo dajmy sobie spokoj bo i Pick gra fajnie dla oka i Vardar pomimo wielu strat i Lwy a my? Tyle gwiazd i lipa!slaboooo a kontuzje to z nikąd sie nie wziely.
Tyle błędów własnych i tylko jedną przegrali, to ten Vardar nie jest tak mocny.
z drugiej strony skoro obniżyli chłopakom zarobki o 25% to chyba też nie motywuje-kogo to obchodzi że ktoś obiecywał "gruszki na wierzbie"a potem cięcia.
Cała Polska chciałaby mieć takie problemy.
Pozdro z Płocka.