Takie jest prawo trenera. Liczę, że z powrotem zagoszczę w pierwszym składzie
Korona Kielce przegrała w Poznaniu z Lechem 1:2. Pomimo sytuacji z obu stron, to gospodarze okazali się w tym meczu lepszą skutecznością. O zwycięstwie "Kolejorza" przesądziły dwa trafienia Christiana Gytkjaera. - Ciężko jest mieć w takich sytuacjach pretensje do obrońców. Niejedna drużyna przekonała się, że to Gytkjaer to groźny snajper, a dziś doświadczyliśmy tego także i my - mówi po porażce przy Bułgarskiej Jakub Żubrowski, pomocnik Korony.
Kielczanie dobrze weszli w mecz i nic nie zapowiadało, że tak szybko będą musieli dostosować się do gry przeciwnika. Lech zdobył bramkę w 25. minucie i zaczął kontrolować boiskowe wydarzenia. - Djibril (Diaw - przyp. red.) był w tej sytuacji blisko, ale nikt nie mógł się spodziewać, że ta piłka zostanie uderzona właśnie w taki sposób. Joao Amaral chciał uderzyć, a wyszło mu z tego idealne podanie do Gytkjera, który z pięciu metrów skierował piłkę do bramki. On takich sytuacji nie marnuje - przedstawia Żubrowski.
REKLAMA
Mimo straty gola kielczanie się nie poddali i szukali szans do wyrównania. Dobrą okazję kilka minut po bramce dla Lecha miał Diaw, ale jego uderzenie głową przeleciało obok słupka. - Szkoda, bo powinien taką sytuację zamienić na bramkę. Djibril ma świetne warunki fizyczne i często znajduje się w dobrych sytuacjach po stałych fragmentach. To powinna być bramka - żałuje pomocnik Korony.
I kontunuuje: - Potem swoją szansę po dograniu Łukasza Kosakiewicza z rzutu wolnego miał też Elia Soriano. To była sama końcówka pierwszej połowy. Bramka do szatni na pewno zmieniłaby optykę Lecha na drugą część meczu, ale o tym możemy sobie teraz tylko gdybać. Wychodzimy na drugą połowę i dostajemy po chwili bramkę na 2:0 po kuriozalnej sytuacji po wybiciu bramkarza. Nie tak to miało wyglądać - przyznaje 26-latek, który cały czas musi walczyć o powrót do dobrej dyspozycji. W ostatnich meczach "Żuber" musiał godzić się z rolą rezerwowego, a w Poznaniu na boisku pojawił się w przerwie meczu, kiedy zmienił Mateja Puckę.
To może zaskakiwać. Szczególnie, że jeszcze do niedawna trudno było sobie wyobrazić drużynę Korony bez tego zawodnika. W pierwszych dziewięciu kolejkach Żubrowski był pewniakiem do gry w składzie i w każdym meczu spędzał na boisku pełne 90 minut. Teraz to się zmieniło. - Pucharowy mecz w Sandomierzu na pewno miał swoje konsekwencje i takie jest prawo trenera. Brałem w nim udział, zaprezentowałem się - tak jak cała drużyna - słabo, więc szkoleniowiec nie miał co zmieniać w porównaniu do wygranego meczu w Krakowie z Wisłą - mówi pomocnik.
- Każdy z nas musi walczyć o swoje miejsce w składzie. W trakcie tej przerwy na kadrę trenowałem na treningach naprawdę dobrze, podobnie w sparingu z GKS Katowice. Szkoda, że dziś nie udało nam się odwrócić losów tego spotkania. Za tydzień gramy z Cracovią i to trener będzie decydował o ustawieniu drużyny na to spotkanie. Liczę na to, że z powrotem zagoszczę w pierwszym składzie i tego miejsca już nie oddam - kończy pomocnik Korony.
fot: Maciej Urban
Wasze komentarze
Cebula świetnie. Janic dla mnie to statysta. Petrak jest defensywny wiec ciezko od niego wymagac wiecej z przodu. Arveladze również super - utrzymanie przy piłce przyjecie drybling - tego brakowało przed jego wejściem. Moim zdaniem powinien grac za Janica
I bramka po stronie Kallaste ale to nie jego wina- był w akcji w ataku wtedy któryś ze środkowych lub defensywny pomocnik powinni go asekurować niestety petrak zrobił to o wiele za późno