Kiedy przyjeżdżaliśmy tu dwa lata temu, była pełna hala. Przykro mi
Wiele powodów do zadowolenia po zwycięstwie na Orlen Wisłą Płock mają zawodnicy PGE VIVE Kielce. Mistrzowie Polski po raz kolejny udowodnili swoją dominację w lidze, nie dali odwiecznemu rywalowi żadnych szans i pewnie triumfowali 31:24. - Nie chodziło o to, by zdobyć jak największą liczbę bramek, bo tu nie ma rewanżu tak, jak byłoby to na przykład w finale. W drugiej połowie graliśmy spokojnie, kontrolowaliśmy wynik - mówi Michał Jurecki, zawodnik PGE VIVE.
Przed meczem atmosfera w Płocku była bardzo gęsta, a porażka Wisły z kielczanami na pewno tej sytuacji nie poprawia. "Nafciarze" z czterech ostatnich spotkań w PGNiG Superlidze wygrali tylko raz, z jedną z najsłabszych drużyn w stawce, Arką Gdynia. - W każdym meczu ligi polskiej mamy dwa cele: wygrać i zakończyć spotkanie w zdrowiu. Nie myśleliśmy o tym, co dzieje się w Płocku. Słyszeliśmy o ich problemach z prasy, ale to są właśnie ich problemy, my mamy swoje - od początku sezonu nie graliśmy jeszcze w szesnastoosobowym składzie - podkreśla Jurecki.
REKLAMA
- Graliśmy w dziesięciu, jedenastu, dwunastu, trzynastu, zdarzyło nam się w czternastu, ale znowu wróciliśmy do trzynastu. Patrzymy na siebie, nie na przeciwnika. Od początku byliśmy bardzo skoncentrowani. Dość przykra sytuacja, bo kibice zawsze są częścią sportu, także w Płocku. Pamiętam, że jeszcze dwa, trzy lata temu, gdy tu przyjeżdżaliśmy, była pełna hala. Teraz brakuje tu zorganizowanego dopingu. Przykro mi z tego powodu - zwraca uwagę 33-latek.
fot: Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
To już nie była święta wojna... Co najwyżej rekolekcje :D