Każdy mecz w Lidze Mistrzów jest jak wojna. Będziemy walczyć o pierwsze miejsce
Świetne widowisko w niedzielny wieczór stworzyły ekipy PGE VIVE Kielce oraz Vardaru Skopje. Mistrzowie Polski triumfowali 31:27, a w całym meczu nie zabrakło sportowych emocji, walki i pięknych akcji. Żadna z drużyn nie odstawiała nogi, czego potwierdzeniem były dwie czerwone kartki - po jednej dla zawodników obu zespołów. Dzięki tej wygranej kielczanie zrównali się punktami z Macedończykami oraz Hiszpańską FC Barceloną Lassa.
- Wszystkie mecze w Lidze Mistrzów są bardzo ciężkie - nie ma wątpliwości Artsem Karalek, obrotowy PGE VIVE - To najmocniejsza grupa, więc wszystkie mecze są jak wojna. Musimy walczyć i będziemy walczyć o pierwsze miejsce! - podkreśla Białorusin.
REKLAMA
Kielczanie prowadzili grę od samego początku i nie wypuścili prowadzenia ani na sekundę. Wygrana potyczka z liderem kosztowała ich wiele sił, ale sprawiła ogromną radość. - To był bardzo twardy mecz, na razie zdecydowanie najcięższy - mówi Arkadiusz Moryto. - Emocje udzielały się każdemu. Kluczem do zwycięstwa było popełnianie małej ilości błędów - dodaje.
- Kiedy zszedł Alex, rywale wyszli "z jedynką" do przodu. Myśleli, że jeśli wyjdą do "Cindry", nie będzie komu grać. Wtedy na prawe rozegranie wszedł Blaż Janc, który jest równie szybki i "zmiótł" końcówkę meczu. Wytrzymaliśmy nerwówkę. Wygrywaliśmy cały mecz, Vardar nas gonił, ale nie mógł nas złamać. Byli blisko, ale nie przełamali nas, nie doskoczyli do remisu i ani raz nie wyszli na prowadzenie. To było naszą siłą - analizuje młody skrzydłowy.
Teraz Ligę Mistrzów czeka dwutygodniowa przerwa. Następny mecz w tych rozgrywkach kielczanie rozegrają dopiero 4 listopada, kiedy zmierzy się na wyjeździe z FC Barceloną. Teraz przed mistrzami Polski ważna rywalizacja w lidze. W środę zagrają w Płocku z Orlenem Wisłą.
- Ograniczyliśmy straty do minimum. Można powiedzieć, że ten mecz był takim przetarciem przed Płockiem. Cieszę się, że zagramy u nich. Jedziemy tam tylko po zwycięstwo - kończy Mateusz Jachlewski, skrzydłowy PGE VIVE.
fot: Grzegorz Ksel