Trzecia kolejka na przełamanie? Celem powtórka historii sprzed roku
Rok temu to właśnie 3. kolejka przyniosła przełamanie drużynie Gino Lettieriego i pozwoliła jej zainkasować pierwszy komplet punktów w Ekstraklasie. Czy teraz historia się powtórzy? Zniecierpliwieni długim oczekiwaniem na zwycięstwo żółto-czerwoni z pewnością z takim zamiarem wyjdą na murawę stadionu w Płocku. Zadanie nie będzie jednak łatwe, gdyż rywale stanowią zespół, który w maju otarł się o awans do europejskich pucharów.
Kielczanie nie mają dobrych wspomnień z obiektu „Nafciarzy”. W marcu przegrali bowiem na nim 0:2, a w maju aż 1:4. Płocczanie kroczyli wówczas do zajęcia miejsca w pierwszej czwórce, co ostatecznie jednak im się nie udało, gdyż w ostatniej kolejce uczynił to Górnik Zabrze.
REKLAMA
Obecnie Wisła to już jednak nieco inna drużyna. Przede wszystkim opuścił ją trener Jerzy Brzęczek, który przyjął posadę selekcjonera reprezentacji Polski. Jego miejsce zajął na Mazowszu Dariusz Dźwigała, który do ligi wszedł dość przeciętnie.
Na inaugurację ekipa z Płocka dość pechowo przegrała u siebie 1:2 z Lechem Poznań, tracąc gola w samej końcówce. Potem natomiast osiągnęła w wyjazdowym starciu z Górnikiem Zabrze taki sam wynik co Korona Kielce – remis 1:1. Biorąc pod uwagę porażkę żółto-czerwonych 1:2 z Legią Warszawa, piątkowi rywale mają więc tyle samo punktów i identyczny bilans bramek.
W płockich szeregach jest dwóch piłkarzy z przeszłością w Koronie. To ściągnięty latem z kieleckiej ekipy Krystian Miś oraz jej wychowanek Karol Angielski.
Nie do końca wiadomo, czy kielczanie zmierzą się z Wisłą w pełnym składzie. Do pełnej dyspozycji trenera jest nieobecny w starciu z Legią Elia Soriano, ale jeszcze w środę indywidualnie trenowali Maciej Górski i Adnan Kovacević. Według naszych informacji, obaj piłkarze powinni być do dyspozycji trenera Gino Lettieriego na mecz w Płocku, ale nie można wykluczyć innej decyzji szkoleniowca.
Żółto-czerwoni powalczą nie tylko o dopisanie sobie trzech punktów, ale i o dobre humory na prawie dwa tygodnie pracy. Aż 10 dni wyniesie bowiem przerwa pomiędzy pojedynkiem na Mazowszu a kolejnym starciem kielczan, w którym dopiero w poniedziałek, 13 sierpnia, podejmą na Kolporter Arenie Śląsk Wrocław.
Mecz 3. kolejki LOTTO Ekstraklasy pomiędzy Wisłą Płock a Koroną Kielce rozpocznie się w piątek, 3 sierpnia o godzinie 18:00. Jako sędzia główny spotkanie to poprowadzi Łukasz Szczech z Warszawy. Serdecznie zapraszamy na relację na żywo z płockiego stadionu na nasz portal, gdzie tradycyjnie opublikujemy dużo zdjęć i informacji już przed pierwszym gwizdkiem sędziego.
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
PS:
Nominowani do kontuzji i ławki po pół roku , Soriano , Diaw , Żuber i Możdżeń (choć ten liczy jeszcze na transfer i stabilizację)
Już z tego Waszego czarnowidztwa można boki zrywać.
I pewnie nie widzielibyśmy w niej niczego złego (takie prawo nowego właściciela, że może ułożyć klocki po swojemu), gdybyśmy nie mieli wrażenia, że ogrom zmian nie wynika z przemyślanej i długofalowej wizji, a zwykłego cebulactwa. W banalny sposób wypuszczono w tym oknie choćby…
a) Jacka Kiełba, któremu klub zaoferował tylko jednoroczny kontrakt (mimo że początkowo rozmawiano o trzyletnim),
b) Macieja Gostomskiego, z którym klub odwlekał podpisanie nowej umowy (a potem sprzątnęła mu go sprzed nosa Cracovia, o czym prezes klubu nawet nie wiedział),
c) Zlatana Alomerovicia, którego pod koniec sezonu sadzano na ławce, by automatycznie nie przedłużył się jego kontrakt (liczono, że bramkarz zgodzi się na przedłużenie bez zagwarantowanej na piśmie podwyżki),
d) Nabila Aankoura, którego umiejętności w mediach podważał prezes.
Przy odrobinie sprytu można było tych piłkarzy utrzymać, tymczasem znaleźli sobie oni już nowych pracodawców. Korona chce za wszelką cenę oszczędzać. A skoro oszczędza – znaczy, że nie ma. Albo – że wydaje pieniądze na głupoty.
Prezes Korony Kielce powinien odpowiedzieć sobie na następujące pytania:
– czy łatwiej byłoby zaproponować dwuletni kontrakt Jackowi Kiełbowi, gdyby nie trzeba było wypłacać co miesiąc dużej pensji Fabiana Burdenskiego?
– czy łatwiej byłoby o podwyżkę dla Zlatana Alomerovicia, gdyby nie trzeba było wypłacać co miesiąc dużej pensji Fabiana Burdenskiego?
– czy łatwiej byłoby zaproponować dobre umowy Goranowi Cvijanoviciowi czy Radkowi Dejmkowi, gdyby nie trzeba było wypłacać co miesiąc dużej pensji Fabiana Burdenskiego?
Odpowiedź na wszystkie pytania jest prosta: oczywiście, że tak.
Korona Kielce wolała jednak opłacać Fabianowi Burdenskiemu pensję na poziomie pierwszego składu aż do czerwca 2018, mimo że od lutego piłkarz NIE grał meczów, NIE przychodził na treningi i NIEwykonywał żadnych obowiązków wynikających z kontraktu zawodnika (poza – rzecz jasna – indywidualnym treningiem w domowym zaciszu, niewykluczone, że popartym zwolnieniem lekarskim). W Kielcach uznano zatem, że oferowanie dwuletniego kontraktu Kiełbowi (zasłużonemu piłkarzowi) rozsądne nie jest, za to opłacanie półrocznych wakacji synowi właściciela już tak. Czy to mądra polityka kadrowa?
Sprawa pewnie nie budziłaby wątpliwości, gdyby Dieter Burdenski jako właściciel hojnie sypał własnym groszem, tymczasem póki co raczej – jak to się ładnie mówi – optymalizuje wydatki, a ważną częścią rocznego budżetu jest choćby coroczna transza od miasta w wysokości 2,5 miliona złotych, jaką zagwarantował sobie przy przejęciu klubu. A więc pisząc wprost – klub zasponsorował półroczne wakacje własnemu synowi właściciela także z miejskiej kasy. Próbowaliśmy zapytać prezesa Korony o ustosunkowanie się do opłacania wakacji parodystom, ale rozmawiać oczywiście nie chciał.
Fabian Burdenski nie dał Koronie nic, zabrał za to roczny kontrakt na poziomie pierwszego składu. Na umowy dla prawdziwych piłkarzy pieniędzy jednak nie ma. Jak rozsądnie wydawać pieniądze, w Kielcach mogą dowiedzieć się już dziś – wystarczy dłużej porozmawiać z osobami decyzyjnymi w Wiśle Płock. Klubu będącego na przeciwległym biegunie słowa „rozsądek”.
Nie ma szans ...
Kiedy wy ciamajdy z Weszło nauczycie się, że zawodnikowi oferuje się kontrakt mając na uwadze jego obecną formę, a nie zasługi? Kiełb w zeszłym sezonie kopał się po czole, zaliczał wyraźny zjazd formy, która, patrząc w jego metryczkę, już raczej do góry nie pójdzie. To jest właśnie przykład rozsądnej i przemyślanej decyzji – nieoferowanie długiego kontaktu zawodnikowi, który nie rokuje dobrej formy. Kiełb miał być takim łakomym kąskiem dla połowy ekstraklasy i miała to być kwestia czasu, jak jakiś klub z top 8 go przygarnie, a on tymczasem został pięknie zweryfikowany lądując w wyśmiewanym przez was polu kukurydzy. O tym nie napiszecie, bo trochę głupio przyznać się do błędu?
Co do Burdenskiego, to bylibyście pierwsi, którzy krzyczeliby „skandal! nie płacą mu, mimo że ma ważny kontrakt!” Parodyści i hipokryci.
No, ale chyba zdajecie sobie sprawę, że to jest syn prezesa (a w naszej ekstraklasie synalkowie odpierdalają różne rzeczy), a poza tym ile ta – wg. was – „duża pensja” wynosi? 5 tysiący euro miesięcznie? Czy 10? Nie wiem jakich pierdół wam Jacuś naopowiadał, ale on na pewno nie głodował, i z pewnością zarabiał więcej. Czy liczby go broniły? Owszem, ale będąc na kilkunastu meczach Korony stwierdzę, że chłop miał siły na 40 minut, potem snuł się po boisku. Najlepiej to wyglądało, gdy wchodził z ławki, wtedy wpadały bramki czy asysty. Nie mówię, że w przypadku Fabiana tak powinno być, żeby za pierdzenie w fotel dostawał kasę, ale widocznie ma prawo, ze względu na właściciela klubu, którym jest ojciec.
Zresztą zobaczcie: stary Burdeński rok temu, gdy kupił klub mówił o tym, że chce zarabiać. Mioduski popukał się w głowę, twierdząc, że na tym poziomie nie da się, trzeba cały czas dokładać itd. No ale widocznie się da. Stary Niemiec ma łeb na karku, w odróżnieniu od Rutka czy Miodka, który uczył się fachu od najlepszych krętaczy typu Kulczyk, a w Legii mamy do czynienia z syfem (po meczu ze Spartakiem nabawili sie jakiejś „zielonki”).
Burdeński: dostaje kasę od miasta – 2,5 miliona zł. , od Ekstraklasy (średnio 7 milionów zł.), sponsorzy sypną też pewnie ze 3, kibice dają za te bilety niech będzie z 200 000 zł na mecz, także kupując smaczne kiełbaski z firmy „Kurnik” (poważnie), wykonane z najlepszej jakości mięsa, z doskonałymi sosami firmy Fanex, to też kolejna kasa.
W sumie: no chłop coś tam zarobi. Myślę, że tej nadwyżki się trochę zbierze, to te płace będą szły w górę i przyjdą lepsi zawodnicy.
Wiadomym jest, że właściciel nie czuje żadnego przywiązania do Korony, czy tym bardziej do Kielc, bo to jest tylko biznes, ale ja mu zaufałem, bo jeśli tak dalej pójdzie, Korona będzie grała w ekstraklasie, to nic złego się nie będzie działo, a moze być nawet lepiej.
Dlatego zamiast cały czas narzekać; może dajcie zarządowi budować zespół według ich wizji, a hejtować dopiero jak nic z tego nie wyjdzie.