Trzy ciosy Wisły Kraków w Kielcach. Korona przegrywa czwarty mecz z rzędu
Kiedy patrzyło się z jakim zaangażowaniem na mecz z Wisłą Kraków wyszli piłkarze Korony Kielce, można było spodziewać się, że emocji w tym spotkaniu nie zabraknie. Korona grała w piłkę, jednak bramki strzelała tylko Wisła. I to ona zachowała się jak wytrawny bokser, którzy trzema ciosami odebrał gospodarzom szanse na jakiekolwiek punkty. Szybki gol w 5. minucie meczu, bramka do szatni oraz kolejna tuż po przerwie - te trzy ciosy powaliły dziś żółto-czerwonych na deski.
W niedzielnym spotkaniu Korona musiała radzić sobie bez czterech podstawowych zawodników. Mimo to trener Gino Lettieri zestawił na mecz z Wisłą niemal najmocniejszą jedenastkę, jaką tylko dysponował. Od pierwszej minuty na boisko wybiegł strzelec honorowej bramki z Legią, Goran Cvijanović, a także ostatnio rezerwowi: Marcin Cebula i Mateusz Możdżeń.
Kielczanie wyszli na mecz bardzo zmotywowani, co było widać już od pierwszego dotknięcia piłki. Na Kolporter Arenie wymiana ciosów trwała już od pierwszego gwizdka sędziego. Zwycięsko wyszli z niej jednak piłkarze "Białej Gwiazdy", którzy już w 5. minucie meczu objęli prowadzenie. Z piłką w polu karnym Korony zatańczył Carlitos, który z łatwością ograł statycznych defensorów gospodarzy, a na koniec wykończył całą akcję preceyzyjnym strzałem.
REKLAMA
Szybko stracona bramka dała się we znaki w poczynania kielczan. Korona od razu rzuciła się do odrabiania strat: długo utrzymywała się przy piłce, rozważnie konstruowała kolejne akcje ofensywne. Co najważniejsze - akcje te nie kończyły się na defensywie Wisły. Do strzałów dochodzili Cvijanović oraz Gardawski, ale ich próby były blokowane lub niecelne.
Jeszcze bliżej bramki kielczanie byli w 21. minucie meczu. Ze stojącej piłki dośrodkował Cvijanović, jednak strzał Kovacevicia został w porę zablokowany przez interweniującego obrońcę wiślaków.
Tempo spotkania było naprawdę wysokie. Kielczanie nie podłamali się straconym golem, grali odważnie, szukali swoich szans do wyrównania. Taka nadarzyła się w minucie 23. Składną akcję Korony strzałem kończył Cebula, ale po drodze piłka trafiła jeszcze w rękę Frana Veleza. Sędzia zawahał się, obejrzał całą sytuację na wideo, ale po analizie VAR nie zdecydował się podyktować jedenastki.
Kielczanie atakowali dalej, ale to w 31. minucie to Wisła wyszła z groźnym kontratakiem. W świetnej sytuacji do zdobycia bramki stanął Carlitos, jednak w momencie strzału znalazł się na pozycji spalonej.
Kolejna minuta i kolejna akcja. Tym razem na drugą bramkę. Z piłką w pole karne wpadł Możdżeń, odegrał do Kaczarawy, a Gruzin bez trudu skierował piłkę do siatki. Stadion eksplodował z radości, ale... na krótko. Po konsultacji VAR sędzia nie uznał bramki, dopatrzył się spalonego. Wisła dalej prowadziła w Kielcach 1:0.
W grze kielczan było widać dużą sportową złość. Upust swoim emocjom dał parę chwil później Mateusz Możdżeń, który oddał mocny strzał z dystansu. Niestety, piłka minimalnie minęła bramkę Juliana Cuesty.
Niewykorzystane sytuacje zemściły się na dwie minuty przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę meczu. Korona grała piłką, ale to Wisła po raz drugi w tym spotkaniu trafiła do siatki rywala. Podanie Pola Lloncha celnym strzałem wykończył Jesus Imaz i tym samym podwyższył wynik rywalizacji na 0:2.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Kielczanie w dalszym ciągu atakowali, starali się zdobyć kontaktową bramkę. Pomóc miała w tym obecność na boisku drugiego napastnika - Elii Soriano, który zmienił po pierwszej połowie Ivana Jukicia. Kielczanie mieli swoje okazje. Za każdym razem górą był jednak Cuesta, który wygrywał pojedynki z Gardawskim oraz Kaczarawą.
Swoją sytuację mieli także wiślacy. Groźna szarża Jesusa Imaza omal nie zakończyła się samobójczym trafieniem Kovacevicia, a na szczęście Koroniarzy futbolówka po interwencji obrońcy przeleciała nad poprzeczką bramki Zlatana Alomerovicia.
Kolejne minuty to obraz wyrównanej gry. Kielczanie długo utrzymywali się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. W 70. minucie fatalny błąd popełnił Akos Kecskes, który stracił piłkę przed własnym polem karnym. Do futbolówki dopadł Carlitos i po raz drugi tego dnia skierował futoblówkę do siatki. Korona przegrywała z Wisłą już 0:3.
Blisko honorowego gola był w 82. minucie Jacek Kiełb, ale piłka po jego strzale przeleciała obok prawego słupka bramki Juliana Cuesty. Po chwili raz jeszcze kieleckiej bramce zagroził Carlitos, ale tym razem przegrał pojedynek z Alomeroviciem. Hiszpan miał dziś prawdziwy ciag na bramkę. Jeszcze jeden strzał oddał w doliczonym czasie, kiedy próbował lobować Zlatana Alomerovicia, ale przestrzelił.
Więcej bramek w Kielcach nie padło. Korona musiał uznać wyższość krakowskiej Wisły, przegrywając przed własną publicznością 0:3.
Następny mecz Korona rozegra już w najbliższą środę, kiedy zmierzy się na wyjeździe z Górnikiem Zabrze. Początek spotkania o godz. 18:00.
Korona Kielce - Wisła Kraków 0:3 (0:2)
Bramki: Carlos Lopez (5', 70'), Imaz (43'),
Korona: Alomerović – Rymaniak, Kovacević, Kecskes, Gardawski – Cebula, Możdżeń (63' Kosakiewicz), Cvijanović (69' Kiełb), Janjić, Jukić (46' Soriano) – Kaczarawa
Wisła: Cuesta – Arsenić, Wasilewski, Velez, Bartkowski – Halilović, Cywka, Llonch, Boguski (88' Małecki) – Carlitos (89' Ondrasek), Imaz (70' Kostal)
Żółte kartki: Jukić, Alomerović, Kovacević, Gardawski - Boguski, Cuesta, Halilović
Widzów: 7867
Wasze komentarze
Znowu wtopa! W Zabrzu będzie kolejna, bo Górnik biedny jak mysz kościelna, ale ma to coś, czego nie mają grajki w Kielcach. O ambicji nawet nie wspominam. Kielce powinny zakazać używania nazwy klubu "Korona" bo to jest profanacja tego zwrotu.
Niech się przemianują na nazwę Miękkie Faje Kielce.
Lettieri, co tam gadałeś trenerowi Wisły? Że tak naprawdę to twój zespół wygrał ten mecz, bo bramki dla Wisły to były prezenty?
I jeszcze pytanie do Długosza. Czy nadal uważasz, że jest szansa na czwarte miejsce? Oszukałeś kibiców, którzy przyszli na stadion. A z drugiej strony, jak chcą tracić swoje pieniądze, to niech je tracą i sponsorują nieudaczników.
Dobry mecz Korony? Wynik 0:3 mówi wszystko o tym dobrym meczu. A Wisła niedawno przegrała u siebie z przeciętną Legią, którą łoiła Nieciecza, Sandecja, parę innych ekip z drugiej ósemki.
"Miałeś chamie złoty róg", ktoś powinien Lettieriemu i Zającowi te słowa zacytować i wyjaśnić ich znaczenie, bo na pewno by ich nie zrozumieli.
Brawo panowie za walkę i zaangażowanie.
Prawdziwy kibic potrafi to docenić.
Pieski tylko szczekają.
Mnie taka jedna refleksja się nasuwa po tym meczu , tak siedziałem na tej trybunie i patrzyłem na to DNO na boisku i po pierwszej bramce nawet przekląłem siarczyście ale tak w miarę upływu czasu i drugiej bramce pomyślałem po H...... mam zdzierać sobie gardło kląć na czym świat stoi jak na boisku trzech patałachów którzy byliby w stanie mnie zrozumieć i dałem sobie spokój ...
i może nawet byłoby ok bo nawet najlepszym się zdarzy gorszy mecz , ale jak usłyszałem z "Młynu" "....nic się nie stało ...." to aż mnie Qrwi....ca wzięła , posrało się wam w mózgach ???? skiślacy bluzgali na was na czym świat stoi a wy "...nic się nie stało...." Sory kretyni , Fanatyk NIE !!!! równa się bezmózg , przynajmniej tak było gdy ja byłem ultrasem , jak grają do du.....py to grają do du...py a , nie "...nic się nie stało ..."
teraz mamy 8 punktów straty do pucharków i ta sama 8 będzie na koniec i oby tylko Cracovia przeskoczyła nas w ilości punktów
Korona wlasnego stylu nie wypracuje, bo trwało by to w nieskończoność. To jest zawodowstwo a nie amatorski klub. Tam jest rotacja pilkarzy i każdorazowo trzeba zgrywać drużynę bo jedni odchodzą a inni przychodzą.
Wydawało się, ze Korona miała swój styl grając w rundzie jesiennej. Po co było to niszczyć? Trzeba było to doskonalić rozbudowywać, a nie rujnować. Korona z każdym meczem gra coraz gorzej, a nie coraz lepiej. Akurat z Wisłą mogła sobie pograć, bo Wisła dotychczas nic wielkiego nie pokazała, a z Legią grała tak, że zęby puchły. Koronę zlała, bo wykorzystała frajerów. To po drugie.
I po trzecie. O debiutanckim sezonie może mówić Górnik, który nie dość, że biedny, zadłużony, to jeszcze gra najmłodszym zaciągiem piłkarzy. I jakoś też są w ósemce i to ich nie zadowala. Mają ambicje wygrywać, rozwijać się i to im nie koliduje w żaden sposób z wygrywaniem meczy, bądź niezłą postawą w nich, mimo problemów kadrowych.
Czujesz różnicę, czy nadal będziesz próbował wciskać ludziom ciemnotę? A jeśli siedzisz w tej układance klubowej to po prostu powiedz. Miej odwagę.
: Dawajcie teraz gramy o wszystko "dżinetti" wchodź na boisko. A potem koleś się pyta jak się trener nazywa. To są prawdziwi kibice. Hehe. Śmiać mi się chciało z tego niesamowicie