Luz zostawmy na kiedy indziej. Kości będą trzeszczały
Już dziś o godz. 18 początek pierwszego półfinałowego starcia Korony Kielce z Arką Gdynia w Pucharze Polski. Stawka niebagatelna - finał rozgrywek na PGE Narodowym w Warszawie. - Bez dwóch zdań zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważny jest to mecz – nie tylko dla nas, ale dla całego klubu i dla kibiców, wszystkich ludzi związanych z Kielcami. Zagrać w finale to już jest coś. Dziś dzieli nas od tego naprawdę krótka droga – mówi przed pucharową rywalizacją Bartosz Rymaniak, obrońca Korony.
- Przede wszystkim musimy podejść z respektem do przeciwnika. Arka nie tylko dobrze radzi sobie w lidze, ale będzie także chciała powtórzyć sukces w pucharze sprzed roku. To będzie ciężki mecz, ale znamy swoją wartość. Kibice śpiewali ostatnio “ligę już mamy, na puchar czekamy”. Podpisuję się pod tym. W środę trzeba wyjść zaangażowanym tak, jakby to był ostatni mecz każdego z nas w przygodzie z piłką – podkreśla “Ryman”.
REKLAMA
Gdynianie doskonale znają smak triumfu w tych rozgrywkach. Przed rokiem żółto-niebiescy pokonali w finale na PGE Narodowym po dogrywce Lecha Poznań. Korona w swojej historii w finale zagrała tylko raz – miało to miejsce jedenaście lat temu.
- Meczów ligowych jest trzydzieści siedem, a jak się w jednym podwinie noga, to zawsze ma się kolejną szansę, aby odrobić stratę punktową i zmazać plamę. A tutaj, w pucharze zostały nam tylko dwa mecze od osiągnięcia celu. Doszliśmy już dosyć wysoko, ale zrobiliśmy to bardzo zasłużenie. Powinniśmy tak do tego podejść. Zasłużyliśmy na ten półfinał i stać nas na to, aby zagrać w maju w Warszawie – stwierdza wice kapitan kieleckiego zespołu.
Nie ma wątpliwości, że w środowym pojedynku emocji nie zabraknie. Trener Arki, Leszek Ojrzyński po raz kolejny wraca do Kielc, gdzie pracował w latach 2011-2013. Siłą jego drużyny jest niewątpliwie dobre przygotowanie fizyczne, ale i mocne stałe fragmenty gry. Kielczanie nie mają wątpliwości - to będzie typowy mecz walki. - W środę piłka nożna zejdzie na dalszy plan. Spotkają się dwa zespoły, które wygrywają przeważnie wtedy, kiedy potrafią zdominować rywala fizycznie. To starcie takie właśnie będzie. Pamiętamy ostatni mecz z Arką, w którym przegraliśmy u siebie 0:3. Chcemy się za to zrehabilitować, bo troszkę za łatwo pozwoliliśmy rywalom wywieźć trzy punkty z Kielc. Musimy walczyć jeden z drugiego, pokazać charakter nie na sto, ale dwieście procent. Jeśli wyjdziemy na to spotkanie tak zaangażowani, jak to mówię, to jestem pewien, że będzie dobrze - stwierdza 28-latek.
Żółto-czerwoni do środowego starcia przystępują z chłodną głową. W sobotę zapewnili sobie utrzymanie w lidze i awans do grupy mistrzowskiej ekstraklasy. Co innego Arka – gdynianie w dalszym ciągu walczą o pierwszą ósemkę. Są jednak bardzo zmotywowani – w sobotę pokonali przed własną publicznością 1:0 Legię Warszawa, ale na kolejkę przed końcem fazy zasadniczej z 40 punktami zajmują dziewiąte miejsce w tabeli. Kluczowy dla Arki okaże się zatem sobotni, derbowy pojedynek z Lechią Gdańsk.
- Gdy zespół jest pod presją, to pewne elementy nie są wykonywane tak, jak powinny. Arka na pewno ma to z tyłu głowy, bo do soboty nie będą jeszcze wiedzieć, w której grupie będą się mierzyć po zakończeniu fazy zasadniczej. Z tego powodu to my powinniśmy mieć więcej luzu w głowach. To będzie taki typowy mecz walki. Luz zostawmy na kiedy indziej. W środę trzeba się spiąć i nie grać ładnie dla oka, ale skutecznie. Kości mają trzeszczeć. Tu ma być walka o każdy centymetr boiska - podkreśla Rymaniak.
- Chciałbym zaprosić na ten mecz wszystkich kibiców. W końcu dopisała pogoda i nie trzeba zakładać na mecz rękawiczek. Oby przyszło jak najwięcej ludzi i nam pomogło. Chcemy zrobić pierwszy krok, aby w maju na Narodowy pojechały całe Kielce - kwituje defensor.
Początek środowego spotkania Korony z Arką dziś o godz. 18 na Kolporter Arenie w Kielcach.
fot: Maciej Urban
Wasze komentarze