Dostało nam się za ten mecz od Lettieriego. Musieliśmy przyjąć to na klatę
Lepszego początku rundy wiosennej - pod kątem indywidualnym - Jacek Kiełb chyba nie mógł sobie wymarzyć. Popularny "Ryba" wystąpił od pierwszej minuty w obu wyjazdowych spotkaniach Korony Kielce z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza oraz Sandecją Nowy Sącz i zdobył w nich bramkę oraz zanotował dwie asysty. Teraz ostrzy sobie zęby na mecz z Lechem Poznań, a więc swoim byłym klubem.
Do czwartkowego popołudnia wydawało się, że 30-latek jest pewniakiem do zajęcia miejsca w składzie Korony Kielce na to spotkanie. Jednak podczas sparingu z trzecioligowym Spartakusem Daleszyce niespodziewanie przedwcześnie opuścił boisko, mocno utykając na prawą nogę. Pierwsze doniesienia nie były pozytywne - zawodnik podkręcił staw skokowy, więc jego występ przeciwko Lechowi stanął pod znakiem zapytania.
REKLAMA
Dziś okazuje się, że uraz nie jest aż tak poważny. - Wszystko jest OK - uspokaja Kiełb, który liczy, że w niedzielę po raz trzeci w tym roku wystąpi na boisku od pierwszej minuty. Na tę chwilę nie jest jednak jeszcze pewne, czy zawodnik będzie w pełnej dyspozycji trenera Gino Lettieriego na to spotkanie.
Pomocnik na boisku z pewnością by się przydał, bo wyzwanie przed gospodarzami stoi duże. - Nie ma co ukrywać, że Lech to najmocniejszy z przeciwników, z jakimi dotychczas mierzyliśmy się na wiosnę. Ale zagramy u siebie, przed własną publicznością, na co wszyscy czekaliśmy już od dłuższego czasu. Zrobimy wszystko, abyśmy po meczu mogli się cieszyć razem z kibicami - mówi popularny "Ryba".
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwy mecz. Lech gra o dużo większe cele niż ekipy, z którymi graliśmy przed tą kolejką. Ale my również mamy swoje cele, które także chcemy zrealizować, więc skupiamy się tylko na sobie. Wierzę, że w niedzielę będziemy mogli dopisać do swojego konta kolejne trzy punkty - dodaje.
Lech nigdy nie należał do ulubionych przeciwników kieleckiego zespołu. Kielczanom zawsze grało się z "Kolejorzem" ciężko, jednak były to spotkania, w których nigdy nie brakowało emocji i wrażeń. Podobnego meczu można spodziewać się i tym razem. Będzie to jednak spotkanie, które zweryfikuje, na jakim tak naprawdę poziomie podopieczni trenera Gino Lettieriego znajdują się obecnie. - Dwa pierwsze mecze mamy już za sobą, a przed nami jeszcze dużo grania. Teraz skupiamy się wyłącznie na Lechu, ale za chwilę czekają nas kolejne starcia: z Wisłą Kraków, z Pogonią. Nie można oceniać nas przez pryzmat tego jednego spotkania. Na pewno zrobimy wszystko, aby nie zawieść naszych kibiców - podkreśla Kiełb.
Co będzie kluczem do sukcesu? - Myślę, że jeżeli uda nam się narzucić przeciwnikowi swój rytm gry, a Lech się do tego dostosuje, to wygramy ten mecz. Musimy jednak zwrócić swoją uwagę na całą drużynę "Kolejorza", a nie na wybranych zawodników - zaznacza skrzydłowy Korony.
Popularny "Ryba" barwy Lecha reprezentował w latach 2010-2012 (z roczną przerwą na pobyt w... Kielcach). W swojej karierze przeciwko "Kolejorzowi" mierzył się już kilka razy i nigdy dodatkowo nie trzeba było go motywować na te spotkania. Niestety, nieraz zdarzało się, że musiał opuścić taki mecz z powodu kontuzji, a czasem te spotkania przeciwko poznaniakom nie wychodziły tak, jakby tego oczekiwał. Tak było m.in. jesienią, kiedy Kiełb przestrzelił rzut karny, a Korona mimo niezłej gry uległa Lechowi 0:1.
- Niektórzy dziennikarze z Poznania cały czas mają do mnie takie podejście, do dziś żyją tym, co było kilka lat temu. To było kiedyś i nie ma co do tego teraz wracać. Nie będę się przed tym także bronił, ponieważ mogę się obronić tylko na boisku. Miałem różne mecze, ale to już jest przeszłość. Teraz będę starał się, aby najbliższe spotkania - nie tylko te przeciwko Lechowi - były dobre w moim wykonaniu - podkreśla skrzydłowy Korony.
Od początku rundy Kiełb prezentuje jednak wysoką formę. W dwóch pierwszych meczach strzelił jedną bramkę i zanotował dwie asysty. Teraz ten dorobek może powiększyć już w najbliższą niedzielę. - Ja cały czas powtarzam, że najważniejsze jest dobro całej drużyny. Jeżeli ja będę dobrze grał, to na pewno pomogę Koronie, a kibice i przede wszystkim trenerzy będą ze mnie zadowoleni - dodaje Kiełb.
- Myślę, że kibiców nie trzeba dodatkowo zachęcać do przyjścia na ten mecz. Gramy z bardzo mocnym przeciwnikiem, kandydatem do mistrzostwa Polski. Wierzę, że trybuny się zapełnią, a kibice pomogą nam. Bardzo potrzebujemy ich wsparcia - mówi "Ryba".
Spotkanie z Lechem otwiera jednocześnie intensywny tydzień w wykonaniu kielczan. W przeciągu sześciu dni Koroniarze rozegrają trzy spotkania. Zapunktowanie w każdym z nich mocno przybliży ich do awansu do upragnionej "ósemki". - Do końca rundy zasadniczej zostało siedem kolejek, czyli 21 punktów do zdobycia. Najbliższe mecze na pewno zadecydują o tym, które miejsce w tabeli zajmiemy. My mamy swój cel - pierwsza ósemka - i na pewno będziemy chcieli osiągnąć go jak najszybciej - zaznacza Kiełb.
REKLAMA
Trener Gino Lettieri zarzucił swoim podopiecznym, że w spotkaniu z Sandecją troszeczkę zlekceważyli przeciwnika, podeszli do tej rywalizacj za spokojnie. "Nic się samo na boisku nie zrobi" - mówił na konferencji prasowej. Teraz o lekceważeniu Lecha nie może być mowy. To przeciwnik zupełnie innej klasy niż "Sączersi".
- Następnego dnia mieliśmy analizę i trener - delikatnie mówiąc - przekazał nam swoje niezadowolenie. Trochę nam się dostało za ten mecz. Musieliśmy to przyjąć na klatę, ale nie ma co ukrywać - z Sandecją zagraliśmy dużo gorzej niż w pierwszym meczu z Termaliką. Zabrakło nam koncentracji do samego końca. Ale przed meczem z Lechem jestem o to spokojny. To zupełnie inny przeciwnik, a dodatkowo gramy przed własną publicznością. Jeżeli nie zabraknie nam koncentracji i determinacji, to jestem spokojny o końcowy wynik - podsumowuje 30-latek.
Początek meczu Korony Kielce z Lechem Poznań w niedzielę o godz. 18.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Gdybyś wyłożył sam osobiście pieniądze na pensję Borjana, pewnie by został w Koronie. Wówczas Borjan zamiast grać w Lidze Europy wybrałby z pewnością kopanie się po głowie w Polskiej słabej lidze.
Skoro się tak znasz na szrocie niemieckim, to zapewne jesteś szczęśliwym posiadaczem takowego. VW a może Audi?. Dużo lat musi mieć ten szrot.
Po 23 kolejce w zeszłym roku Korona była na 10 miejscu. Dwa lata temu również 10. Teraz jest na 6 miejscu i jest źle, niedobrze. Ludzie ogarnijcie się.
Goran Cvijanović grał w Lidze Europejskiej, ale rozumiem, że to za mało dla Ciebie. Niestety na droższych piłkarzy nas po prostu nie stać.
Sprawę z Gostomskim skieruj najlepiej do samego zainteresowanego, czyli Maćka.
Ty chcesz Sandomierskiego w Kielcach. Pytanie czy on chce przyjść do Kielc? Już raz nas olał i wybrał Zawiszę. Wtedy do Kielc trafił Vytautas Cerniauskas.
To Kecskes nie chciał być już w Niecieczy, a nie na odwrót.
Po raz kolejny: masz kasę? Kup sobie sam Klub, będziesz robił w nim wszystko za swoje pieniążki.
Palanca nie słuchał podstawowych poleceń trenera to wyleciał.
2. Borjan tak jak wcześniej napisałem, chciał zostać w Koronie, ale najmądrzejszy na świecie Zając pogonił Bartoszka i po drugie skąpił pieniędzy dla Borjana mimo iż to naprawdę świetny bramkarz co udowadnia w tym sezonie w Crvenie Zvezdzie Belgrad. Gadanie o tym, że Korona nie ma pieniędzy, że nie stać na Borjana czy innych porządnych piłkarzy to bzdury, bajdurzenie. Korona nie jest już miejskim klubem, gdzie były miejskie pieniądze, a z miejskich pieniędzy było stać Koronę na porządnych, solidnych piłkarzy. Obecnie Korona jest klubem w rękach prywatnych, jest inwestor to są na pewno większe pieniądze niż w czasach na garnuszku miasta. Po to został klub sprzedany do prywatnego inwestora, by Korona była jeszcze lepsza, mocniejsza niż wtedy, gdy miasto dawało kasę. Koronę w rękach Burdenskiego spokojnie stać na Borjana, tylko Burdenski, Zając i Lettieri wolą mieć szrot z 3 i 4 ligi niemieckiej (Alomerovic i Hamrol), Zając woli im płacić pensje, na pewno mniejszą niż Borjanowi. Zając jest dusigroszem, skąpcem, który kosztem dobra Korony woli zadbać o swoją pensję i premię. Żal mu było płacić więcej pieniędzy dla Borjana.
3.Piłkarze z 3 i 4 ligi niemieckiej są szrotem, jakby byli dobrzy, to by grali w Bundeslidze, w ostateczności
w 2.Bundeslidze. Na ten szrot już widzę jak się całą Bundesliga rzucała z Bayernem na czele.
4.Cvijanovic grał w Lidze Europejskiej to fakt, ale gra w Lidze Mistrzów jest o wiele bardziej elitarna, poza tym Maribor w 2014 roku go odpalił i kilka tygodni później bez Cvijanovicia awansowali do fazy grupowej Ligi Mistrzów pierwszy raz od 1999. Z Cvijanoviciem Maribor tylko odpadał w eliminacjach Ligi Mistrzów. Więc nie widzieli w nim piłkarza, który pomógłbym Mariborowi w awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
5.Co do Gostomskiego to ma kontrakt do końca czerwca 2018, a zgodnie z piłkarskimi regulacjami prawnymi na pół roku przed końcem kontraktu zawodnik może zacząć rozmawiać, negocjować potencjalny kontrakt z potencjalnym nowym klubem, a że Zając umie tylko partaczyć, obijać się z lewa do prawa i nie podjął z nim rozmów odnośnie przedłużenia kontraktu, to Cracovia wykorzystała rozlazłość najukochańszego pana prezesa Zająca i zgodnie z prawem zaczęła rozmawiać z Gostomskim. Tu też widać arogancję i rozszczekanie Zająca, który miał pretensje, wonty do Gostomskiego, że rozmawiał i podpisał porozumienie z Cracovią. Nie tak się powinno zachowywać się do piłkarza, który dobrze prezentował się w poprzedniej rundzie w meczach.
6.Sandomierski jest do wzięcia, Korona powinna go ściągnąć, bo to solidny bramkarz i to za darmo, sknera Zając nie będzie musiał płacić odstępnego. Jest na pewno lepszy od fajtłap Alomerovicia i Hamrola. Czy chce przejść do Korony to nie wiadomo, skoro nawet Zając ani razu nie odezwał się z propozycją do Sandomierskiego. W 2014 roku Zawisza miał do zaoferowania Grześkowi grę w europejskich pucharach, do których weszli przez wygranie Pucharu Polski. Poza tym Korona miała w zanadrzu Cerniauskasa, też porządnego bramkarza, który gra w reprezentacji Litwy, a wcześniej regularnie grał wtedy w całkiem mocnej ówcześnie lidze rumuńskiej i europejskich pucharach.
7.Z Kecskesem to nie wciskaj kitu, broniąca się przed spadkiem Nieciecza odpaliła go, zresztą statystyki mówią same za siebie, w 12 meczach ekstraklasy, w których grał Kecskes Nieciecza straciła 19 goli czyli średnia 1,5 gola na mecz. Praktycznie identycznie to wyglądało jak grał w lidze węgierskiej, Ujpest z nim w obronie też tracił 1,5 gola na mecz, a sam klub był jedynie średniakiem ekstraklasy węgierskiej. W Atalancie nie zagrał ani jednego meczu w pierwszej drużynie, ba nawet ani razu nie było go nawet na ławce rezerwowych w meczu pierwszej drużyny Atalanty, a na meczach w Serie A na ławkach rezerwowych może siedzieć nawet 10 i więcej zawodników w trakcie meczu. Miał być porządny stoper z unii, a Zając ściąga taką miernotę, nawet Zającowi zrobiłem rozpiskę, ściągawkę porządnych, solidnych stoperów do ściągnięcia do Korony.
8.Palanca jest ofiarą chamstwa Zająca i Lettieriego. Postanowił powiedzieć Lettieriemu, że jego wprowadzone niemądre zasady są niestosowne, głupie, ta słynna afera klapkowa. Ogólnie to trenował, wykonywał polecenia na treningach. Poza tym Palanca w wywiadzie powiedział, jak to Zając bardzo brzydko go potraktował, Lettieri też. Zmusili go do zrzeczenia się ostatniej pensji i premii za 5 miejsce w ekstraklasie, uprzykrzali mu życie nie pozwalając wyjechać z Kielc i kazać biegać samemu w lesie o 5 rano. Zając i Lettieri upokorzyli go.
9.To Burdenski jest inwestorem, ma pieniądze. Kupił klub, to niech łoży na niego i działa tak, aby był jeszcze lepszy niż w rękach miejskich.