Rollercoaster w Niecieczy! Maestro Cvijanović, zakręcony Diaw i remis Korony Kielce z Sandecją
Prawdziwy rollercoaster przeżyli nieliczni kibice zgromadzeni w piątkowe popołudnie na stadionie w Niecieczy. Spotkanie z Sandecją Nowy Sącz rozpoczęło się dla kielczan wręcz idealnie. Żółto-czerwoni dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, jednak za każdym razem "Sączersi" wyrównywali. Kiedy w 71. minucie Djibril Diaw wpakował piłkę do własnej siatki, wszystko wskazywało na to, że Korona do samego końca będzie musiała drżeć o końcowy wynik. Pechowy strzelec zrehabilitował się jednak już dziewięć minut później, kiedy doprowadził do wyrównania i tym samym uratował kielczanom jeden punkt.
Kielczanie zawitali do Niecieczy drugi tydzień z rzędu – i po raz drugi w niemal identycznym składzie. W porównaniu do niedzielnego meczu z Bruk-Betem Termalicą trener Gino Lettieri dokonał tylko jednej zmiany w wyjściowej jedenastce. Miejsce Olivera Petraka zajął rezerwowy w zeszłym tygodniu Mateusz Możdżeń.
REKLAMA
I ponownie, jak z Bruk-Betem Termalicą, mecz już od pierwszych minut rozpoczął się dla Korony wręcz idealnie. Kielczanie po raz pierwszy zaatakowali w 8. minucie meczu i od razu mogli cieszyć się z prowadzenia. Piłkę przed polem karnym przejął Rymaniak, popatrzył, a następnie precyzyjnie dośrodkował ją w kierunku Gorana Cvijanovicia. Słoweniec bez wahania oddał mocny strzał głową, po którym futbolówka efektownie zatrzepotała w siatce obok interweniującego Michała Gliwy.
Od razu po strzelonym golu kielczanie poszli za ciosem. Najpierw uderzał Kiełb, jednak jego strzał okazał się niecelny. Jeszcze bliżej drugiej bramki było w 18. minucie, kiedy sprytnie rzut wolny rozegrał strzelec bramki, Cvijanović. Zagraną po ziemi piłkę próbował jeszcze przeciąć Diaw, ale był minimalnie spóźniony.
Kielczanie dominowali na boisku, byli aktywni i wydawało się, że lada moment podwyższą swoje prowadzenie, kiedy po dużym zamieszaniu do wyrównania doprowadzili gospodarze. Fatalny błąd w tej akcji popełnił duet Dejmek-Diaw, ktorzy zbyt łatwo dali się ograć przez Filipa Piszczka. Napastnik Sandecji odwrócił się z piłką, a następnie celnym strzałem zaskoczył bezradnego Alomerovicia. Na tablicy widniał już wynik remisowy.
W kolejnym kwadransie spotkania tempo gry mocno spadło. Obie drużyny notowały sporo strat w środkowej strefie boiska, a podopieczni trenera Lettieriego nie prezentowali się już tak aktywnie jak w pierwszych minutach spotkania. Nieliczni kibice zgromadzeni na trybunach obserwowali wyrównane spotkanie. Swoje okazje miała też Sandecja, która największe zagrożenie stwarzała po stałych fragmentach gry.
W 40. minucie to jednak kielczanie znów mieli powody do radości. Kapitalnie z narożnika boiska dośrodkował Cvijanović, a po w polu karnym najprzytomniej zachował się Nika Kaczarawa, który z najbliższej odległości wpakował ją do siatki. Kielczanie po raz drugi w tym meczu wyszli na prowadzenie
Przed przerwą jeszcze jednym groźnym uderzeniem z rzutu wolnego bramkarza próbował zaskoczyć Możdżeń. Tym razem Gliwa był jednak czujny i sparował to uderzenie na rzut rożny. Pierwsza połowa zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem Korony.
Kielczanie dobrze rozpoczęli drugą odsłonę spotkania. Zaledwie kilka sekund po jej rozpoczęciu dobrym strzałem zza pola karnego popisał się Cvijanović. To uderzenie nie zaskoczyło jednak Gliwy, który był dobrze ustawiony i pewnie chwycił piłkę.
Koroniarze byli aktywni, ale to Sandecja po raz drugi w tym spotkaniu doprowadziła do wyrównania. “Sączersi” zaatakowali z zaskoczenia i znów mieli powody do radości. Wszystko za sprawą Pitera-Bucko, który stał dokładnie tam, gdzie spadła odbita od Diawa piłka. Obrońca nowosądeczan nie zawahał się i bliskiej odległości pokonał Zlatana Alomerovicia.
Gospodarze wyraźnie poczuli wiatr w żaglach. Często atakowali bocznymi strefami boiska, ale byli zatrzymywani przez kieleckich defensorów. Żółto-czerwoni także szukali swoich szans, jednak brakowało im precyzji i dokładności. Trener Lettieri przeprowadził ofensywne zmiany – na murawie pojawili się nowi: Zlatko Janjić oraz Oliver Petrak, którzy mieli dać drużynie pozytywny sygnał do ataku.
W 71. minucie Sandecja trafiła po raz trzeci. Bardzo dobrym podaniem popisał się Tomasz Brzyski, który uruchomił z przodu wybiegającego sam na sam z Alomeroviciem Filipa Piszczka. Fatalnie w tej sytuacji zachował się golkiper Korony, który wybiegł daleko od bramki, ale zawahał się i dał się uprzedzić przez snajpera rywali. Po drodze piłka odbiła się jeszcze pechowo od Diawa i wturlała się do siatki Koroniarzy. Sandecja prowadziła już 3:2.
Stracona bramka bardzo podrażniła kielczan, którzy dwukrotnie w tym spotkaniu wychodzili na prowadzenie, a przez ostatnie dziesięć minut musieli gonić wynik. Zmasowane ataki przyniosły jednak efekt w 80. minucie spotkania. Tym razem z kornera dośrodkował Jacek Kiełb, a po raz kolejny w bramkę zamieszany był Diaw, który najprzytomniej zachował się w polu karnym Sandecji i celnym strzałem głową doprowadził do rywnania.
Końcowe minuty to obraz chaotycznych ataków to w jedną, to w drugą stronę. Jeszcze jedną szansę miała Korona, ale w doliczonym czasie obronną ręką po raz kolejny wyszedł Gliwa. Nieco ponad tysiąc widzów zgromazdonych tego wieczora w Niecieczy zobaczyło aż sześć bramek. Korona Kielce zremisowała z Sandecją 3:3.
Następny mecz Korona rozegra w niedzielę, kiedy na Kolporter Arenie podejmie Lecha Poznań. Początek spotkania o godz. 18:00.
Sandecja Nowy Sącz - Korona Kielce 3:3 (1:2)
Bramki: Piszczek (23’), Piter-Bucko (49), Diaw (71’ - sam.) - Cvijanović (8’), Kaczarawa (40’), Diaw (80’)
Sandecja: Gliwa - Basta, Szufryn, Krachunov, Mraz – Danek (85’ Trochim), Piter-Bucko, Gric, Małkowski (66’ Brzyski) - Piszczek, Kolev
Korona: Alomerović - Rymaniak, Dejmek, Diaw, Kallaste - Kiełb, Żubrowski, Możdżeń (75’ Cebula), Cvijanović (66’ Janjić), Jukić (66’ Petrak) - Kaczarawa
Żółte kartki: Piter-Bucko, Mraz, Piszczek - Żubrowski
Widzów: 1252
fot. Krzysztof Porębski / PressFocus
Wasze komentarze
Za tydzień z Lechem będą już becki
Powinny być 3pkt i tyle...z kim innym niby mamy je zdobywać ??
Widać było ospałość i niestety fizycznie widać że to jeszcze nie to - Jukic wolny jak nigdy. Oby to tylko chwilowo po mocnych przygotowaniach. Jednak mentalnie tak jakby byli przekonani że co by się nie działo to i tak wygrają.
Oby te 2 stracone punkty nie miały znaczenia na koniec ( nadmienię że nie oczekuje pierwszej trójki )
Żubrowski bardzo dużo niecelnych podań, no i oczywiście przegrał wszystkie główki w środku pola ( potrzebny jest wysoki defensywny, silny na nogach, który dobrze zastawi i odbierze bez faulu). Skrzydła nic nie zagrały, Jukić słabo a ten go kolejny mecz w pierwszym składzie, Cebula krótko ale coś wykreował.
Sandecja nas rozczytała i zagrała dwoma napastnikami i już była panika, bo u nas defensywny pomocnik gra w ofensywie.
Każdy musi wiedzieć na jakiej pozycji gra i co ma robić na boisku. Stoperzy muszą grać bliżej siebie i się asekurować.
No cóż był chaos, nie było widać wytrenowanych schematów, nie było oskrzydlających, rozciągających akcji bokami, nie było strzałów. Była nonszalancja, a przecież dwa razy prowadzili, i to nie jest optymistyczne, teraz dwa ciężki mecze z Lechem i Wisłą.
Grając Dejmkiem nie mamy środka obrony. Jest beznadziejny, ale to fakt szeroko znany. Diaw nie jest złym zawodnikiem, ale potrzebuje kogoś kto "złapie go za jaja" - ustawi, pokrzyczy, podpowie. Kimś takim jest Kovacević. Jego brak jest bardzo widoczny. Mam nadzieję, że nikt nie wpadnie w klubie na samobójczy pomysł podpisania nowej umowy z Dejmkiem.
Bardzo szkoda straconych punktów, bo jak najszybciej musimy zdobyć te 42 punkty dające pierwszą ósemkę, by komfortowo przygotować się do Pucharu Polski.
Najgorsze jest to, że Arka gra to samo co Sandecja, czyli praktycznie tylko na aferę. My z tym "stylem" często nie potrafimy sobie poradzić. Pozdrawiam.
2. Ewidentny karny dla Korony. Obrońca Sandecji nawet nie chował rąk, jak to zawsze robią piłkarze. Zatem, po co ten VAR?
3. Ten mecz miał dużą szansę tak się skończyć, bo „pilnowany” był przez bardzo „przychylnego” nam sędziego technicznego Tomasza Musiała. Jego ojciec, Adam Musiał zna się z Kazimierzem Moskalem, obaj grali przecież w Krakowie.
4. Korona nie grała na stojąco, bo prowadziła grę. Sandecja nastawiła się na kontry, bo tylko tyle potrafili przy Koronie zrobić.
5. Jeśli Zlatan Alomerović popełnił błąd przy 3 bramce, to Djibril Diaw nie jest od tego, by swoją drużynę za to karcić bramką samobójczą. Przy 2 pierwszych bramkach dla Sandecji, celne strzały nie do obrony. Gdzie byli środkowi obrońcy, Radek Dejmek i szczególnie Djibril Diaw , „zamieszany” przy wszystkich straconych golach? Choć uratował remis.
6. Nie ma to jak „bezstronny” komentarz w tv niejakiego Macieja Żurawskiego, byłego gracza drużyny z Krakowa…
7. Gino Lettieri musi raz na zawsze zrobić porządek z wykonywaniem rzutów wolnych. Przed wznowieniem gry, zawsze jest dym o to, kto ma to zrobić: Możdzeń, Kiełb, Cvijanović, czy nawet Janjić (w drugiej połowie). Zawodnicy zamiast skupić się na dobrym strzale/podaniu na bramkę przeciwnika, niepotrzebnie „walczą” o pikę z kolegami z własnej drużyny.
8. Wierzę, że w meczu z Lechem będzie o wiele lepiej z wynikiem Korony. Korona z Sandecją chciała zagrać taki „wyrachowany futbol”, niestety została skarcona przypadkowymi bramkami.
Mówi Ci to coś?
Ktoey to juz raz
Teoria spiskowa nr dwa – nie znawco piłki nożnej – obrońca czy każdy inny zawodnik w polu karnym nie ma obowiązku chować rąk. Poza tym – między oboma zawodnikami była zbyt mała odległość, by obrońca Sandecji mógł nawet spróbować zareagować i schować tę twoją ulubioną rękę. VAR odpowiadam – jest po to, by sędzia mógł pozbyć się wątpliwości i tak wczoraj zrobił.
3. Tak grali obaj w Krakowie – chyba na fortepianie. Jak Moskal zaczynał karierę w Wiśle, to Musiał w Anglii siedział. Piszesz takie bzdury i uważasz, że nie można tego w dobie Internetu zweryfikować? Mnie zajęło to minutę. Musiał z kolei to najlepszy obok Marciniaka sędzia w Polsce, twoje ujadanie tu nic nie da.
4. Prowadziła grę, ale tylko w pierwszej połowie.
5. Kolejny, który meczu nie oglądał – pierwsza bramka to wina Dejmka, drugą sprezentował swoim idiotycznym wybiciem przed pole karne Diaw. Trzecia bramka Zlatana, bo to nie on powinien asekurować obrońców, tylko oni jego. Odnoszę wrażenie, że oglądałeś mecz przy co najmniej piwku.
6. A co było stronniczego w komentarzu Żurawskiego? Że słusznie stwierdził, iż Korona nonszalancko oddała pole i pozwoliła sobie dostać trzy bramki? Ktoś, kto oglądał mecz, doszedł do identycznych wniosków. Komentarz ad personam, to aż żal komentować. Żurawski grał też np. w Celtiku Glasgow. Jakaś teoria spiskowa na ten temat?
7. Nikt z nikim nie walczy o piłki trolu internetowy. Nie ma nigdy jednego zawodnika do wykonywania stałych fragmentów: pierwszy był Goran, co pokazywała pierwsza połowa, z dobrym dorzutem i strzałem dalej są Możdżeń i Kiełb. Z lewej strony często dorzuca też Ken. No nie wiem człowieku, od wczoraj oglądasz piłkę?
8. Boże…wyrachowany futbol …chłopie brak mi słów, idź stąd i nie wracaj.
Korona zagrała bardzo dobrą pierwszą połowę, na dobrej intensywności, ale bramki padły po indywidualnych błędach stoperów i bramkarza. Druga połowa to typowa młócka znana z trzeciej ligi małopolsko-świętokrzyskiej. I tyle, nie szukajcie kwadratowych jaj.