Dziwnie tak stać po drugiej stronie. W innym dresie i innych barwach...
Niedzielny pojedynek Korony Kielce z Bruk-Betem Termaliką był spotkaniem, w którym dodatkowych smaczków nie brakowało. Oprócz Macieja Bartoszka i Kamila Kuzery na ławce trenerskiej w barwach popularnych "Słoni" w pierwszym składzie wystąpiło trzech byłych Koroniarzy - Dariusz Trela, Vlastimir Jovanović oraz Rafał Grzelak. Mecz ten wyjątkowy był przede wszystkim dla ostatniego z nich. 29-letni defensor zimą wrócił do Polski z półrocznego pobytu w Szkocji i od razu musiał zmierzyć się przeciwko swojej byłej ekipie...
To jednak kielczanie byli w tym spotkaniu górą. Jak przyznaje Grzelak, końcowy wynik dobrze odzwierciedla jednak przebieg tego spotkania: - Korona zagrała dziś konsekwentnie i bardzo dojrzale, wykorzystała nasze słabe punkty i nas wypunktowała. Pokazała, że jest dużo lepszym zespołem. Nasza porażka jest jak najbardziej zasłużona.
REKLAMA
- Druga połowa nam zupełnie nie wyszła. Uważam jednak, że gdybyśmy w pierwszej części wykorzystali dwie stuprocentowe sytuacje, które mieliśmy, byłoby zupełnie inaczej. Wynik byłby otwarty i bylibyśmy dalej w grze. Z każdą minutą ciśnienie rosło, a my za szybko chcieliśmy tworzyć sobie sytuacje bramkowe. To nas zgubiło - podkreśla obrońca niecieczan.
- Nie ma co roztrząsać tej pierwszej bramki. Wielcy bramkarze popełniali już nie takie błędy. Ale my również nie pomogliśmy Darkowi w tej sytuacji. Gdybyśmy wykorzystali swoje okazje, to teraz nikt by o tym nie mówił. Musimy wspierać Darka, bo błędy zdarzają się każdemu. Ja w swoim życiu także popełniłem już nie jeden - zaznacza 29-latek.
Sytuacja Bruk-Betu Termaliki nie jest najlepsza. Niecieczanie na swoim koncie mają tylko 21 punktów, a od strefy spadkowej dzieli ich zaledwie jedno "oczko". - Jeśli mieliśmy przegrać to może dobrze, że zrobiliśmy to w takim momencie? Może to jest taki kubeł zimnej wody, a dzięki temu się obudzimy, zmieni się nasze podejście? Nie każdy rywal odda nam pole do gry i nie w każdym meczu z łatwością będziemy zdobywać bramki. Nie wiem jakie były plany przed rozpoczęciem sezonu, ale teraz kiedy mamy 10 punktów straty do pierwszej "ósemki", to myślenie o niej jest trochę na wyrost. Cuda się zdarzają, nie tylko w sporcie. Ale ja uważam, że do wszystkiego trzeba podchodzić racjonalnie. Na razie skupiajmy się na tym, aby utrzymać drużynę w lidze, a wyższe cele stawiajmy sobie już z kolejnymi meczami - podkreśla nowy nabytek Bruk-Bet Termaliki.
Rafał Grzelak w Kielcach spędził dwa lata. Do Korony dołączył w sezonie 2015/16 i od samego początku był bardzo ważną postacią drużyny i podstawowym piłkarzem wyjściowej jedenastki. Wówczas Korona pod wodzą trenera Marcina Brosza zajęła 12. miejsce w lidze. Jeszcze milej defensor wspomina kolejny sezon - wówczas pod wodzą trenera Tomasza Wilmana, a następnie Macieja Bartoszka kielczanie uplasowali się na historycznym, piątym miejscu w ligowej stawce. W ciągu dwóch lat spędzonych w Kielcach lewy obrońca rozegrał w żółto-czerwonej koszulce 56 meczów, w których zdobył dwie bramki i zanotował pięć asyst.
- Wiadomo jak to jest... Spędziłem tu dwa lata i można powiedzieć, że jest to krótki czas, ale ja przeżyłem w Kielcach wiele pięknych chwil. Poznałem tu wielu fantastycznych ludzi. To był bardzo miły czas. Dziwnie teraz stać po drugiej stronie, witać się z wami w trochę innym dresie i innych barwach... Ale takie jest życie sportowca - mówi.
- Emocje zawsze towarzyszą przed meczem. Kiedy wychodzisz na boisko, starasz się od tego wszystkiego odciąć - dodaje.
Kiedy wraz z końcem czerwca wygasała umowa Grzelaka z Koroną Kielce, zawodnik rozważał pozostanie w Kielcach. Wtedy jednak pojawiła się interesująca oferta ze szkockiego Heart of Midlothian, więc defensor podjął decyzję o wyjeździe za granicę. W Szkocji Grzelak spędził tylko pół roku. W tym czasie wystąpił w 13 ligowych spotkaniach, zagrał także trzy razy w pucharze, gdzie zanotował jedną asystę. Pod koniec stycznia zdecydował się jednak na powrót do kraju. W Bruk-Bet Termalice ponownie spotkał się z trenerem Bartoszkiem, który prowadził go już wcześniej w Kielcach.
- Będąc w Szkocji śledziłem wyniki Korony, widziałem bardzo dużo meczów w telewizji. Przez cały ten pobyt na Wyspach mocno kibicowałem. Korona zawsze zostanie w moim sercu. Nie tylko dlatego, że był to początek mojego poważnego grania w ekstraklasie, ale przede wszystkim ze względu na atmosferę i ludzi, z jakimi miałem możliwość się tam spotkać. To był niezapomniany czas, ale minął. Takie jest życie - podsumowuje obecny defensor Bruk-Betu Termaliki.
źródło: własne, termalica.brukbet.com
fot. Paula Duda
Wasze komentarze