Skłamałbym, gdybym powiedział, że się tego spodziewałem
Piłkarze Korony Kielce mają powody do radości. Żółto-czerwoni rozpoczęli nową rundę ekstraklasy efektownym wyjazdowym zwycięstwem z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza (0:3) i dzięki temu awansowali na piąte miejsce w ligowej tabeli. - Pierwszy mecz po tak długiej przerwie zawsze jest dużą niewiadomą. Skłamałbym, gdybym powiedział, że spodziewałem się tak efektownego początku w naszym wykonaniu. To był jeden z lepszych meczów pod względem taktycznym, jaki rozegraliśmy pod wodzą trenera Lettieriego - oceniał po końcowym gwizdku Bartosz Rymaniak, obrońca Korony Kielce.
- Dzisiaj było widać to, nad czym pracowaliśmy podczas całego okresu przygotowawczego - była to nie tylko fizyka, ale przede wszystkim taktyka i organizacja gry w defensywie i ofensywie. Dobrze organizowaliśmy się po stratach piłki, praktycznie cały mecz mieliśmy pod kontrolą. Tak naprawdę nie pozwoliliśmy Termalice na zbyt wiele, może poza ostatnimi dziesięcioma minutami pierwszej połowy. Wtedy trochę za bardzo oddaliśmy pole naszym rywalom - komentuje.
REKLAMA
- Oczywiste jest, że jeśli chce się grać fajnie w piłkę, to trzeba być dobrze przygotowanym. Jeżeli tego nie ma, za chwilę wkrada się nerwowość, straty piłki w końcowych minutach spotkania, które decydują o losie spotkania. My dzisiaj tego się wystrzegaliśmy. Graliśmy bardzo konsekwentnie, a każdy był w pełni skoncentrowany przez całe 90 minut meczu. Nikomu sił nie zabrakło - zaznacza wicekapitan Korony.
Kielczanie pierwszą bramkę zdobyli jeszcze w pierwszej połowie. W 14. minucie po fatalnym błędzie bramkarza "Słoni", Dariusza Treli piłkę do siatki wpakował Nika Kaczarawa. Na tablicy długo utrzymywał się wynik 0:1, a kolejne bramki żółto-czerwoni zdobyli dopiero w ostatnim kwadransie gry.
- Moim zdaniem błąd bramkarza Termaliki nie miał tak naprawdę żadnego znaczenia. Przed tą bramką mieliśmy stuprocentową sytuację, która już wtedy powinna zakończyć się bramką. Wydaje mi się, że często zagrażaliśmy bramce niecieczan i kwestią czasu było, kiedy strzelimy bramkę. Darkowi przydarzył się błąd, ale nie miałoby to miejsca, gdyby nie fakt, że szliśmy na prawie każdą zagraną do przodu piłkę. Gdyby "Kaczka" nie wierzył w to, że może strzelić, albo byłby źle przygotowany do gry, pewnie by na tę piłkę nie poszedł. A tak, ruszył, zrehabilitował się za poprzednią sytuację i wyprowadził nas na prowadzenie. Bramka na 1:0 pozwoliła nam na ustawienie sobie tego spotkania. Mogliśmy grać spokojniej, kontrolować przebieg meczu. Ale to nie pierwszy gol był kluczem do sukcesu. Według mnie tym kluczem była nasza organizacja, która dziś wyglądała bardzo dobrze - opisuje defensor Korony.
- Mieliśmy w tym spotkaniu jasny cel: strzelać bramki. Bardzo cieszy to, że wygraliśmy w pierwszym meczu nowej rundy. Niezwykle ważne jest, aby dobrze zacząć. Nie ma nic lepszego niż takie zwycięstwo 3:0 z czystym kontem na wyjeździe - podkreśla "Ryman".
Nieciecza powoli staje się jednym z ulubionych obiektów Korony w ekstraklasie. W pięciu dotychczas rozegranych tam spotkaniach kielczanie nie przegrali ani razu, zremisowali raz. Bilans bramkowy: 1-9 dla Korony. Taki stan rzeczy zwiastuje duże emocje już za tydzień, kiedy kielczanie zawitają na obiekt Bruk-Betu raz jeszcze - tym razem zmierzą się tam z Sandecją Nowy Sącz, która swoje domowe mecze rozgrywa właśnie w Niecieczy.
- Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że pierwsze dwa mecze gramy na wyjeździe i stawialiśmy sobie taki cel, aby w obu z nich jak najlepiej zapunktować. Pierwszy krok już zrobiliśmy. W piątek gramy z Sandecją, ale to również nie będzie łatwy mecz. "Sączersi" są lekko podrażnieni bolesną porażką w Szczecinie, więc na pewno wyjdą na nas podwójnie zmotywowani. Ale nie ma co gdybać - mecz meczowi nie jest równy, więc musimy zejść na ziemię, a od jutra przygotowywać się już do meczu z Sandecją. Jeżeli wyjdziemy tak jak dzisiaj - skoncentrowani, z pełnym zaangażowaniem - to jestem pewny, że będzie dobrze - kwituje Rymaniak.
fot. Łukasz Laskowski / PressFocus
Wasze komentarze