Szkoda, że niektórzy nie pojawiają się na meczach, a potem wypisują głupoty. Ludzie to łapią
Krystian Miś dołączył do Korony Kielce w lipcu 2016 roku, jednak dopiero w tym sezonie dał się lepiej poznać szerszemu gronu kibiców. W swoim debiutanckim sezonie w ekstraklasie zaliczył kilka udanych występów, co z kolei poskutkowało powołaniem do młodzieżowej reprezentacji Polski. Dobra postawa 21-latka przykuła także uwagę mediów. W minionym tygodniu defensor Korony udzielił wywiadu tygodnikowi “Piłka nożna”. W rozmowie opowiada o swoim pobycie w Kielcach, początkach gry w piłkę, zainteresowaniach, czy rodzinnych stronach. Nie zabrakło także wątków żółto-czerwonej szatni i powołania na kadrę, które spełniło jego najskrytsze marzenia. Jak sam mówi – nawet nie śnił, że tak się to wszystko potoczy.
Defensor Korony poruszył także wątek swojego transferu do kieleckiego zespołu: - To, że w ogóle znalazłem się w Koronie jest zasługą menadżera, oraz chyba Jacka Kiełba, który prawdopodobnie szepnął trenerowi Tomaszowi Wilmanowi dobre słowo i przez to przyjechałem na testy. “Ryba” maczał w tym palce. Zagrałem sparing z AEK Ateny i zostałem. Testy nie trwały długo, zaledwie dwa dni. To był koniec okienka, byłem bez kontraktu, zagrałem dobry mecz, a trener i prezes byli zadowoleni. Szybko się dogadaliśmy. Dostałem komunikat, że będę w pierwszej drużynie. Nie chciałem zaczynać od rezerw, to byłoby bez sensu. Jeśli w Koronie nie dostałbym szansy, chciałem poszukać klubu w pierwszej lidze, aby ogrywać się na wyższym poziomie. Miałem jeszcze rok gry jako młodzieżowiec, więc łatwiej byłoby mi wywalczyć miejsce w składzie pierwszoligowca, gdzie na boisku cały czas musi przebywać taki zawodnik. Ale ostatecznie zostałem w Kielcach.
REKLAMA
- Bycie częścią tej drużyny to świetna sprawa. Chłopaki czasem wspominają jeszcze stare czasy Bandy świrów, ale teraz to my tworzymy Koronę i atmosferę w zespole. Na początku były jakieś afery, ale poradziliśmy sobie z tym. Niepotrzebnie oberwało się też trenerowi Lettieriemu – dodaje 21-latek.
Jaki jest nowy szkoleniowiec? - Przede wszystkim konsekwentny w swoich decyzjach. Idzie swoją drogą, nie odpuszcza. Ćwiczymy ciężko, ale są tego efekty. Na pewno nie pozwala sobie wejść na głowę. Szkoleniowiec musi być autorytetem, a trener Lettieri jest w moich oczach taką osobą. To on mi dał szansę w gry w ekstraklasie – tłumaczy 21-latek.
- Szkoda, bo trochę jednak przyhamowała mnie kontuzja. Cały czas walczę z przepukliną kręgosłupa. Udaje się ją zniwelować ćwiczeniami, a na razie operacji nie muszę się poddawać. Z resztą – to jest kręgosłup, nie każdy lekarz chce w niego ingerować – zaznacza Miś.
W obliczu tak częstych zmian i rotacji w jedenastce młody obrońca szuka dla siebie najlepszej, optymalnej pozycji na boisku. Jasno jednak stwierdza: - Jestem lewym defensorem. Owszem, lubię czasem podłączyć się do akcji ofensywnej, pracować na całej długości boiska, ale nie jestem jeszcze przyzwyczajony do systemu 3-5-2, jaki czasem stosuje trener Lettieri. Z każdym kolejnym meczem czy treningiem wyglądam jednak coraz lepiej na lewym wahadle. W Śląsku chwilę grałem na tej pozycji, więc nie jest mi ona zupełnie obca.
W obecnym sezonie młody zawodnik rozegrał w ekstraklasie dotychczas sześć spotkań. Dwukrotnie wystąpił także w Pucharze Polski i za te mecze zebrał sporo dobrych ocen. - Naprawdę? - Dziwi się Miś – Mało o sobie czytam. Najważniejsza dla mnie jest opinia trenera. Zdaję sobie sprawę, że nie da się uciec przed komentarzami i ocenami po spotkaniu. Szkoda tylko, że czasami niektórzy nie pojawiają się na meczach, a piszą głupoty o tym, że ktoś zagrał słaby mecz, a my z perspektywy boiska czy ławki rezerwowych widzimy to zupełnie inaczej. Później jeden, drugi to podłapie i już jadą z gościem – zwraca uwagę.
Całą, bardzo ciekawą rozmowę można przeczytać w 49. wydaniu tygodnika "Piłka Nożna". Autorem wywiadu jest Paweł Gołaszewski.
fot. Paweł Andrachiewicz / PressFocus
Wasze komentarze