Kto by pomyślał w lipcu, że wyjdziemy na Legię przy pełnych trybunach, by walczyć o "pudło"?
Piłkarze Korony Kielce wkroczyli w ostatni etap przygotowań do meczu 17. kolejki ekstraklasy z Legią Warszawa. Każdego dnia trenują wieczorami, aby jak najlepiej przygotować się do warunków sobotniego spotkania. - Nie mamy nic do stracenia. Tym meczem możemy tylko zyskać. W sobotę będą pełne trybuny, a jest to wyłącznie nasza zasługa, ponieważ ciężko pracowaliśmy, aby to osiągnąć. To duża nagroda i odzwierciedlenie tego, gdzie obecnie jesteśmy – mówi przed sobotnim pojedynkiem pomocnik kieleckiego zespołu, Mateusz Możdżeń.
Pierwszy mecz rozgrywany w Warszawie zakończył się remisem 1:1 i podziałem punktów. To była dopiero druga kolejka ekstraklasy. Drużyny wchodziły wówczas w sezon, wzajemnie się poznawały. Teraz kielczanie spodziewają się zupełnie innego spotkania od tego rozgrywanego w lipcu. - Nie ma co porównywać tego meczu z poprzednim. Legia była wówczas trochę innym zespołem, a przecież teraz jest nowy trener. Ale moim zdaniem gra warszawiaków się jakoś bardzo nie polepszyła od tamtego czasu. OK – są teraz na fali, wygrali pięć ostatnich spotkań i można powiedzieć, że zwycięzców się nie sądzi, ale uważam, że robili to mało przekonująco. My na pewno zrobimy w sobotę wszystko, aby przerwać tę ich serię, a swoją podtrzymać – zaznacza pomocnik żółto-czerwonych.
REKLAMA
- Szanujemy każdy zespół. Ale na dzień dzisiejszy w tej lidze nie ma takiej drużyny, jaką Legia była parę lat temu, a nawet w ostatnim sezonie. Tak naprawdę, gdzie nie pojedziemy, tam wszędzie możemy wygrać. W ekstraklasie nie ma jednego czołowego zespołu. Każdy może wygrać z każdym – dodaje.
Pomocnik Korony zauważa także, że mecze tuż po przerwie reprezentacyjnej często zawodzą kibiców. - Rzeczywiście, spotkania po kadrze często nie wyglądają tak, jak te kolejne. Ale absolutnie nie szukałbym tutaj dziury w całym i rozgraniczał ligowe starcia w ten sposób. Trzeba na to patrzeć, jak po prostu na kolejny mecz – mówi Możdżeń.
Dużą zaletą kieleckiego zespołu w sobotę będzie atut własnego boiska, a także komplet widzów na trybunach. Trener już przed meczem przyznał, że taktyka drużyny nie ulegnie zmianie. Czy to oznacza, że Korona już od samego początku będzie chciała narzucić rywalowi swój styl gry? - Skoro trener tak powiedział, to na pewno tak będzie (śmiech). Gramy u siebie, więc na pewno będziemy chcieli wyjść agresywnie. Daj Boże, aby było tak jak ostatnio, że strzelimy szybko bramkę i ustawimy pod siebie przeciwnika – dodaje.
- Wiadomo jednak – mecz meczowi nie jest równy. Na boisku może wydarzyć się wiele rzeczy, których nikt nie przewidzi – szybko studzi emocje Możdżeń.
Dla 26-letniego zawodnika mecz ten może mieć duże znaczenie. Możdżeń to rodowity warszawiak, wychowanek Ursusa. - Mój brat jest dużym kibicem Legii, choć teraz już nieco osłabł jego zapał do jeżdżenia na mecze i wyjazdy. Ja osobiście w barwach Lecha wiele razy mierzyłem się już przeciwko warszawiakom, więc wówczas te mecze były szczególne. Zawsze wokół tych starć była pompowana gorąca atmosfera. Ale teraz tak nie jest. Oczywiście, to fajny przeciwnik, ale żadnych dodatkowych podtekstów nie będzie – jasno stawia sprawę pomocnik Korony.
- Od pierwszego meczu z Legią minęło bardzo dużo czasu. Tak naprawdę nie da się porównać tego, jak wówczas wyglądała nasza drużyna, czy atmosfera w szatni do tego, co ma miejsce teraz. Dziś rozmawiamy w zupełnie innych nastrojach i warunkach. Kto by w lipcu pomyślał, że będziemy chcieli wyjść na Legię agresywnie, przy pełnych trybunach i normalnie będziemy walczyć o trzy punkty w walce o “pudło”? - podsumowuje Możdżeń.
Początek meczu Korony z Legią Warszawa w sobotę o godz. 20:30.
fot. Norbert Barczyk / PressFocus
Wasze komentarze
Luker, proponuję leczniczą wyprawę na Morawy. Dla zdrowia przede wszystkim innych zgromadzonych.
Korona w przerwie na kadrę zapomniała jak grać...