Nie mamy zamiaru postawić autobusu. Ale remis może być dobrym rezultatem
Czy Koronie uda się awansować do półfinału Pucharu Polski? Pierwszy krok do wykonania już w czwartek, gdy żółto-czerwoni na wyjeździe zmierzą się z Zagłębiem Lubin. Rewanż pod koniec listopada w Kielcach. - Pokazaliśmy we wcześniejszych meczach z Zagłębiem Sosnowiec z Wisłą Kraków, gdy graliśmy w dziesięciu, że chcemy w tym pucharze być. Nie jest tak, że skupiamy się tylko na lidze, a puchar traktujemy jak "co będzie to będzie". Póki jest szansa grać na tych dwóch frontach, to robimy wszystko, żeby tak było – podkreśla obrońca drużyny, Bartosz Rymaniak.
- Jedziemy po korzystny rezultat, mimo że mamy problemy kadrowe spowodowane żółtymi kartkami. Musimy sobie poradzić i pokazać, że w trudnych momentach też potrafimy wywieźć dobry wynik z terenu przeciwnika – dodaje defensor Korony.
REKLAMA
Za żółto-czerwonymi dosyć dziwny mecz w Zabrzu, gdy kibice mogli obejrzeć dwa oblicza drużyny. Spekulowano, czy słabsza postawa drużyny na początku spotkania była spowodowana ustawieniem z trójką obrońców. - W pierwszej połowie nie wyglądało to tak tragicznie. Po prostu błędy były tak wykorzystywane przez Górnika, że od razu kończyło się bramkami na 0:2 i 1:3. W drugiej połowie graliśmy takim samym systemem. Pokazaliśmy, że jeżeli realizujemy to, co sobie założyliśmy, czyli nie napędzamy akcji rywala, obrońcy grają prostą piłkę, bez zabawy i blisko przeciwnika, to Górnik nie stwarzał sobie sytuacji. Dla mnie obojętne jest, jakim systemem gramy. Jeśli każdy realizuje to, co do niego należy, to wygląda to co najmniej nieźle – zaznacza Rymaniak.
Bez wątpienia to błędy indywidualne sprawiły, że zabrzanie zdobyli do przerwy aż trzy bramki. – Wszyscy byliśmy odpowiedzialni za ten wynik. Nie jest tak, że jedna osoba nagle źle wybija piłkę i jest 1:3. Każdy z nas dołożył cegiełkę, żeby pomóc zabrzanom prowadzić. Ale fajnie, że w przerwie dość szybko się otrząsnęliśmy. W drugiej połowie Górnika praktycznie nie było na boisku. To my dominowaliśmy. Teraz chcemy, żeby takie drugie połowy przełożyły się na pełne 90 minut – mówi „Ryman”.
Przed Koroną bardzo trudne zadanie. W Lubinie o zwycięstwo łatwo nie będzie. - Wiemy jak Zagłębie jest mocne u siebie, ale pojechaliśmy do równie mocnego Górnika i widzieliśmy, że choć mecz nam się strasznie nie układał, to potrafiliśmy wywieźć stamtąd punkt. Z takim zamiarem jedziemy do Lubina, żeby na pewno strzelić bramkę i przystępować do rewanżu w Kielcach nie ze straconej pozycji – zaznacza obrońca Korony.
Czy w związku z tym kielczan w Lubinie będzie satysfakcjonował remis? - Każdy bramkowy remis w meczu pucharowym, po którym następuje rewanż, jest dobrym rezultatem. Szczególnie z przeciwnikiem, który gra w tej samej lidze. Nie ma co ukrywać, że nie będziemy tam mieli łatwo. Zagłębie jest u siebie na fali, ale w meczu z Wisłą Kraków pokazaliśmy, że grając w dziesięciu potrafiliśmy się zmobilizować, zamurować bramkę i strzelić jednego gola. Nie jedziemy tam, żeby tylko postawić autobus i przegrać minimalnie 0:1. Jedziemy tam zdobyć bramkę i postarać się nic nie stracić – tłumaczy 27-letni zawodnik.
Dla Rymaniaka będzie to interesujące spotkanie, bo w Lubinie spędził sześć lat. Był nawet kapitanem Zagłębia. – Mecz, jak każdy inny. Sentyment pozostaje, fajnie będzie pojechać i spotkać się ze znajomymi, ale to tylko miły dodatek – deklaruje.
Pojedynek Zagłębia z Koroną rozpocznie się w czwartek o godz. 20.30.
fot. Paula Duda