To był thriller w Hali Legionów! PGE VIVE remisuje z Veszprem, ale było bliższe wygranej
Horror w Hali Legionów! Ale tego absolutnie można było się spodziewać, gdy PGE VIVE Kielce mierzy się z węgierskim Veszprem. Za nami pełen emocji, walki i zmiany nastrojów mecz Ligi Mistrzów, w którym obie drużyny podzieliły się punktami. Spotkanie zakończyło się remisem 32:32.
To spotkanie znacząco wpłynąć miało na układ tabeli grupy B najważniejszych na kontynencie klubowych rozgrywek. PGE VIVE przed tym meczem zajmowało 5. miejsce. W przypadku zwycięstwa, mogło awansować na prowizoryczne podium. Goście z Veszprem natomiast gdyby zdobyli w Kielcach choćby punkt, zostaliby samodzielnym liderem, odłączając się od mającego 8 punktów PSG. W kieleckiej ekipie zabrakło kontuzjowanych – Filipa Ivica i Deana Bombaca. Ponadto, w trakcie spotkania urazu doznał Krzysztof Lijewski.
REKLAMA
Od początku spotkanie toczyło się w bardzo szybkim tempie. Już na samym początku, przewagę wypracowało sobie PGE VIVE. W 6. minucie, po bramkach Jureckiego, Dujszebajeva i Strleka, kielczanie prowadzili 5:1. Później mistrzowie Polski zaliczyli kilkuminutowy przestój, ale goście pierwszy raz zdołali wyrównać dopiero w 23. minucie. Dokonali teg, głównie dzięki świetnej postawie w bramce Rolanda Miklera i dobrej skuteczności w ataku kołowego, Andreasa Nilssona. W 26. minucie kapitalną interwencję zaliczył Sławomir Szmal. Wyszedł daleko z bramki i obronił rzut z lewego skrzydła Ugalde. Hiszpan zrehabilitował się chwile później. On i Dragan Gajic pokonywali Polaka strzegącego bramki gospodarzy. Jednak dzięki trafieniom Darko Djukica i trzem Julena Aguinagalde kielczanie schodzili na przerwę z prowadzeniem 16:15. Kibice w Hali Legionów oglądali fenomenalną reklamę handballa.
Tuż po przerwie, świetną dyspozycję rzutową pokazał Blaz Janc. Do tego Szmal dołożył obronionego karnego Momira Ilica i PGE VIVE prowadziło 18:16. Wtedy jeszcze nic nie zwiastowało tak dramatycznej końcówki, jaka miała miejsce. Na najwyższe prowadzenie, kielczanie wyszli w 41. minucie. Alex Dujszebajev popisał się kolejną dziś efektowną akcją i było 25:22. Wydawało się, że jeśli uniknie poważniejszych błędów, PGE VIVE dowiezie do końca to zwycięstwo. No właśnie. Wydawało... Wprawdzie Szmal co rusz świetnie bronił rzuty graczy gości, to przed ostatnią akcją meczu był już remis 31:31. Czas wziął trener Talant Dujszebajew i zdawało się, że skrupulatnie omówił strategię na ostatnią akcję ze swoimi podopiecznymi. Niestety, wszystkie plany wzięły w łeb, gdy Michała Jureckiego sfaulował brutalnie Timuzisn Schuch. Wprawdzie gracz Telekomu obejrzał niebieską kartkę, a Karol Bielecki wykorzystał karnego, to na ostatnie niecałe 20 sekund meczu, piłkę mieli goście z Węgier. Pieczołowicie rozgrywali swoją akcję i sfinalizowali ją trafieniem Gaspera Marguca z prawej flanki.
Ostatecznie, PGE VIVE Kielce zremisowało z Telekom Vesprem 32:32. Drugi z rzędu remis na koncie kielczan w Lidze Mistrzów. Tym razem okoliczności były nieco inne, ale ponownie zabrakło sekund, by zdobyć komplet punktów. Świetne widowisko w Kielcach, szkoda że niezakończone po myśli gospodarzy. Veszprem po raz pierwszy w sezonie nie wygrywa, ale mimo wszystko to goście z wyniku mogą być bardziej zadowoleni. PGE VIVE musi szybko przestawić się na tryb ligowy. Już w środę zagra na wyjeździe z innym uczestnikiem Ligi Mistrzów – Orlenem Wisłą Płock.
PGE VIVE Kielce - Telekom Veszprem 32:32 (16:15)
PGE VIVE: Szmal, Wałach - Jurecki 4, Dujszebajew 7, Aguinagalde 2, Kus, Bielecki 3, Jachlewski 2, Strlek 4, Janc 5, Lijewski 1, Jurkiewicz, Zorman, Mamić 1, Djukić 3
Telekom: Mikler, Alilović - Manaskow 2, Schuch, Ilić 5, Tonnesen 6, Gajić 3, Nilsson 2, Accambray 1, Ugalde 1, Marguc 3, Ancsin, Terzić, Blagotinsek 5, Sulić, Lekai 4
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
Bo dostaniesz sraczki.
Postaraj się o dobrego psychiatrę.
Tego samego brakło dziś i z Flensburgiem.
Zgadzam się, czyli potrzebna zimna głowa w takich sytuacjach. U trenera i zawodników. Szkoda, bo już tak niewiele brakuje. Jako chłodno patrzący na taktyczne poczynania trenera uważam, że idzie ku lepszemu. Chyba wraca złość sportowa i głód zwycięstwa.