Broń panie Boże. Nigdy nie powiedziałbym, że moi koledzy zawiedli na boisku
Mają prawo pluć sobie w brodę szczypiorniści PGE VIVE Kielce po niedzielnym meczu SG Flensburg-Handewitt. Mimo że gospodarze w Hali Legionów w drugiej połowie dwukrotnie prowadzili już sześcioma golami, to ostatecznie mecz zakończył się remisem. Ponadto, ten wynik goście z niemieckiej Bundesligi wywalczyli w ostatniej sekundzie spotkania.
Kapitalny występ między słupkami zanotował Sławomir Szmal, który wskutek kontuzji Filipa Ivicia, bronił od pierwszej do ostatniej minuty. „Kasa” docenia jednak i podkreśla dobrą postawę swojej drużyny przez większą część spotkania. - Broń panie Boże, nigdy nie powiedziałbym o tym meczu, że koledzy z pola zawiedli. Rozegraliśmy znakomity mecz w obronie, przede wszystkim było widać ogromną walkę w całej drużynie. Przez dłuższy okres drugiej połowy dominowaliśmy, ale wiedzieliśmy też, jak drużyna Flensburga jest przygotowana do tego meczu. Jak pokazały poprzednie ich spotkania, oni zawsze grają do ostatniej minuty – tłumaczy Szmal.
REKLAMA
- Przez ostatnie dziesięć my mieliśmy problemy, by zdobyć bramkę. Dzisiaj nie uśmiechnęło się do nas szczęście, odbita piłka wpadła prosto w ich ręce i dobijali niemal do pustej bramki. Gdybym złapał jedną piłkę więcej, to byśmy wygrali i byśmy byli wszyscy zadowoleni – dodaje bramkarz mistrzów Polski.
Klasę byłego reprezentanta Polski na każdym kroku doceniali przeciwnicy. - Szmal był niesamowity w bramce, ale my walczyliśmy przez sześćdziesiąt minut. Naprawdę ciężko było wrócić do gry po tej sześciobramkowej stracie w takiej hali jak ta. Ale zrobiliśmy to! W końcówce zdobyliśmy dziwną bramkę, ale cóż, bramka to bramka i bardzo się cieszymy! – mówi Simon Jeppson, zawodnik Flensburg.
Tragedii w postawie kielekciej drużyny nie widzi też Michał Jurecki. - Rozegraliśmy bardzo dobry mecz, bo przez większość czasu graliśmy naprawdę nieźle – podkreśla kapitan żółto-biało-niebieskich. - Pierwsza połowa niezwykle wyrównana, w drugiej udało nam się odskoczyć na kilka bramek, wszystko wyglądało dobrze, ale w końcówce Flensburg załapał trochę zimnej krwi i poszła lawina z ich strony.
- Nagle zdobyli trzy, cztery bramki szybko z kontry, odrobili najpierw jedną bramkę, potem kolejną i tak powoli zmniejszali straty. W końcówce mieli więcej szczęścia, Sławek obronił piłkę, która wpadła prosto w ręce skrzydłowego. Dla nich ten remis jest zwycięski, dla nas tylko tak troszkę. Możemy być zadowoleni z tego meczu, bo pokazaliśmy dobry handball, w końcówce po prostu nam nie wyszło. Nie jestem juniorem, by cieszyć się ze zwycięstwa jeszcze zanim zakończy się mecz, wiedziałem, ze gramy w Lidze Mistrzów z Flensburgiem i do końca musimy być skoncentrowani, troszeczkę zabrakło nam zimnej krwi – dodaje Jurecki.
Kolejny mecz PGE VIVE już we wtorek, gdy w Hali Legionów zmierzy się z Górnikiem Zabrze (godz. 20.15, transmisja Canal+ Sport). Z kolei już w niedzielę następny mecz Ligi Mistrzów - ponownie w Kielcach! Drużyna Talanta Dujszebajewa w hicie tej kolejki zmierzy się z Veszprem.
Źródło: własne, kielcehandball.pl
fot. Anna Benicewicz-Miazga
Wasze komentarze
Oczywiście.... Pan zawiódł trenerze i to nie pierwsz raz.
Miej pan honor i złóż dymisję.