Rymaniak: „Utarliśmy nosa przeciwnikowi. Nie ma zawodnika który dziś dał ciała”
Po porażce i remisie w dwóch pierwszych meczach sezonu wreszcie nadszedł czas na pierwsze ligowe zwycięstwo. Korona Kielce po bardzo dobrej grze pokonała w meczu 3. kolejki LOTTO Ekstraklasy 4:2 Cracovię i obecnie z 4 punktami na koncie zajmuje siódmą pozycję w tabeli.
Mimo upalnego popołudnia, kibice w Kielcach od samego początku kibice mogli oglądać atrakcyjne spotkanie rozgrywane w szybkim tempie. Sporo w nim jednak było niedokładności. Gra obu zespołów często bywała chaotyczna, a piłkarzom brakowało precyzji. Fakt, że Koroniarze musieli „gonić” wynik, dał im pozytywnego „kopa” do dalszej gry. Skrupulatnie realizowali założenia taktyczne i z czasem wypracowali sobie wyraźną przewagę nad przeciwnikiem.
– Przed meczem zwracaliśmy uwagę na to, że Cracovia jest groźna z kontrataków i stałych fragmentów gry. Mimo straty bramki, którą biorę całkowicie na siebie, dwukrotnie potrafiliśmy odpowiedzieć. Mecz się dobrze ułożył, a drugą połowę rozpoczęliśmy dokładnie tak jak sobie założyliśmy w szatni. Graliśmy bardzo mądrze, dużo dali zmiennicy, a chyba nie ma zawodnika który dzisiaj „dał ciała” – ocenił po spotkaniu Bartosz Rymaniak, który był w tym spotkaniu prawdziwym liderem zespołu. Obrońca podejmował wiele trafnych decyzji na prawej stronie obrony, a także strzelił wyrównującą bramkę i wywalczył rzut karny.
- Cieszę się, że ta forma przychodzi. Nie zawsze może była ona stabilna, ale dziś pokazaliśmy, że możemy na siebie liczyć. Dziś chyba po raz kolejny utarliśmy nosa i czekamy na taki moment, kiedy przed startem ligi ktoś powie, że Korona jednak nie jest pierwsza do spadku – dodał kapitan Korony.
Brak koncentracji w początkowej fazie meczu zauważa także Jakub Żubrowski: – Rzeczywiście, założenia przedmeczowe i wskazówki taktyczne nie do końca były realizowane. Uczulaliśmy się, żeby zbierać drugie piłki, a także na stałe fragmenty i w tych dwóch elementach nie realizowaliśmy tego co trener oczekiwał. W drugiej połowie skorygowaliśmy te małe mankamenty. Szybko odpowiadaliśmy na stracone bramki i mecz ułożył się po naszej myśli. Bramka na 4:2 sprawiła, że do samego końca mogliśmy kontrolować przebieg spotkania – ocenił po meczu pomocnik Korony.
Swojego debiutanckiego gola w Ekstraklasie strzelił w tym spotkaniu Marcin Cebula. – Cieszę się, że ta bramka w końcu wpadła, bo długo na nią przyszło mi czekać. Przede wszystkim cieszy to, że wygraliśmy ten mecz. Co sezon jesteśmy spisywani na straty, ale po raz kolejny pokazaliśmy, że potrafimy grać i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej – skwitował po spotkaniu pomocnik Korony.
Fakt strzelenia gola przez Celubę zabawnie skomentował Żubrowski: - Śmieję się, że jutro jest prawdopodobnie koniec świata, skoro Marcin strzelił gola, a jeszcze do tego trafił Bartek. Bardzo się cieszę, bo „Cebul” bardzo ciężko pracował i myślę, że ten gol pozwoli mu zrzucić ten ciężar ze swoich barków i będzie mógł w końcu pokazać pełnię swoich umiejętności – skwitował pomocnik.
– Nie popadamy w huraoptymizm. Taki start sezonu możemy uznać za w miarę udany, ale musimy dalej ciężko pracować, wyciągać wnioski i ciągle poprawiać naszą grę – podsumował studząc emocje Bartosz Rymaniak.
W zupełnie innych nastrojach z Kielc wracają piłkarze Cracovii. – Dobrze zaczęliśmy ten mecz, ale popełnialiśmy błędy, które Korona wykorzystała. Musimy poprawić swoją grę, bo w drugiej połowie stworzyliśmy bardzo mało sytuacji – ocenił pomocnik „Pasów” Szymon Drewniak.
Korona w trzecim ligowym spotkaniu znów pokazała się z bardzo dobrej strony. Szansa na podtrzymanie dobrej dyspozycji i kolejne ligowe punkty w poniedziałek, kiedy złocisto-krwiści zmierzą się w wyjazdowym spotkaniu z Arką Gdynia.
Źródło: korona-kielce.pl
fot. Paweł Janczyk - Korona Kielce
Wasze komentarze