Prezes Korony: Kwiecień zachował się nie fair. Nie okazał minimum przyzwoitości
- 400 tysięcy złotych? Co to jest za takiego 23-letniego zawodnika? Gdyby rozegrał u nas cały sezon, byłby wart kilka razy więcej. Ale nic nie możemy zrobić – podkreśla prezes Krzysztof Zając, który jednak jasno deklaruje, że ma ogromne pretensje do Bartosza Kwietnia o formę odejścia z Korony Kielce do Jagiellonii Białystok.
- Zaskoczenie jest bardzo duże. Jest dla nas nie do zaakceptowania sposób, w jaki Bartek odchodzi z drużyny. W prasie czytam, że rozmowy między Koroną a Jagiellonią były bardzo zaawansowane. A żadnych rozmów nie było! Otrzymałem tylko maila od prezesa klubu z Białegostoku z pytaniem, na jakie konto mają wpłacić pieniądze – zdradza Zając.
- Zawodnik nas o tym nie poinformował. Zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Tymczasem przed sezonem rozmawialiśmy z Bartkiem o jego możliwościach gry w Kielcach, planach na przyszłość. Przekaz od zarządu i trenera był jasny – piłkarz miał być twarzą nowej Korony, miał wprowadzić ją w lepsze dni. To mu się bardzo podobało. Ustaliliśmy, że w trakcie sezonu będziemy rozmawiać o nowym kontrakcie. On sam zresztą powtórzył te słowa w jednej z gazet, że chce być twarzą tego klubu, budować nową jakość. Dzisiaj widać, że były to słowa rzucone na wiatr – kontynuuje prezes.
- Nic na to poradzić nie możemy. Był zapis w umowie, z którego skorzystał zarówno sam zawodnik, jak i Jagiellonia. Nie mogę być jednak zadowolony z jakości przekazu. Kibice mówią, że Korona w którymś momencie zaspała i była nieprzygotowana. Tak nie było. Zawodnik zataił przed nami rozmowy i nie mieliśmy możliwości go zatrzymać. Kontrakt z Kwietniem został podpisany na początku roku i był zawarty przez poprzedni zarząd (obowiązywał do końca czerwca 2018 roku – przyp. roed.) – mówi Zając. Sternik Korony potwierdza, że kwota odstępnego wynosiła w nim 400 tysięcy złotych.
– Chcieliśmy zaproponować Bartkowi kilkuletni kontrakt, by miał swobodę rozwoju swojego talentu. Wybrał coś innego. Boli tylko, że okazaliśmy mu zaufanie, a on nie potrafił być na tyle fair, by rozpoczynając rozmowy z Jagiellonią, przyjść do nas i powiedzieć: mam ofertę, co robimy? Wtedy byśmy z nim rozmawiali w przyśpieszonym tempie – przekonuje Zając.
- Każdy mówi o rodzinie, Koronie, wielkim sercu dla drużyny. A potem przychodzi taka sprawa i zawodnika nie ma. To minimum przyzwoitości powinien zachować. Skontaktować się z nami i oznajmić: zdecydowałem się przyjąć ofertę z Białegostoku, odchodzę. A ja dostaję maila od prezesa „Jagi” o numer konta... Wszyscy wymagają od nas przyzwoitości, zwłaszcza zawodnicy, a w drugą stronę to nie działa – ubolewa prezes.
Kwiecień obecnie przechodzi testy medyczne na Podlasiu. Jeśli wypadną one korzystnie, podpisze kontrakt z białostockim klubem.
Wasze komentarze
Dla innych klubów z kolei sygnał, że z p.Kwietniem nic na gębę. Wszystko w twardej umowie. Taka fama chluby nie przynosi.
Dobrze zrobił jaga bedzie biła sie o mistrza a korona znowu o utrzymanie
No Mistrz!
Popatrzcie na sytuację z Grzelakiem. Można rozstać się z byłymi pracodawcami w sposób profesjonalny? Można. Tam nie było żadnej awantury, a sam piłkarz przed podpisaniem umowy ze Szkotami poinformował o tym zarząd. Tak właściwie to nie musiał bo mu się kontrakt właśnie kończył, ale był fair! Kwiecień za to zachował się bardzo nieprofesjonalnie i generalnie pokazał wszystkim, że on w Kielcach nie chce grać. Nie ma dla niego żadnej obrony!
Niskie zarobki i niska kwota odstępnego a potem zdziwienie ?