Vive Tauron Kielce po raz czternasty w historii mistrzem Polski! Zwycięstwo także w rewanżu!
Vive Tauron Kielce po raz czternasty w historii wywalczył Mistrzostwo Polski! Nie dali rady zawodnicy Orlenu Wisły Płock odrobić jednobramkowej straty w rewanżu w Hali Legionów. Co więcej, w drugim spotkaniu finału PGNiG Superligi górą znów byli szczypiorniści Talanta Dujszebajewa, którzy wygrali 31:29. Kielce świętują!
Gospodarze byli faworytem tego spotkania i fakt ten udowadniali od pierwszych minut. Absolutnie nie możemy wskazać, że żółto-biało-niebiescy osiągnęli znaczną przewagę, bo byłoby to przekłamanie. Ale kielczanie prezentowali wyższy poziom od swoich przeciwników. A co najważniejsze – cały czas kontrolowali wynik potyczki. Ten oczywiście był na korzyść drużyny Dujszebajewa.
Pierwsza partia zakończyła się prowadzeniem Vive 17:14 i o te 2-3 bramki kielczanie byli lepsi przez cały czas trwania tej części meczu. Znów bardzo dobrze między słupkami spisywał się Sławomir Szmal. Godnie prezentowała się kielecka defensywa. Bardzo skuteczny w rzutach karnych był Karol Bielecki, który zdobył cztery bramki na cztery próby. Nieco jakości brakowało chwilami w innych akcjach w ataku, gdy gospodarze popełniali proste błędy, niepotrzebnie tracili piłkę. Jednak pomimo tego, gracze Vive mogli w dobrych humorach schodzić do szatni.
Ważne było to, że zespół Dujszebajewa znakomicie radził sobie bez nominalnego prawego rozegrania, bo w rewanżu nie mogli zagrać kontuzjowani Krzysztof Lijewski i Paweł Paczkowski. Ich brak rekompensował Michał Jurecki, a we współpracy z Deanem Bombacem i Urosem Zormanem (obaj długimi fragmentami przebywali na boisku jednocześnie) dawał popis dobrego handballa.
Cieszyć musiała też postawa obu drużyn w zakresie gry fair play. Choć walka, jak zwykle, była na poziomie, to na parkiecie na szczęście obyło się bez złośliwości i nerwowości. Widać było, że historia „Lijka”, który trafił do szpitala w poważnym stanie, mocno wpłynęła na psychikę zawodników zarówno Vive, jak i Orlenu Wisły.
Na drugą połowę „Nafciarze”, mimo straty trzybramkowej, wrócili bardzo zdeterminowani. Jeszcze bardziej zazębiła się gra w defensywie, zespoły, jak ognia unikały błędów w tej strefie. To wpływało na ilość zdobytych bramek, która w pierwszych dziesięciu minutach tej części była bardzo mała – raptem sześć goli.
To jednak właśnie płocczanie wskoczyli na wyższy poziom, dzięki czemu zniwelowali stratę do jednej bramki – w 40. minucie było już tylko 19:18. Emocje natychmiast się zwiększyły, a zawodnicy Vive zostali zmuszeni do zachowania dużej koncentracji. Płock nie odpuszczał, atakował zaciekle, ale nie był w stanie doprowadzić do wyniku remisowego. Wciąż na prowadzeniu utrzymywali się gospodarze. I żółto-biało-niebiescy przetrzymali ten trudny moment. Już w 49. minucie było 24:20 dla Vive.
Kolejne minuty upłynęły pod mocne wyczekiwanie końcowej syreny. Każda sekunda przybliżała kielczan do kolejnego mistrzostwa i cała Hala Legionów wiedziała, że w tym momencie tylko kataklizm może odebrać gospodarzom tytuł. Nawet, gdy w 52. minucie zrobiło się tylko 25:23, to zaraz szczypiorniści Dujszebajewa znów szybko odskoczyli przeciwnikom.
Doliczając do tego jeden gol przewagi Vive z Płocka, było wiadomo, że po chwili Kielce będą mogły cieszyć się ze zdobycia trofeum. I tak się właśnie stało. Docenić należy jednak trud Orlenu Wisły, która do samego końca walczyła o jak najlepszy wynik.
Vive Tauron Kielce – Orlen Wisła Płock 31:29 (17:14)
Wasze komentarze