Nie będziemy chłopczykami do bicia i rozdawania punktów
Korona Kielce w pierwszym meczu grupy mistrzowskiej Lotto Ekstraklasy przegrała z Lechem Poznań 2:3. - Na pewno będzie trzeba obejrzeć i przeanalizować, jak to wyglądało. Z boiska wydawało mi się, że to my mamy więcej sytuacji. Nie wiem, jakie są statystyki, ale obejrzymy i ocenimy. Czujemy jednak spory niedosyt - ocenił po spotkaniu skrzydłowy Korony, Jacek Kiełb.
- Grało nam się dobrze, mogliśmy nawet wygrać. Mecz się nie układał, ale za każdym razem stawaliśmy na nogi - dodaje "Ryba".
Wielu spodziewało się, że po awansie do pierwszej "ósemki" kielczanie podejdą do spotkania bez większego zaangażowania. Tak się jednak nie stało i zdominowali faworyzowanego Lecha. - Chwała dla całej drużyny, że byliśmy tak pozytywnie nastawieni do tego wszystkiego. Nie będziemy chłopczykami do bicia i rozdawania punktów. Będziemy o to walczyć w każdym meczu i udowadniać to. Staraliśmy się to pokazać dzisiaj, ale nie udało się punktów zdobyć - tłumaczy skrzydłowy.
Sporo kontrowersji wywołały rzuty karne podyktowane przez Szymona Marciniaka, - Ciężko powiedzieć. Wydaje mi się, że tego drugiego nie było. Ale teraz możemy sobie gdybać. Sędzia gwizdnął, to jego nieodwracalna decyzja. My wracamy teraz zerowym dorobkiem - mówi były gracz Lecha Poznań.
W starciu z Cracovią Kiełb zmarnował rzut karny. Dzisiaj jednak się nie pomylił. - Najlepsi nie strzelają karnych, a potem podchodzą i trafiają. Trzeba się gdzieś od nich uczyć. Ja też podjąłem taką decyzję, że uderzę. Trener mnie wyznaczył, a ja czułem się pewnie. Na razie się udało. Szkoda, że nie wywieźliśmy tutaj punktów. Na tym się będę skupiał, bo jako drużyna zagraliśmy naprawdę dobrze i czujemy duży niedosyt - kończy.
fot. Paula Duda
Sponsor relacji z meczu
Lech - Korona w Poznaniu
Wasze komentarze