Przykry mecz we Wrocławiu... Korona przegrała ze Śląskiem
Zmiana właściciela Korony Kielce podziałała wyjątkowo niekorzystnie na piłkarzy żółto-czerwonego klubu. Kielczanie przegrali kolejny mecz na wyjeździe, ale przede wszystkim martwi styl gry drużyny z Kolporter Areny. We Wrocławiu górą Śląsk, który mógł świętować efektowne zwycięstwo 3:0.
Bez pauzującego za żółte kartki Bartosza Rymaniaka, musiała sobie radzić żółto-czerwona ekipa. Jego miejsce na prawej stronie obrony zajął niespodziewanie Mateusz Możdżeń. Vladislav Gabovs na Dolny Śląsk nawet nie pojechał.
Korona już w 6. minucie powinna prowadzić, a na listę strzelców mógł wpisać się Ilijan Micanski. Bułgar dostał świetne podanie z głębi pola, minął Mariusza Pawełka i oddał strzał, ale piłkę sprzed linii bramkowej zdołał wybić Piotr Celeban.
Kolejne dogodne sytuacje, niestety, miały już miejsce głównie pod bramką kielczan. Swoich szans szukali Łukasz Zwoliński i Ryota Morioka, ale świetnie między słupkami spisywał się Milan Borjan. A gdy po wielkim błędzie defensywy i strzale Joana Angela Romana, piłka minęła golkipera, to w ostatniej chwili drogę do siatki swoim ciałem zablokował Radek Dejmek.
W 31. minucie, po kolejnej ładnej akcji Śląska, w polu karnym na murawę padł Morioka, a sędzia podyktował rzut karny i ukarał żółtą kartkę Jakuba Żubrowskiego. Ta decyzja wzbudziła mnóstwo kontrowersji, ale nie zmieniła jednego – gospodarze mieli jedenastkę. Tę na gola pewnie zamienił sam poszkodowany.
Wrocławianie próbowali pójść za ciosem, mieli kolejne okazje, ale znów w tych sytuacjach obronną ręką wychodził Borjan. Korona do przerwy odpowiedziała tylko raz, gdy z pola karnego strzał oddał Micanski, ale trafił w boczną siatkę.
Druga połowa rozpoczęła się od... kolejnych ataków gospodarzy. I sytuacji bramkowych, w których jednak znów górą był kielecki bramkarz. Gdyby nie on, we Wrocławiu oglądalibyśmy pogrom.
Ale nawet on nie potrafił powstrzymać Romana, gdy ten najpierw minął Rafała Grzelaka, a potem Bartosza Kwietnia. Piłka jeszcze odbiła się od Dejmka i wpadła do siatki.
Próbował coś zmienić na murawie trener Maciej Bartoszek, ale Koronę stać było tylko na uderzenie z dystansu Grzelaka, które pewnie wybronił Pawełek.
W 80. minucie arbiter podyktował kolejny rzut karny dla Śląska. Piłkę ręką zablokował Grzelak, a jedenastkę pewnie wykorzystał Kamil Biliński. Dzięki temu wrocławianie mogli świętować zdobycie trzeciego gola i wywalczenie trzech punktów w piątkowym spotkaniu.
Kolejny mecz Korona rozegra w poniedziałek, 10 kwietnia u siebie z Ruchem Chorzów (godz. 18).
Śląsk Wrocław – Korona Kielce 3:0 (1:0)
Bramki: Morioka (33’ k), Roman (63’) Biliński (83’ k)
Śląsk: Pawełek - Dankowski, Celeban, Kokoszka, Lewandowski - Kovacević, Roman (87’ Engels), Rieja, Pich, Morioka (86’ Stjepanović) – Zwoliński (81’ Biliński)
Korona: Borjan – Możdżeń, Dejmek, Kwiecień, Grzelak – Abalo (73’ Kotarzewski), Żubrowski, Marković, Kiełb, Palanca (61’ Aankour) – Micanski (67’ Górski)
Żółte kartki: Riera – Grzelak, Żubrowski, Aankour
fot. korona-kielce.pl
Wasze komentarze
Cos jest nie tak. To bylo widac, ze nikt nie gral oprocz Borjana.
Przykro bulo na to patrzyc.
A niby skąd ta lotna myśl, że winna jest zmiana właściciela? Oni tak grają na wyjazdach od pół roku. Nawet można powiedzieć, że się poprawili, bo tylko 3 gole w plecy, a nie 4 jak zwykle...
Wczoraj zamiast środkowych obrońców mieliśmy tyczki slalomowe.
Żenada , wstyd i poniżenie kibiców przez piłkarzy i trenera bezmózgowca.