Po trzeciej bramce było jasne jak to się skończy...
Wyjazdowa niemoc trwa. Czwarta porażka z rzędu na obcym terenie nie przynosi chluby podopiecznym Marcina Bartoszka. - Myślę, że w końcu uda się wygrać na wyjeździe. Słabsze mecze się przytrafiają. Wiem, że Koronie zdarzały się już takie serie na terenie rywala, ale wierzę, że w końcu to przełamiemy. Jestem tego pewien – mówi napastnik Korony, Iljan Micanski.
Kielczanie po stracie drugiej bramki odważniej atakowali bramkę rywala. Ryzykowna, otwarta gra, spowodowała jednak stratę trzeciego gola. - Po bramce na 3:1 było jasne jak to się skończy. Wynik nie będzie dla nas korzystny. To nie tak miało wyglądać – komentuje Bułgar.
Był to pierwszy mecz w tej rundzie, kiedy żółto-czerwoni, doznali tak bolesnej porażki. - Pierwsze dwie kolejki zagraliśmy naprawdę bardzo dobrze, dzisiaj było inaczej, zdecydowanie ciężej. Idziemy dalej i walczymy w kolejnych meczach – zapowiada 31-latek.
Podopieczni Marcina Bartoszka mieli wątpliwości, co do słuszności decyzji arbitra przy drugim rzucie karnym. - Mieliśmy dzisiaj trochę szczęścia w pierwszej połowie. Po zmianie stron podyktowano jednak drugi karny. Każdy może ocenić, czy dzisiejsze jedenastki były odgwizdane zasłużenie – stwierdza napastnik.
Murawa w Gdyni znacznie utrudniała grę obu zespołom. - Przy takiej płycie, po stracie trzeciego gola nie było już o czym mówić. Szkoda gadać jak dzisiejsza murawa wyglądała. Nam grało się tu zdecydowanie gorzej. Jak widać Arce sprzyjały te warunki – uważa zawodnik.
- W Kielcach boisko jest takie samo. Tutaj jednak padało w czwartek cały dzień, przez, co stan murawy był tak dramatyczny – kwituje Micanski.
fot. Mateusz Kępiński (korona-kielce.pl)
————————
Partner wyjazdu do Gdyni:
Wasze komentarze