Małkowski czarował bramkę przez 80 minut... Pierwszego zwycięstwa w Poznaniu jednak nie ma
Powiedzieć, że to była obrona Częstochowy, to tak naprawdę nic nie powiedzieć... "Kolejorz" dwoił się i troił, aby trafić do siatki żółto-czerwonych. Korona na czele ze swoim dyrygentem - Zbigniewem Małkowskim, nie pozwoliła Lechowi znaleźć drogi do swojej bramki przez niemal 80 minut. Niestety... jedna próba znalazła się poza zasięgiem doświadczonego golkipera. Kielczanie nie potrafili odpowiedzieć żadnym trafieniem i ostatecznie to gospodarze cieszą się z kompletu punktów.
Gospodarze już w drugiej minucie mogli objąć prowadzenie. Kontra Pawłowskiego i dośrodkowanie do Jevticia, na szczęście dla kielczan zakończyło się niecelnym strzałem z 10 metrów, tego drugiego. Pierwsza dogodna sytuacja dla „złocisto-krwistych” nadarzyła się 5 minut później. Indywidualna akcja Cebuli została przerwana przez faul Arajuuriego, 25 metrów przed bramką. Do piłki podszedł Grzelak, ale jego strzał zatrzymał się na murze „Kolejorza”.
W 10.minucie kielczanie powinni objąć prowadzenie! Świetna akcja żółto-czerwonych, którzy wymieniając kilka szybkich podań, znaleźli się w polu karnym rywala. Cebula podał do Aankour, który zgrał do Grzelaka. Ten przytomnie wycofał do Kallaste a Estończyk znalazł się na szóstym metrze pola karnego. Strzelił jednak wprost w Putnockiego.
Mecz w Poznaniu owocny był w wiele dogodnych sytuacji do objęcia prowadzenia. Już w piętnastej minucie to Lechici powinni zdobyć bramkę. Świetny strzał z 16 metrów Robaka kapitalnie wybronił Zbigniew Małkowski. Bramkarz Korony wyciągnął się jak długi i końcami palców wybił piłkę pod nogi Jevticia. Na szczęście na posterunku stał również Gabovs, który zablokował próbę zawodnika Lecha.
Gospodarze z minuty na minutę czuli się coraz pewniej. Na szczęście między słupkami Korony stał Zbigniew Małkowski, który raz po raz ratował piłkarzy Korony z opresji. Trzeba jednak zaznaczyć , że szczęście kielczan przyczyniło się w dużej mierze na utrzymywanie się bezbramkowego remisu. Najlepszą sytuację Lech stworzył sobie w 27. minucie, gdy Pawłowski w polu karnym minął dwóch zawodników i z najbliższej odległości huknął w stronę bramki, gdzie instynktownie interweniował Małkowski. Dobitka Jevticia zatrzymała się na poprzeczce.
Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy kibice Lecha zaprezentowali oprawę, po której sędzia Jakubik musiał przerwać spotkanie. Korona mogła złapać oddech i po wznowieniu w końcu zaczęła atakować. Wynik spotkania przed zmianą stron nie uległ zmianie. Najbliżej tego był Gajos, który z rzutu wolnego próbował zaskoczyć Małkowskiego, ale ten po raz kolejny udowodnił, że nie bez powodu jest numerem jeden w bramce Korony.
Po przerwie na boisko wszedł Pyłypczuk, który wniósł do gry nieco ożywienia. Dwukrotnie na bramkę strzelał Aankour. I wydawałoby się, że kielczanie znaleźli swój rytm, gdy do głosu znów doszedł „Kolejorz”. Pawłowski w ciągu kilku minut trzykrotnie stawał sam na sam z Małkowskim.
Dwie pierwsze próby zakończyły się fatalnymi chybieniami, natomiast za trzecim razem błąd popełnił golkiper Korony, który wypuścił piłkę z rąk i pognał za uciekającym za pole karne pomocnikiem Lecha. Żółto-czerwoni znów mieli sporo szczęścia, ponieważ Lech nie wykorzystał faktu, że między słupkami kielczan nie było bramkarza.
Korona raz na jakiś czas ogryzała się Lechowi. W 63. minucie sprawy w swoje ręce wziął Grzelak. Indywidualna akcja lewą flanką zakończyła się wycofaniem piłki do Aankoura. Ten z szesnastego metra próbował zmieścić piłkę przy krótkim słupku Putnockiego, ale bramkarz Lecha popisał się świeną interwencją.
Druga połowa była kanonadą pięknych strzałów. Z jednej strony ładną, lecz niecelną próbą popisał się Jevtić, po chwili z drugiej strony świetnie strzelał Abalo i Putnocky końcami palców przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Otwarte spotkanie oznaczało coraz więcej dogodnych sytuacji. W 76. minucie w pole karne pognał Kadar, który dograł do Jevticia, a ten trafił w poprzeczkę. Bramka Korony wydawała być się zaczarowana.
Szczęście jednak kiedyś musiało się skończyć. Na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry, Kownacki z linii pola karnego oddał zabójczy dla kielczan strzał. Piłka wpadła do bramki przy prawym słupku Zbigniewa Małkowskiego i na tablicy wyników widniał rezultat 1:0.
Sześć doliczonych minut okazało się dla Korony zbyt krótkim okresem, aby odrobić straconą bramkę. Przy rzucie rożnym dla kielczan w polu karnym rywala znalazł się nawet Małkowski! To niczego nie zmieniło. Mecz zakończył się zwycięstwem Lecha 1:0.
TAK RELACJONOWALIŚMY NA ŻYWO - KLIKNIJ TUTAJ
Lech Poznań - Korona Kielce 1:0 (Kownacki 80')
Składy:
Lech: Putnocky – Kędziora, Bednarek Arajuuri, Kadar – Pawłowski (Jóźwiak 65’), Trałka, Gajos, Majewski (Kownacki 71'), Jevtić – Robak.
Korona: Małkowski - Gabovs, Dejmek, Rymaniak, Grzelak – Marković, Możdżeń, Cebula (Przybyła 84'), Aankour, Kallaste (Pyłypczuk 46’) – Abalo (Kiełb 76').
Żółte kartki: Gajos, Arajuuri, Jevtić.
fot. Paula Duda
Partnerem meczu jest wydawca:
Wasze komentarze
Dla przypomnienia Tobie Paprocki Malkowskiemu konczy sie kontrakt z Korona 31-12-2016 roku, a to aktualnie jeden z najlepszych bramkarzy w Polsce i prawdziwy Koroniarz. Obys Paprocki znow nie przespal tematu, bo sie obudzisz z reka w nocniku.
Czasem po prostu jest ktoś lepszy i tak było dziś. Za tydzień też będzie trudno. Podobnie z Legią czy np. Jagiellonią, ale reszta drużyn jest w zasięgu.