Jesteśmy tak nakręceni ostatnimi wynikami, że aż żal byłoby wrócić do tamtej Korony
Jak to się stało, że piłkarze Korony o 180 stopni odwrócili jakość swojej gry – oczywiście na plus? – Też się nad tym zastanawiałem – przyznaje obrońca drużyny, Bartosz Rymaniak. – Wyglądamy dobrze, miło się nas ogląda, a co najważniejsze punktujemy.
- Wcześniej w niektórych meczach, bo oczywiście nie we wszystkich, też prezentowaliśmy się nieźle, ale traciliśmy punkty. Teraz od początku do końca dominujemy na boisku. Oczywiście są elementy, które musimy poprawić. Bramki, które straciliśmy w trzech ostatnich spotkaniach, padały zbyt łatwo. Można się było lepiej zachować w tych sytuacjach. Szkoda, bo dzisiejsze zwycięstwo, poparte czystym kontem bramkowym, na pewno smakowałoby jeszcze lepiej. Cały czas jest coś do poprawy. Wygraliśmy trzeci mecz z rzędu, ale nie możemy się tym zadowalać. Idziemy do przodu, ciężko pracujemy. Trener wprowadza kolejne elementy, na które chce wrócić uwagę. Złapaliśmy w miarę szybko dobry kontakt, wspólny język. Jedziemy na jednym wózku i na razie się on nie przewrócił – przekonuje piłkarz, który dzisiaj pełnił funkcję kapitana drużyny.
Od trzech spotkań Korona popełnia mało błędów w obronie, co wcześniej było nagminne. Być może dlatego, że częściej akcja toczy się na połowie przeciwnika. – Trener powtarza, że jeżeli rywal ma słabszy moment, a tak jest przeważnie po stracie gola, to należy usiąść wysoko na nim. Jest on niepewny - jeżeli wywrzemy presję, to będzie się gubić, a my na tym zyskamy. I tak staraliśmy się grać - nie cofać, atakować, odbierać wysoko piłkę i stwarzać okazje. One były, ale i tak momentami za bardzo się wycofywaliśmy, chyba baliśmy się, że gramy tak wysoko. Ale ten mecz pokazał, że ten styl gry nam pasuje – zapewnia Rymaniak.
Po fatalnej serii, Korona zaczyna budować nową, znacznie lepszą. – Jesteśmy na dobrej drodze do tego, żeby już długo nie zanotować tak fatalnego pasma porażek. Pokazaliśmy w tych trzech meczach, że jeżeli jesteśmy zespołem, to potrafimy wiele. W piłce nożnej różne rzeczy się oczywiście zdarzają, ale jesteśmy tak nakręceni pozytywnie ostatnimi wynikami, że aż żal byłoby wrócić do tego, co działo się z nami w październiku – mówi defensor.
Los Rymaniaka jest niepewny. Zawodnik, który zaczynał sezon na prawej stronie obrony, potem z konieczności zaczął występować – z powodzeniem – na środku defensywy. Teraz jednak, gdy do zdrowia wrócił Djibril Diaw, a pauzę za kartki odcierpiał Radek Dejmek, może wrócić na dawną pozycję. Choć tam nieźle wygląda Vladislavs Gabovs. – Mamy wyrównaną kadrę, każdy jest gotowy do gry. Duże brawa dla Djibrila, który wrócił po długiej przerwie. To nie jest łatwe, a on po 2-3 miesiącach, w dodatku bez żadnego sparingu czy nawet gierki wewnętrznej, po treningach, w których był oszczędzany, wyszedł i nie było po nim widać żadnego rozbratu z piłką. Powrót Radka to sytuacja in plus. Całe szczęście, że trener ma taki ból głowy, a nie musi się martwić, że większość jest w słabej formie i nie wie, kogo wystawić – tłumaczy.
Kolejny mecz Korona rozegra już na wyjeździe. W następną sobotę żółto-czerwoni zmierzą się z Piastem Gliwice (godz. 15.30). – Musimy być przezorni. Nie możemy podejść do tego spotkania zbyt pewni siebie. Tak naprawdę nie zrobiliśmy wiele. Wygraliśmy u siebie, a to musimy robić. Naszą powinnością jest budować w Kielcach twierdzę i na wyjazdach szukać dodatkowych punktów. Zatem spokojnie. Ciężko będziemy pracować w tygodniu, żeby w Gliwicach osiągnąć dobry rezultat – zapowiada „Ryman”.
Wasze komentarze
PS. Ciekawostka ze słownika języka polskiego :
PIKNIK - największy i najbardziej wierny kibic który na stadionie pojawia się 2-3 razy do roku z czego jak dostanie 2 darmowe wejściówki. Nieczęsto po 2 wygranych z rzędu wychwala drużynę ponad niebiosa rozgłaszając tu i ówdzie że jego drużyna idzie po mistrzostwo Polski, natomiast po 2 porażkach z rzędu chowa głowę w piasek niczym struś, nie mogąc znieść że nie da się tylko wygrywać. Za to za każdym razem jest największym znawcą w każdej dziedzinie życia, przy tym mając najwięcej do powiedzenia, nie rzadko na forum gdzie może występować anonimowo.
Mamy Wam zabrały laptopy po wywiadówce? :)
Dobry mecz, ale Pogoń wyglądała jak Korona w pamiętnej serii pomaganiu sobie w spuszczeniu wpi***olu. Brawo za bramki i pressing.
Dziś po raz kolejny na naszym sektorze można było spokojnie wypić gorącą herbatę , zjeść gorącą kiełbasę nie obawiając się,że sąsiad zachęcony by dopingować potrąci kogoś machając lub podskakując.
Jako, że warunki robią się komfortowe na mecz 17 grudnia można do sprzedaży wprowadzić BIGOS lub gorącą ZUPĘ!
Również i Milicja Obywatelska z braku kibiców nie zablokowała ulic i jak panisko zaparkowałem 100 m. od bramy!
Trzeba szukać plusów!!!