Blisko ogromnej sensacji w Hali Legionów! Azoty były o sekundy od wygranej nad Vive!
Takiego meczu w środy wieczór nie spodziewał się nikt. Azoty Puławy jeszcze na kilka sekund przed końcem regulaminowego czasu prowadziły z Vive Tauronem Kielce, ale niemal z końcową syreną gospodarzom udało się uratować remis. To oznaczało dogrywkę, a w niej goście znów grali kapitalnie. Więcej szczęścia tego dnia mieli jednak podopieczni Talanta Dujszebajewa, którzy ostatecznie wygrali po ogromnych nerwach 39:38.
Pierwsza połowa i... od razu duża dominacja mistrzów Polski. Drużyna Azotów na parkiecie radziła sobie przeciętnie, a w obronie – bardzo słabo. Gospodarze mieli w ataku mnóstwo swobody, dzięki czemu już do przerwy zdobyli aż 19 bramek. Przy czym żaden z zawodników nie wziął na siebie największego ciężaru rzucania goli – żółto-biało-niebiescy dorobkiem się podzielili. Najwięcej trafień zanotował Mateusz Jachlewski – cztery, ale po trzy razy bramkarza rywali pokonali Karol Bielecki, Julen Aginagalde i Mariusz Jurkiewicz.
Ważne jest to, że w środę do gry wrócił kontuzjowany przez dłuższy czas Piotr Chrapkowski. Co ciekawe, „Chrapek” był sprawdzany jako lewy skrzydłowy.
Dobrze na rozegraniu radził sobie Uros Zorman. Jeszcze lepiej w bramce Filip Ivić, który raz po raz psuł nastroje przyjezdnym z Puław swoimi świetnymi interwencjami. Dzięki niemu i dobrej grze w ataku, Vive szybko osiągnęło przewagę kilku bramek, którą potem spokojnie kontrolowało.
Po przerwie sytuacja w Hali Legionów uległa diametralnej zmianie. Gracze Azotów wybiegli na parkiet z zupełnie innym nastawieniem – zmobilizowani i żądni rewanżu. Puławianie zaczęli radzić sobie znacznie lepiej, w efekcie po kwadransie gry zniwelowali różnicę do raptem jednej bramki – było 28:27.
Świetnie w szeregach gości radzili sobie Krzysztof Łyżwa i Nikola Prce, którzy wykazywali się dużą skutecznością. Z kolei w tym aspekcie zaniemogli kielczanie, którzy marnowali swoje dogodne okazje, dość powiedzieć, że nie wykorzystali aż trzech rzutów karnych. Vive poczuło się chyba zbyt pewnie po wysokim prowadzeniu i w drugiej odsłonie spotkania grali kiepsko. Teraz już nie radziło sobie ze szczelną defensywą gości.
W 51. minucie, mimo gry w osłabieniu, Azoty doprowadziły do remisu – 29:29. I zaczęła się walka godna rozgrywek... Ligi Mistrzów. Vive utrzymywało lekkie prowadzenie, ale nie potrafiło mocniej odskoczyć przeciwnikowi. Kibice gospodarze wstali z miejsc, wspierając swoich szczypiornistów.
Tyle że minuty mijały, a puławianie naciskali. W samej końcówce doprowadzili do wyrównania – było 31:31, w dodatku dwie minuty kary otrzymał Mateusz Kus. Vive straciło piłkę, Azoty zdobyło bramkę. Do końca spotkania pozostało kilkanaście sekund, czas wziął Talant Dujszebajew. I w ostatniej akcji, w sposób mocno szczęśliwy, niemal z końcową syreną, gola wbił Julen Aginagalde.
To oznaczało dogrywkę! Ta była jeszcze bardziej emocjonująca. Mimo kilku wątpliwych decyzji arbitrów, gracze Azotów nie podłamywali się, grali bardzo ambitnie. I przede wszystkim - dobrze, bo po pięciu minutach na tablicy wyników wciąż utrzymywał się remis – 36:36.
W 69. minucie wciąż był remis – 39:39. Tak ciekawego spotkania w Hali Legionów już dawno nie było. Gola zdobył Dean Bombac, ostatnie sekundy toczyły się pod bramką gospodarzy. I tu klasą popisał się Ivić, który w ostatniej akcji przeniósł piłkę po rzucie rywala nad poprzeczką. Dzięki niemu, jego zespół mógł cieszyć się z wygranej.
Kolejny mecz Vive rozegra w niedzielę, gdy ponownie we własnej hali zmierzy się z Croatią PPD Zagrzeb. To spotkanie Ligi Mistrzów rozpocznie się o godz. 18.
Vive Tauron Kielce – Azoty Puławy 39:38 (36:36, 33:33, 19:14)
Vive: Ivić, Szmal - Jachlewski 5, Zorman, Bielecki 3, Lijewski 4, Aginagalde 6, Chrapkowski 1, Kus 6, Jurkiewicz 8, Vujović, Paczkowski 1, Bombac 3, Djukić 2.
Azoty: Bogdanov, Zapora, Koshovy - Łyżwa 7, Grzelak, Krajewski, Sobol 4, Przybylski 9, Skrabania 2, Prce 12, Petrovsky, Kuchczyński, Kubisztal 1, Kowalczyk, Jurecki 3.
Wasze komentarze