Odpowiedź na list Suchańskiego: Od Korony trzeba przede wszystkim wymagać. Nie dawać „za darmo”
Bez zaskoczenia przyjąłem fakt opublikowania listu otwartego przez Kamila Suchańskiego. Spodziewałem się podobnej wypowiedzi, zdziwiłem się jedynie, że stało się to tak późno.
Ten głos mógłby być bardzo ważny, gdyby tylko za samą ideą, poszły konkretne rozwiązania. Nie mam tu na myśli absolutnie kwestii finansowych – a przynajmniej nie takich, gdy mowa wyłącznie o dotacji bez żadnych zobowiązań.
List członka Rady Nadzorczej Korony, pomijając oczywiście kwestię zgrabnej stylistyki, ogranicza się, niestety, tylko do zasugerowania nieskomplikowanej metody działania. Co gorsza, doskonale znanej nam od lat, dlatego użycie w liście terminu „trzecia droga” może nieco dziwić. Miasto ma przekazywać pieniądze dla klubu, by ten mógł bez nerwów, ale też bez presji funkcjonować. To oczywiście ma poprawić sytuację i wzmocnić komfort w poszukiwaniach inwestora prywatnego. Tyle że akurat takie rozumowanie to – w moim przekonaniu – zwykłe mrzonki.
Bo w istocie nie kwestia przekazywania pieniędzy – tu znów moje odczucie – jest najgorsza, lecz fatalny sposób ich wykorzystania.
Patrząc na skuteczność działań prezydenta w ostatnich latach, na wątpliwą jakość ludzi i instytucji, które wykazują zainteresowanie zakupem Korony, ogólną, niezdrową atmosferę wokół klubu, czy męczące spięcia oraz awantury na kolejnych sesjach Rady Miasta, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że dalsze, regularne i stałe dotowanie klubu z budżetu miasta byłoby dobrym, a być może nawet najlepszym rozwiązaniem.
Nie można jednak zgodzić się na kontynuowanie obecnej formy wsparcia, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni od kilku lat, a która w dalekim stopniu odbiega od tego, jak powinna wyglądać.
W skrócie: dotacja – tak, ale tylko po spełnieniu przez Koronę określonych warunków.
To, czego w liście Kamila Suchańskiego zabrakło, to wskazówek, co należy w klubie poprawić i zasad, które władze miasta i Korony musiałyby zaakceptować. Dalsze finansowanie klubu – z korzyścią dla niego, nie dla poprawy ego części osób decyzyjnych – miałoby szansę powodzenia, ale tylko wtedy, gdy zostałoby poparte kilkoma elementami.
Część z pomysłów, w moim odczuciu godnych rozważenia, przedstawię poniżej.
1. Utworzenie rady społecznej
Jej sens istnienia miałby jednak miejsce tylko wtedy, gdyby w jej skład weszli przedstawiciele kilku grup społecznych. Oczywiście szefowie klubów radnych (lub wskazane przez nich osoby z Rady Miasta, które najbardziej „czują” sport; jako osoby wskazane w wyborach do decydowania o publicznych środkach), przedstawiciele lokalnych przedsiębiorców (bo tylko oni mogą spojrzeć na klub pod względem biznesowym), ale także zwykli kibice, cieszący się zaufaniem pozostałych sympatyków Korony (nie mam wątpliwości, że udałoby się ich szybko znaleźć).
Ich wiedza – choć oczywiście poparta klauzulą tajności, ze względu na wymogi funkcjonowania profesjonalnego klubu sportowego – musiałaby być pełna. Rada ponadto stanowiłaby istotny element doradczy i miałaby wpływ na prowadzenie klubu. Jej głos szczególną rolę odgrywałby w sytuacjach krytycznych, które wzbudzałyby powszechne kontrowersje. Również w zakresie polityki administracyjnej klubu. Uwarunkowania prawne nie pozwalałyby oczywiście na formalne wpływanie przez radę na sposoby postępowania klubu. Tu niezbędna byłaby dobra wola ze strony właścicieli, tzw. „umowa dżentelmeńska”, dzięki której opinia rady byłaby uwzględniana.
2. Zatrudnienie dyrektora sportowego
Natychmiastowe. Najlepiej osobę ze „znanym” nazwiskiem, byłego piłkarza lub trenera, obytego w środowisku, budzącego szacunek wśród ludzi sportu z całej Polski. Jego rolą byłoby bieżące analizowanie postępów drużyny i sztabu szkoleniowego, a także zespołu rezerw i wszystkich grup młodzieżowych. Transfery, kontakty z menedżerami, negocjowanie umów i warunków kontraktowych. Tylko osoba o ogromnej wiedzy piłkarskiej, mogłaby we właściwy sposób opiekować się tym pionem, odciążając całkowicie prezesa zarządu.
Gdyby w Kielcach był zatrudniony dyrektor sportowy, być może uniknęlibyśmy wstydliwej i niedopuszczalnej sytuacji z tego sezonu, gdy niektórzy zawodnicy prowadzili tryb życia daleki od sportowego, a sztab szkoleniowy tego nie widział, lub widzieć nie chciał. Podobnie mogło być w przypadku konstruowania szerokiej kadry zespołu, w której jak się okazuje, jest ogromny kłopot z doborem linii defensywnej (poza bramkarzami, których de facto – tych doświadczonych, ogranych w lidze - jest aż trzech; pytanie brzmi, po co?).
W końcu istotny jest jeszcze jeden element, który wpływa nie tylko na wyniki sportowe, ale również na finanse klubu: sprzedaż zdolnych piłkarzy do innych drużyn. Tu też Korona ma wielkie pole do popisu, ale to zagadnienie wymagające zupełnie osobnej rozprawki.
3. Poprawa relacji z kibicami
Sytuacja jest patowa i wymaga jak najszybszego rozwiązania. Konfliktów na linii zarząd – kibice w XXI wieku było już w Kielcach sporo, ale tak długiego, męczącego i wzbudzającego kontrowersje nawet u postronnych, nie angażujących się emocjonalnie w kibicowską kulturę stadionową osób, nie było dotąd nigdy. Cierpi na tym atmosfera na stadionie, która powinna być dodatkowym magnesem, przyciągającym ludzi na trybuny. Gdy piłkarze dokładają do tej atmosfery żałoby, tudzież stypy jeszcze swój brak ambicji boiskowej (ten problem – mimo wszystko, mam nadzieję – już za nami), to trzeźwo myślący kielczanin traci jakąkolwiek ochotę, by na Kolporter Arenę przychodzić.
4. Wzmocnienie działu marketingu
To może być punkt zaskakujący, ale jednak bardzo istotny. Korona w obecnej, bardzo trudnej sytuacji wizerunkowej, wymaga specjalistycznego zespołu z zakresu wizerunku, reklamy i promocji. Klub powinien zrobić wszystko, co w jego mocy (choćby kosztem 1-2 „zapchajdziur”, których w zespole nie brakuje; piłkarzy niegrających na wysokich kontraktach nie brakuje), by pozyskać 3-4 specjalistów z tej dziedziny, z ogromnym doświadczeniem, know how i sukcesami na rynku. Tylko w ten sposób można sprawić, że sponsorów i reklamodawców zacznie przybywać, a nie ubywać.
Oczywiście budowa takiego zespołu musiałaby zostać ściśle podzielona na właściwe ścieżki działania – od rozmów i negocjacji handlowych, poprzez organizację eventów, wydarzeń i uczestnictwo w zewnętrznych imprezach, na przemyślanej i skutecznej kampanii w mediach lokalnych, ogólnopolskich, przy użyciu internetu, z naciskiem na social media (z właściwym doborem osób do wykonywania poszczególnych zadań). Bo Korona ma ogromną moc marketingową - to prawda. Trzeba ją tylko uwolnić. Obecne struktury na to nie pozwalają.
5. Korelacja struktury wewnętrznej
Bieżąca, codzienna współpraca działów sprzedaży, PR, marketingu i biura prasowego. Wzajemna odpowiedzialność za sukcesy innych, ale też za nieuniknione potknięcia (bo nie myli się tylko ten, kto nic nie robi). Doprowadzenie do zuniwersalizowania pracy części jednostek osobowych i zdjęcia z nich elementu pracy tylko w jednym obszarze. Klub sportowy to spółka dynamiczna, działająca w odmienny sposób, niż przedsiębiorstwa z innych branż. W zależności od okoliczności i potrzeb, raz jeden dział wymaga wzmocnienia kadrowego, raz drugi. W obecnej sytuacji potencjał osobowy, mimo że wcale nie jest liczny, często jest marnowany.
6. Odejście od stylu urzędowego
Premiowanie pracowników za efekty pracy – nie za czas spędzany w niej. To, co funkcjonuje w większości firm prywatnych i jest szeroko pojętym standardem (gdy realizowany z głową, jest satysfakcjonujący zarówno dla pracodawcy, jak i pracownika), w Koronie nie istnieje. Z tym wiąże się brak jakiejkolwiek presji, co w szybkim tempie doprowadza do niechęci i obojętności. Taki pracownik, niestety, w takim miejscu pracy (klub sportowy, jak żaden inny podmiot, wymaga serca i pasji do działania) staje się bezużyteczny.
7. Przemodelowanie Rady Nadzorczej
Czyli tworu, który teraz istnieje wyłącznie na papierze. Jego wpływ na funkcjonowanie klubu jest znikomy, ograniczający się tylko do akceptacji pracy zarządu i realizacji wątpliwej jakości pomysłów właściciela. Tu, podobnie jak w radzie społecznej, powinny znaleźć się osoby, które Koronę mają w sercu i swoich atutów, zezwalających na sprawowanie takiej funkcji, nie ograniczają tylko do bliskiej znajomości z prezydentem. Zwłaszcza, że członkowie Rady Nadzorczej mają już rzeczywiste i formalne prawo do decydowania o losach spółki.
Czy ktoś z naszych czytelników potrafi wymienić bezbłędnie cały skład Rady Nadzorczej klubu i wskazać osoby, które w niej zasiadały od 2008 roku? No właśnie... Jest Was niewielu.
8. Zatrudnienie charyzmatycznego trenera
Pomysł na budowanie zespołu z młodych, ambitnych i żądnych sukcesów piłkarzy, nie jest zły. Element wykorzystania talentów z województwa świętokrzyskiego (poparty bardzo dobrym scoutingiem – to kuleje) jeszcze lepszy. Taki styl działania może udać się jednak tylko w jednym przypadku - gdy rolę lidera, szefa, bossa, a nie zwykłego kumpla, będzie pełnić osoba o odpowiednim charakterze. Z tego względu pomysł z Tomaszem Wilmanem (mimo jego ogromnej wiedzy taktycznej), już na samym starcie był spalony. To nie mogło się udać, to też nie powiodłoby się ze Sławomirem Grzesikiem. Podobnego błędu nie można powtórzyć. Mieliśmy duże szczęście do trenerów w Kielcach, patrząc choćby na dwa ostatnie przypadki przed Wilmanem: Ryszard Tarasiewicz i szczególnie Marcin Brosz. Niestety, straciliśmy ich na własne życzenie. A teraz mamy kolejny kłopot. Można go było uniknąć.
9. Uaktywnienie piłkarzy poza boiskiem
Jak najczęstsze wychodzenie "do ludzi" członków zespołu, ale nie piłkarzy głębokich rezerw, lecz najjaśniejszych postaci drużyny. I nie tylko wtedy, gdy ktoś o to zabiega. Konieczne są także samodzielne starania, by pokazywać się w ważnych wizerunkowo miejscach. Tylko przez osobisty kontakt, przy odpowiedniej oprawie zdjęciowo-filmowej (czyli dalszej promocji, już pośredniej), zawodnicy mogą przekonać do siebie i zyskać sympatię zarówno tych najmłodszych, jak i nieco starszych kibiców. Piłkarz powinien być autorytetem. Ten, zwłaszcza po publikacji „Przeglądu Sportowego”, jest obecnie mocno zachwiany.
10. Uruchomienie „Klubu 100”
Oczywiście tylko hasłowo, nie chodzi o powielanie schematów (choć rzecz jasna jak najbardziej udanych) z klubu Vive Tauron Kielce. Przy obecnym układzie, misją niemożliwą jest ściągniecie w krótkim czasie do klubu sponsorów z dużym portfelem.
Budowa odpowiedniej grupy przedsiębiorców (po uprzednim wykonaniu wcześniejszych, wizerunkowych kroków), nawet o mniejszej skali rażenia finansowego, miałaby szanse powodzenia. Szczególnie, gdy obecność w niej wiązałaby się z wymiernymi korzyściami. Potencjał czysto reklamowy na Kolporter Arenie jest niewielki (mało miejsc, które mogą być korzystne z punktu widzenia marketingowego), a ten, który zasługuje na zainteresowanie - drogi (bandy LED-owe).
Dlatego sponsorów należy przyciągać właściwą atmosferą, prestiżem, elitarnością i możliwością jak najczęstszej wymiany biznesowej. Obecność na stadionie, oprócz walorów sportowych, powinna być przede wszystkim szansą do prowadzenia rozmów zawodowych. Tym bardziej, że teraz można robić to w luksusowych warunkach, dzięki poszerzeniu strefy VIP.
W tym aspekcie należały jednak rozpocząć od rzeczy najprostszych – dotarcia z ofertą do klienta. Przykład: wrzucenie stosu plików z ofertami na stronę internetową klubu w formacie PDF (do pobrania) nie jest czymś, co mogłoby zainteresować biznesmena, który takich treści szuka.
Sponsor musi mieć pewność, że jego pieniądze zostaną wykorzystane we właściwy sposób, a nie „przejedzone” przez ludzi prezydenta. Niestety, mnogość pustych siedzeń w najlepszych sektorach VIP na ostatnich meczach świadczy o tym, że takie myślenie jest dzisiaj na porządku dziennym.
Na tym postawię kropkę.
Zaznaczam, że to tylko część pomysłów, które mogłyby poprawić wizerunek Korony i odbudować szacunek nie tylko wśród kibiców, ale też potencjalnych sponsorów. Bo choć Wojciech Lubawski uparcie twierdzi, że „Korona nie jest moja, to nasz wspólny klub”, to jest w tym myśleniu osamotniony. Tylko wyrwanie Korony ze szponów miejskich urzędników i zbudowanie wokół niego właściwej, społecznej otoczki nadzorczej, może poprawić jego odbiór społeczny.
A to, być może, w dłuższej perspektywie czasu, rzeczywiście zwiększyłoby szansę na znalezienie poważnego inwestora prywatnego.
Dlatego podkreślam raz jeszcze: jeśli w ogóle rozmawiać o dalszym finansowaniu Korony przez miasto, to tylko na bazie konkretnych pomysłów i rozwiązań.
Dariusz Kozak, przewodniczący Rady Miasta i zarazem radny PiS-u, na temat głosu Kamila Suchańskiego stwierdził dziś w Radiu Kielce, iż – tu cytat ze strony internetowej radia - „jest to list polityka, który za dwa lata będzie startował w wyborach na prezydenta Kielc. Jego zdaniem zapisanie w budżecie miasta finansowania spółki na najbliższe kilka lat, nie mobilizowałoby prezydenta miasta do poszukiwania inwestora. Dbajmy o Koronę, ale droga zaproponowana przez Kamila Suchańskiego nie jest dobra”.
Ja jednak mam nadzieję, że nie był to list o zabarwieniu politycznym, a faktycznie wyraz bezinteresownej troski o dobro klubu. Dlatego gorąco zachęcam do jego rozbudowy o propozycje rozwiązań systemowych. Członek Rady Nadzorczej ma z pewnością większą wiedzę na temat obecnej sytuacji i możliwości klubu, niż osoba z zewnątrz, dlatego taki głos mógłby być przyczynkiem do naprawdę poważnej, merytorycznej dyskusji. Chyba, że jedynym pomysłem na miejską Koronę jest dalsze funkcjonowanie klubu na obecnych zasadach, a jedynym powodem do radości (przy jednoczesnym odebraniu prawa do krytyki) skuteczne oddłużanie? Wtedy, mimo wszystko, też warto o tym powiedzieć głośno.
Pamiętajmy, że w przyszłym roku w Kielcach odbędą się Mistrzostwa Europy do lat 21. One dodatkowo wymusiły na nas poprawę infrastruktury piłkarskiej. Mamy piękny teren przy Ściegiennego, złożony z kompleksu trzech boisk, siłowni, odnowy biologicznej oraz szerokiego zaplecza administracyjnego. Piłkarze mogą trenować również w innych miejscach (m.in. na Kusocińskiego), na świetnie przygotowanych murawach. Na wszystkie te inwestycje miasto przeznaczyło mnóstwo pieniędzy. Głupio byłoby je teraz zmarnować.
Ale tak samo nie wolno marnować pieniędzy na kolejne, nieprzemyślane wspieranie klubu bez żadnych oczekiwań zwrotnych. Korona w obecnej chwili istnieje, lecz dzieje się to kosztem regularnych kpin ze strony ogólnopolskiej prasy i kibiców innych klubów, a nawet (!) władz piłkarskiej centrali. I wcale nikt nie drwi z nas na siłę, sami wystawiamy się na ostrzał.
O przyszłość Korony należy walczyć, ale trzeba robić to mądrze.
Zaproponowane przeze mnie rozwiązanie jest wersją alternatywną i mam wrażenie, że to ją można nazwać „trzecią drogą”. Jednak osobiście wolę powiedzieć, że to prosta recepta.
Recepta, na której największą pieczęcią odbity jest tylko „zdrowy rozsądek”. Tak bardzo potrzebny nam w obliczu zbliżającej się awantury politycznej oraz medialnej.
Dlatego zachęcam do innej formy rozmowy. Do spokojnej i merytorycznej dyskusji przedstawicieli władz klubu, miasta, radnych oraz przedsiębiorców i kibiców. Nasze łamy są dla Was otwarte.
Tomasz Porębski
Mail do redakcji: redakcja@cksport.pl
Wasze komentarze
1 Trener z doświadczeniem i charyzma np Urban .
2 Poprawa relacji z kibicami
3 Sponsor który będzie miał wizję i chęć postawienie tego klubu na prostą .
4 Zatrudnienie ludzi do pracy skautow, dyrektor sportowego i marketingowca.
5 Większą rola byłych piłkarzy np do pracy z dziećmi np golanski , kuzera, piechna czy nawet kozubek.
Tylko wtedy będziemy się mogli cieszyć z klubu w ekstraklasie.
Pzdr , kibic wieloletni
Ile Paprocki zarobil dla Korony na sprzedarzy pilkarzy z klubu Korona?
O ile aktualnie przychodzi wiecej kibicow na mecze Korony?
Ile zarabia Paprocki wiecej marketingowo dla Korony?
O ile Korona jest lepsza sportowo niz kiedys?
Jak wzmocni Paprocki wizerunek Korony Kielce w Polsce i na swiecie?
Jak ograniczyl wydatki na siebie i kolesi w Koronie?
Kielczanie odpowiedzcie sobie na te pytania. Czy taka osoba powinna zarzadzac Waszym Klubem???????
Smutne, co nie?
Gwarancja kolejnych dopłat bez wymagania wyników (pierwsza ósemka) i chociażby sportowej postawy (sportowa sylwetka sic!) demobilizuje i sprawia, że nie ma presji na wygrywanie. W razie problemów przecież kibice przyjdą na Radę Miasta i wywrą presję na radnych. Nie możemy ślepo kochać Korony i nieudolności w zarządzaniu.
Niejasne reguły, przekazywanie pieniędzy przez hasła promocji miasta z rezerwy budżetowej powodują, że kibice muszą gdybać, czy piłkarze są słabi, czy im się nie chce umierać za klub, bo nie dostają pensji.
Obecny stan musi się skończyć i proponowane przez T.Porębskiego rozwiązania wydają się racjonalne.
Wydaje się, że wielu zapomina o mało sportowych okolicznościach awansu do ekstraklasy; (…)
Jeśli sami będziemy opowiadać nieprawdę, to w końcu w nią uwierzymy!
Mało sportowe okoliczności miały miejsce podczas awansu ze starej III ligi do starej II ligi (o jedną klasę rozgrywkową w górę). Tylko i wyłącznie wtedy! Sam Wrocław to potwierdzi. Awans ze starej II ligi do starej I ligi (Ekstraklasy) odbył się w jak najbardziej sportowych okolicznościach. Klub odkupił „niesportowość” degradacją o jedną klasę rozgrywkową w dół. Zapamiętać! Nauczyć się na pamięć! Powielać!