Wywiad z Paprockim: Co zmieni się, gdy Koronę przejmą Senegalczycy? (cz. 2)
Zgodnie z obietnicą, publikujemy dzisiaj drugą część rozmowy, jaką przeprowadziliśmy w środę z prezesem Korony Kielce, Markiem Paprockim. Tym razem dotyczy ona m.in. przyszłości klubu pod rządami inwestorów z Senegalu, działu marketingu, Łukasza Sekulskiego oraz słabej postawy Korony w ostatnim spotkaniu, co mocno nie spodobało się naszemu rozmówcy.
W ostatniej rozmowie z naszym portalem poruszona została kwestia dyrektora sportowego. Mówił pan wtedy, że bardzo możliwe jest, aby po okienku transferowym w klubie została zatrudniona osoba na tym stanowisku. Mówiło się o osobie, która oprócz standardowych zadań miałaby również znacząco skoncentrować się na grupach młodzieżowych. Planowana jest realizacja tego projektu?
- W dalszym ciągu próbujemy zdefiniować, jakie zadania osoba ta miałby realizować i jaką rolę w klubie miałby spełniać. Niestety patrząc historycznie nie mamy w tym obszarze dobrych doświadczeń. Z mojej perspektywy najtrudniejszym jest wypracowanie prawidłowych relacji dyrektor –trener I drużyny. Szukamy takiej osoby. Nie wykluczam, że jeżeli uznamy, że dana osoba może pełnić taką funkcją, to ją zatrudnimy. Ewentualnie poszukamy doświadczonego trenera, ale z ukierunkowaniem na pracę z młodzieżą i współpracę grup młodzieżowych z pierwszym zespołem. Na ten moment takie decyzje nie zostały podjęte, ale ten pomysł nie został odłożony do szuflady. Nie wykluczam, że taka osoba w najbliższym czasie się pojawi.
Wracając jeszcze do poprzedniej kwestii - marketingu. Wymienił pan podjęte przez klub działania. Pomogły one w znaczący sposób zwiększyć przychody?
- Jesteśmy w momencie końcowym badania bilansu naszej spółki za sezon 2015/2016. Wyniki finansowe potwierdzone przez biegłego mówią o tym, że przychody zostały zwiększone. Za poprzedni sezon - jeśli dobrze pamiętam - wypracowaliśmy w klubie przychody na poziomie 12,5 miliona złotych. W kwocie tej nie są uwzględnione środki, które były wsparciem od miasta w postaci podniesienia kapitału. To są rzeczywiste przychody wypracowane przez klub. Widzimy pozytywną tendencję, choć oczywiście chcielibyśmy, aby były one wyższe. W stosunku do poprzednich sezonów jest wzrost. Wymiernym wskaźnikiem są dane, które wskazują, że wypracowaliśmy o około 1,5 miliona większy przychód niż zakładaliśmy w prognozach licencyjnych przed niedawno zakończonym sezonem.
Z tej perspektywy można powiedzieć, że nasza bieżąca działalność w pewnym sensie się broni. Komfortowo byłoby powiedzieć, że te przychody, które klub wypracowuje, pozwalają na obsługę wszystkich kosztów bieżących i finansową samodzielność klubu. Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie, natomiast mogę stwierdzić, że w stosunku do naszych założeń i wyników lat poprzednich znacząco obniżyliśmy koszty i zwiększyliśmy przychody. W rezultacie - w porównaniu do poprzedniego sezonu - strata została pomniejszona o około cztery miliony.
Dla mnie jest to potwierdzenie, że plan poprawy naszych finansów jest realizowany, a nawet z pewną nawiązką. Jeżeli klub funkcjonowałby w dalszym ciągu przy takiej strukturze własnościowej, to myślę, że trzyletni plan naprawczy zostałby zrealizowany. Jego celem jest uzyskanie takiego wyniku, który - z punktu widzenia właściciela - byłby akceptowalny społecznie. Nie zakładamy oczywiście, że nie potrzebowalibyśmy wsparcia właścicielskiego. Takie wsparcie byłoby jednak porównywalne z innymi dyscyplinami sportu, w granicach budżetu, jaki miasto przeznacza na promocję poprzez sport zawodowy.
Nie jest tajemnicą, że te zmiany właścicielskiej wiszą w powietrzu. Gdyby jednak do nich nie doszło, to ile pieniędzy potrzebowałaby Korona jeszcze w tym roku od miasta?
- Myślę, że byłaby to kwota około dwóch milionów złotych. W tym roku kalendarzowym w budżecie miasta było zapisane 3,8 mln i tę kwotę otrzymaliśmy na początku roku.
Czyli dwa miliony od miasta jeszcze w tym roku kalendarzowym pozwolą zamknąć działalność na zero?
- Tak, dokładnie tak wynika z naszych aktualnych wyników działalności bieżącej.
Budżet w znaczny sposób jest pewnie obciążony spłatą zadłużenia. Jak obecnie wygląda jego spłata?
- Na bieżąco je spłacamy. Żeby była jasność - nie wynika ono z działalności bieżącej, w tym roku na bieżąco regulujemy wszystkie zobowiązania, zarówno w stosunku do zawodników, jaki również podmiotów zewnętrznych. I przyznam, że gdyby nie fakt, że spłacamy też zobowiązania z poprzednich okresów, to być może nie rozmawialibyśmy o tym, że w tym roku potrzebowalibyśmy jeszcze jakichkolwiek pieniędzy od właściciela. Sukcesywnie spłacamy comiesięcznie wcześniejsze zadłużenie. Miesięcznie są to kwoty około 100 tysięcy złotych.
Finansowe wychodzenie na prostą pozwala chyba ściągać zawodników o coraz lepszym CV. Przynajmniej w tym okienku transferowym w Kielcach pojawiło się dwóch takich graczy.
- Na pewno tak, ale my w dalszym ciągu jesteśmy w takiej sytuacji, że nie możemy pozwolić sobie na zakup zawodników, czyli transfery odpłatne. Pozyskujemy więc jedynie graczy bez kontraktów. Nasz klub jest bardzo pozytywnie postrzegany przez pozyskiwanych piłkarzy. Również przez tych wszystkich, którzy byli naszymi zawodnikami w poprzednich okresach. Nie ukrywam, że Dani Abalo oraz Miguel Palanca przed zaakceptowaniem naszej propozycji wiedzieli już sporo o naszym klubie, bo sami przyznawali, że rozmawiali z Airamem Cabrerą i trenerem Pachetą. Dla nas jest to pomocne, że zawodnicy, którzy kończą współpracę, bardzo pozytywnie wypowiadają się o naszym klubie.
Komfortowo byłoby, gdybyśmy byli w stanie kupować piłkarzy, ale ten moment może nastąpić w sytuacji, gdy zaczniemy uzyskiwać przychody ze sprzedaży naszych zawodników. Założenie w budżecie jest bardzo proste - na nowych zawodników wydamy tylko te środki, które pozyskamy ze sprzedaży naszych zawodników.
Oznacza to więc, że nie ma takiej możliwości, aby wykupić Łukasza Sekulskiego?
- Tego nie powiedziałem.
Z tego, co pan powiedział, tak wynika.
- Te przychody, może nieduże, ale zaczynają się pojawiać. Chociażby sprzedaż do Manchesteru City naszego młodego bramkarza przyniosła nam określone profity. Jestem przekonany, że te przychody będą się pojawiać. Warunek jest jednak jeden - musimy osiągnąć sukces sportowy. Nie mam w tym momencie na myśli mistrzostwa Polski czy gry w pucharach, bo to nie jest warunek konieczny. Jeśli jednak drużyna będzie wyglądać tak, jak w tych ostatnich wygranych meczach i będzie robić progres, to jestem przekonany, że naszymi zawodnikami zaczną interesować się inne kluby, a wtedy te przychody się pojawią.
Wracając jednak do Sekulskiego. Suma odstępnego wpisana w umowę jego wypożyczenia jest więc realna do zapłaty? Sprzedaż młodego bramkarza do Anglii może ją pokryć?
- Myślę, że w zupełności.
Mamy więc rozumieć, że ci, którzy martwią się, że Korona zimą zostanie bez napastnika zostali uspokojeni?
- Pytanie jest tylko takie, czy taka decyzja w klubie zapadnie. Rzeczywiście, mamy taką możliwość. Na razie Łukasz pokazuje, że trzeba się nad tym poważnie zastanowić. Jeżeli Łukasz w kolejnych meczach podtrzyma swoją dyspozycję, to z czasem te wątpliwości będą coraz mniejsze.
W ostatnim czasie trener Wilman mówił o chęci pozyskania jeszcze jednego defensora. Widzi pan możliwość spełnienia tej prośby?
- Ta też bardzo chciałbym pozyskać takiego zawodnika. Musimy zachowywać jednak dyscyplinę finansową, bo jeśli będzie inaczej, to po raz kolejny staniemy w sytuacji, jak w sezonie 2014/2015. Kiedy zostałem prezesem, największym finansowym problemem klubu były wysokie kontrakty zawodników. Dopóki będę prezesem, nie dopuszczę do tego, żeby zostały przekroczone założenia finansowe. Myślę, że do zimowego okna transferowego kadra zespołu nie zmieni się.
Piłkarzem, który mógłby wzmocnić obronę byłby Piotr Malarczyk. Nie było tematu jego powrotu do Kielc?
- Nie było takiej inicjatywy ze strony klubu, podobnie zresztą ze strony Piotra.
Zawodnikiem z bloku defensywnego, na którym można byłoby cokolwiek zarobić jest Djibril Diaw. Jego kontrakt wygasa z końcem roku, lecz klub posiada możliwość przedłużenia go.
- Mamy możliwość jednostronnego przedłużenia tej umowy.
Ewentualna sprzedaż Djibrila wiązałaby się pewnie z tym, że kwotą transferową trzeba by się podzielić z senegalską akademią.
- O takich szczegółach nie mogę mówić. Na pewno jednak ewentualny transfer Djibrila przyniesie wymierne korzyści finansowe dla Korony.
Klub opuścił już Paweł Sobolewski. Oznacza to, że ostatecznie zszedł z listy płac?
- Totalnie nie zniknął, ale jego kontrakt został znacząco obniżony. Wypożyczenie Sobolewskiego zwolniło więc klubowi określone środki finansowe. Jego umowa obowiązuje jednak do końca grudnia, więc można powiedzieć, że od stycznia całkowicie „zniknie z listy płac”.
Po kilku rozegranych spotkaniach można już część rzeczy weryfikować. Odczuwa pan tryumf, że Korona po tej kolejce jest na takiej pozycji, z trenerem, na którego pan postawił?
- O tym będziemy mogli mówić po zakończeniu sezonu. Na razie jeszcze nie możemy mówić o sukcesie, ponieważ sezon rozgrywkowy dopiero rozpoczął się. Mam tylko tę satysfakcję, że moje przekonanie, a w zasadzie pewność, że trener Wilman poradzi sobie z tym wyzwaniem zostało potwierdzone. Cały czas staramy się nie „pompować balonika”, bo doskonałym przykładem jest ostatni mecz, który pokazał ile jeszcze pracy nas czeka.
Przyznam, że osobiście mocno przeżyłem tę ostatnią porażkę, bo również dałem się ponieść bardzo pozytywnym opiniom, które się pojawiały, i to nie tylko w mediach regionalnych, ale także wśród fachowców z nc+. W pewnym momencie byłem przekonany, że mamy już bardzo charakterną i walczącą drużynę, bo to przede wszystkim w tym sporcie jest najważniejsze. Nie musimy wygrywać wszystkich meczów i na pewno wszystkich nie wygramy, ale nasza drużyna musi mieć charakter i być drużyną walczącą. Bez względu na to, z jakim przeciwnikiem gramy, musimy to w każdym meczu potwierdzać .
Po pojedynku z Łęczną ten obraz został zaburzony. Zgadzam się z tym, co mówił trener - to nie była do końca nasza drużyna. Wszyscy to widzieliśmy - bardzo źle zagraliśmy. Przekazałem swoją ocenę zawodnikom podczas wtorkowego spotkania. Chciałem od nich usłyszeć, dlaczego tak się stało. Jestem przekonany, że po wnikliwej analizie przeprowadzonej przez trenerów taką odpowiedź znajdziemy.
Nie jest też usprawiedliwieniem dla mnie fakt, że duża grupa zawodników miała problemy zdrowotne. Mam na myśli Djibrila, który wcześniej odczuwał dolegliwości żołądkowe. Na mecz nie wyszedł również Bartek Rymaniak, bo w Lublinie okazało się, że ma wysoką temperaturę i trener nie mógł z niego skorzystać. Kilku kolejnych piłkarzy zgłosiło te dolegliwości, podobnie jeden z trenerów. Były to problemy żołądkowe połączone z wymiotami i podwyższoną temperaturą. Kilku z tych zawodników, którzy najbardziej się skarżyli skierowaliśmy na badania do sanepidu, aby jak najszybciej te dolegliwości zdiagnozować.
Nie jest to jednak dla mnie do końca wytłumaczenie tej postawy. Po zakończeniu tego meczu nie widziałem u zawodników sportowej złości po przegranej. Nie dostrzegłem też, aby zawodnicy byli fizycznie wyczerpani. To były moje największe zastrzeżenia przekazane drużynie i trenerom.
Czyli właśnie ten brak walki uznaje pan jako przyczynę klęski z Górnikiem?
- Nie podjęliśmy walki na sto procent z przeciwnikiem i o to mam pretensje. Zaburzony został dotychczasowy wizerunek Korony.
Wynik pewnie nie pomógł też w tym, aby na meczu z Jagiellonią pojawiło się ponad dziesięć tysięcy kibiców, co było waszym celem.
- Jestem przekonany, że w przypadku wygranej z drużyną z Łęcznej frekwencja byłaby dużo większa, lecz mam nadzieję, że będzie większa niż ostatnio. Tym bardziej, że przyjdzie nam się zmierzyć z obecnym liderem rozgrywek. Na pewno, gdyby ten mecz w Lublinie przebiegł po naszej myśli, zobaczylibyśmy więcej kibiców.
W niedzielę zobaczymy więc już Koronę zarówno zdrową, jak i walczącą?
- Mam taką nadzieję i wierzę w to. Powiedziałem też zawodnikom oraz sztabowi trenerskiemu, że w dalszym ciągu obdarzam ich dużym zaufaniem. Piłkarze przekonują, że w tym meczu zobaczymy taką drużynę, jak w poprzednich zwycięskich spotkaniach.
W ostatnich godzinach w mediach pojawiły się informację o sfinalizowaniu rozmów z inwestorami z Senegalu. Wpływa to w jakiś sposób na funkcjonowanie klubu?
- Mam taką zasadę, ze rozmawiam o faktach. Tak naprawdę na ten moment nie mam żadnej wiedzy i jeżeli faktycznie dojdzie do przekształceń właścicielskich, to nowy, większościowy właściciel będzie decydowal o kształcie zarządu. Mogę powtórzyć – rozmawiam o faktach, jeżeli takie się wydarzą, to na pewno będziemy rozmawiać.
Rozmawiali Wojciech Staniec II i Krzysztof Węglarczyk
Wasze komentarze
2.Takie kary nie są co mecz tylko dwa razy na sezon maksymalnie.
3. Na proteście tracą piłkarze pozbawieni dopingu.
4. Klub traci wizerunkowo.
No ale ważne ze dzieci nie słyszą wulgaryzmów z Młyna ( które nie zdarzają się na kazdym meczu) . Nie ważne ze słyszą je na ulicy. Ważne ze nikt nie musi przerywac żarcia kiełbasy ze względu na wulgaryzmy
Jeszcze tylko "popiersie" na Skwerze Szarych Szeregów i...
emerytura!
A problem braku młyna wraca jak widzę jak u Leppera który każdą wypowiedź kończył: "Balcerowicz musi odejść"
Czyli jednak boli...............
Kary są i to fakt , ale płaci je stowarzyszenie kibicow....
A wy smęcicie o jakichś pierdołach, że piłkarzom jest smutno, bo im nikt tej samej prostej piosenki jednozwrotkowej nie śpiewa przez 70 minut w meczu i nie słyszą jak się kszo wyzywa. No naprawde. Kibicowanie czy chodzenie na mecze to takie samo hobby jak jazda na rowerze czy chodzenie do kina. Masz hobby - ładujesz mnie własne środki. Ja nie słyszałem, żeby np. kolekcjonerzy znaczków narzekali, że ceny owych są za duże albo klasery, które sprzedaj empik są złe jakościowo.
A tu kibol to typ roszczeniowy, który chciałby mieć na stadionie same przywileje, ale żadnych obowiązków. Ale cóż - to wina klubu od czasów Klickiego, bileciki za półdarmo, specjale, uje muje. I teraz ktoś będzie tu janusza opluwał na forum. Ale przysłowiowy Janusz z góry zapłacić za karnet, kiełbase kupi, koszulke w sklepiku, a wy? Jeden z drugim wymarzył sobie zarabianie na jeleniach to kosi hajc na tych waszych pseudokoroniarskich koszulkach, bo wyniuchał, że można na was zarobić. Za wasze 10 zł nikt, nigdy nie zapłacze, a już na pewno nie Paprocki.