Krajobraz po Lechii: Charakterna Korona z problemami w obronie
Kiedy pod koniec czerwca prezes Korony Kielce, Marek Paprocki ogłosił, że to Tomasz Wilman będzie szkoleniowcem piłkarzy kieleckiego klubu praktycznie w całym mieście słyszalne były obawy.W stolicy województwa świętokrzyskiego obawiano się, że dotychczasowy asystent nie będzie w stanie wczepić w drużynę niezbędnego charakteru. Pierwsze kolejki niedawno zainaugurowanego sezonu pokazały jednak, że obawy było bezzasadne.
W Gdańsku kielczanie po raz kolejny szybko stracili bramkę. Scenariusz, który w ostatnich spotkaniach był prawdziwą zmorą podopiecznych Tomasza Wilmana ziścił się po raz kolejny. Co jednak istotne - kolejny już raz udało się podnieść z kolan. Fakt, że po stracie punktów z faworyzowaną Lechią wracamy z uczuciem niedosyty potwierdza tylko, że dla złocisto - krwistych widać światełko w tunelu.
Tłumacząc to, co w piątkowy wieczór stało się na murawie stadionu w Gdańsku, najłatwiej byłoby przytoczyć wyjściową jedenastkę zespołu Nowaka. Drużyna Lechii dysponuje bowiem w ofensywie potencjałem nieporównywalnym nawet z tym, czym dysponuje Wilmana. Jego piłkarze jednak przez dłuższe momenty, szczególnie w drugiej części meczu, rywalizowali z biało - zielonymi, jak równy z równym.
Siła, a przede wszystkim jakość zawodników Lechii dała się we znaki szczególnie na samym początku spotkania. Praktycznie do 35. minuty kielczanie nie byli w stanie skonstruować jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką Milinkovica - Savica. Kluczem do wytłumaczenia nieporadności złocisto - krwistych może być Nabil Aankour, a w zasadzie jego absencja. Marokańczyk z francuskim paszportem wypadł ze składu na rozgrzewce, więc praktycznie w ostatniej chwili musiał zastąpić go Marcin Cebula. Wychowanek Pogoni Staszów długo nie mógł znaleźć odpowiedniego rytmu, ale z czasem poruszał się po murawie ze sporą pewnością.
Zdobywając dwa gole na trudnym terenie nie można pozwolić sobie na jakąkolwiek stratę punktów. Tym razem zawiodło jednak to, co jeszcze w zeszłym sezonie uważane było za największą broń Korony. Lechia wszystkie bramki zdobyła ze znaczną pomocą defensorów, w przypadku drugiego trafienia w skierowaniu piłki do siatki wyręczył ich Radek Dejmek.
Indolencja kieleckich obrońców przez dłuższy czas rzucała się w oczy. Szczególnie na początku spotkania, kiedy ofensywni gracze Piotra Nowaka bez trudu poruszali się na połowie Korony. Wysoką formę pokazał Sławomir Peszko, z którym poradzić nie mógł sobie Bartosz Rymaniak.
Spotkanie z Lechią nie może wywoływać wśród fanów kieleckiego klubu oznak paniki. Zespół prowadzony przez Tomasza Wilmana z meczu na mecz łapie coraz większą pewność i spokój. Udało się zapomnieć o kompromitującym początku, który mógł przekreślić trud całych przygotowań. Przez kielczanami jednak jeszcze sporo wyzwań. Najważniejsze? Poprawić grę w obronie.
fot. Korona Kielce
————————
Partner wyjazdu do Gdańska:
Wasze komentarze
- nie ma na Kielecczyźnie poważniejszych firm, a te które mogłyby coś wyskrobać oceniają sytuację racjonalnie - to nie jest klub, który może promować je skutecznie... Całe zamieszanie ze sprzedażą, mityczna organizacja i zarządzanie wzbudzające politowanie i sardoniczny uśmiech odstręczają ew. chętnych, bo to tak jakby na moście nad Silnicą zostawić reklamówkę z kasą, wrócić za godzinę i liczyć, że ona nadal tam jest...
Muszą być bardzo samotne.