Servaas: Kielce powinny lepiej wykorzystać potencjał Vive
Mimo sukcesu, jaki Vive Tauron Kielce osiągnął w ubiegłym sezonie, prezes klubu, Bertus Servaas długo musiał wyjaśniać w piątek radnym, dlaczego potrzebne są pieniądze na jego utrzymanie. Ostatecznie mógł triumfować, choć jak zapewniał po sesji dziennikarzom, dla niego wcale nie było to zwycięstwo.
- Zupełnie tak tego nie traktuję. Ja uważam, że nie powinniśmy walczyć we własnym mieście. Bardzo się cieszę z tego spotkania. Dziękuję prezydentowi za złożenie wniosku i radnym za jednomyślność w głosowaniu. Nie denerwowaliśmy się, bo są różne rozwiązania i w przypadku decyzji odmownej, wdrażalibyśmy je w życie, ale nie ukrywam, że dotacja była dla nas najszybszym i najłatwiejszym sposobem – wyjaśniał Servaas.
Na co klub przeznaczy te środki? - Pieniądze są nam potrzebne, żeby otrzymać licencję na nowy sezon. A przypomnę, że od tego roku mamy zawodową ligę. Żeby otrzymać licencję, trzeba spełnić szereg warunków. Jednym z nich jest brak długów. To moja wina, bo sygnowaliśmy temat wcześniej, ale ewidentnie za słabo. Kilku sponsorów zapłaci nam dopiero od września, gdy ruszy liga. Liczyliśmy też na większe nagrody ze strony miasta za wygranie Ligi Mistrzów niż tylko 200 tysięcy złotych brutto – podkreślał.
Jak ocenia dyskusję? - Kilka rzeczy mnie zabolało. Nie tylko na sesji, wcześniej też. W internecie czytałem, że nie jesteśmy klubem miasta. To kim jesteśmy? Zgadzam się za to z radną Wojdą, która mówiła o tym, że miasto mogłoby lepiej wykorzystywać klub promocyjnie. Nawet za dodatkowe środki. Możemy to jak najbardziej zrobić razem. Możemy rozmawiać na ten temat i wykorzystywać potencjał drużyny. Tak jak zrobiliśmy to w przypadku województwa, tak też możemy uczynić z miastem. Drzwi są otwarte, a możliwości wiele. Tego brakuje, a można wiele w ten sposób uzyskać. Cały czas mówimy o kosztach, a nie mówimy zupełnie o przychodach dla miasta. O tym, ile ludzi tu przyjeżdża, którzy śpią, kupują, wydają pieniądze. To przekłada się też na podatki. Myślę, że powstanie w ratuszu odpowiedniej komórki promocyjnej przyniosłoby miastu ekstra dochody, ale to temat na inną rozmowę – zaznaczał właściciel Vive.
Co stałoby się, gdyby radni pieniędzy nie przekazali?- Mieliśmy plan B. Poprosilibyśmy sponsorów o zaliczki. Doprowadzilibyśmy też do likwidacji pewnych działów w klubie i w ten sposób uzyskalibyśmy 1,6 mln zł, bo de facto o takiej kwocie mówimy. Ale na pewno byłoby to znacznie trudniejsze – przyznaje Servaas.
Wasze komentarze