Nie jedziemy do Kolonii na wycieczkę. Chcemy wygrać!
W starciu decydującym o udziale w Final Four Ligi Mistrzów, na trybunach Hali Legionów nie mogło zabraknąć prezesa Vive Tauronu Kielce, Bertusa Servaasa. Sternik mistrzów Polski, tak jak i wszyscy kibice, przeżył nieprawdopodobne emocje. - Jestem tutaj czternaście lat, ale takich nerwów jak dzisiaj to jeszcze nie było... Cały czas do przodu, do tyłu. To niesamowite - mówi włodarz klubu.
W pewnych momentach nie było łatwo. - Oczywiście, że wątpiłem. Taki wynik jest niepewny z każdej strony. Ale kiedy nie trafiamy piętnaście-szesnaście razy sam na sam, a mimo to wygrywamy, to jako miasto, województwo i kraj możemy być bardzo dumni - podkreśla prezes.
Sporo kontrowersji wzbudził koniec meczu i pretensje Flensburga do sędziego o nieodgwizdany rzut karny. - To są emocje, to normalne. Moim zdaniem akcja była po czasie. Ale, co do karnego, zobaczymy w telewizji - odnosi się sternik Vive.
I podaje przykład jeszcze z tego sezonu: - Z Barceloną odgwizdali, tutaj nie odgwizdali. Raz jest tak, raz tak. Wtedy zremisowaliśmy. Tak wygląda życie.
Po jednobramkowym zwycięstwie z Niemcami, kielczanie uzyskali przepustkę do Final Four w Kolonii. - Trzeci raz w ciągu czterech lat... Jeteśmy w topie Europy. Możemy być dumni - cieszy się prezes.
- Oczywiście nie jedziemy do Kolonii na wycieczkę. Chcemy wygrać. Mecze będą na styku, ale chłopaki pokazali charakter - od razu podkreśla włodarz kieleckiego klubu.
Jakie cele stawia przed Vive właściciel w odniesieniu do Final Four? - Znaleźć się w finale byłoby super, a wygrana w nim - rewelacja - kończy Servaas.
fot. Paula Duda