Myśleliśmy więcej o defensywie niż ofensywie. Trzeba było wkomponować nowego piłkarza
W najbliższy poniedziałek Korona Kielce rozegra pierwszy mecz po przerwie zimowej. Rywalem kieleckiego zespołu będzie Pogoń Szczecin, a więc rywal, którego nigdy kielczanie na wyjeździe nie pokonali. - Cieszymy się, że wracamy na boiska Ekstraklasy i to jest najważniejsze - mówi na przedmeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec klubu ze stolicy województwa świętokrzyskiego, Marcin Brosz.
- Oczywiście, że jesteśmy optymistycznie nastawieni. Ten pierwszy mecz po przerwie zawsze jest niewiadomą, bo kadra Korony i Pogoni bardzo się zmieniła. Jesteśmy jednak przewidywalni, zarówno my, jak i przeciwnik, bo w ciągu paru tygodni nie dokonała się żadna rewolucja. Jesteśmy w stanie przewidzieć, jak ten mecz będzie wyglądał, bo jest to dla nas bardzo niewygodny przeciwnik i jedziemy na ciężki teren. Patrzymy z optymizmem, który jest tym podyktowany, że jeśli zagramy z zaangażowaniem i skorygujemy błędy, które popełnialiśmy, to jesteśmy w stanie przywieźć korzystny rezultat - uzupełnia trener.
Korona Kielce jeszcze nigdy w historii swoich występów w najwyższej klasie rozgrywkowej nie wygrała w Szczecinie. - To jest najlepszy moment i pora, aby to zmienić. Udowodniliśmy w poprzedniej rundzie, że lubimy takie wyzwania. Zdajemy sobie sprawę z siły klubu ze Szczecina, ale piłka jest nieobliczalna - przyznaje Brosz.
W przerwie zimowej w kadrze Korony zaszło wiele zmian. - Pamiętajmy, że straciliśmy też Pawła Sobolewskiego, który grał pełne spotkania i zdobywał bramki. Przemek nadal z nami trenuje, ale nie jest tajemnicą, że ma ofertę z ligi kazachskiej. Zbilansowaliśmy to wszystko i wprowadziliśmy zdecydowanie większą rywalizację. To był nasz cel, chcieliśmy w miarę tego, co mogliśmy zakontraktować jak najlepszych piłkarzy - twierdzi były szkoleniowiec Piasta Gliwice.
- Staraliśmy się dać wszystkich piłkarzom szansę gry. Proszę zauważyć, że w pierwszym sparingu z Rozwojem grała cała kadra, a na kolejnym obozie zakontraktowaliśmy cztery mecze, aby każdy mógł zagrać przynajmniej dziewięćdziesiąt minut. Chcieliśmy mieć pełny obraz całej szerokiej kadry, gdyż uważamy, że tylko wyrównana kadra i wzajemna rywalizacja wydobędzie więcej jakości. Na podstawie tych meczów będziemy szukali optymalnej osiemnastki - uzupełnia.
Mankamentem kielczan od dawna była gra w ofensywie. - Często zadawaliśmy sobie pytanie, jak strzelać więcej bramek. Wiadomo, że najlepszym wyjściem byłoby zakontraktować dwóch napastników, którzy rozwiążą problem. Charlie (Trafford - red.) daje nam inną opcję, na którą bardzo liczymy, a więc stałe fragmenty gry. Strzelał on w lidze fińskiej bramki i to nie tylko zza pola karnego, ale również ze stojącej piłki. Uprzedzaliśmy, że będziemy szukać takich piłkarzy, którzy wniosą coś innego, czego wcześniej nie mieliśmy - wyznaje szkoleniowiec. I kontynuuje. - Sekulski to piłkarz, którego chcieliśmy już pół roku temu i on się wpisuje w filozofię Korony. To był chłopak z regionu, który pokazał się na boiskach drugoligowych. Wtedy wybrał Jagiellonię, ale teraz jakby wraca do Kielc i chce udowodnić, że będzie tu strzelał bramki. Jesteśmy przekonani, że będzie strzelał ich więcej niż w rundzie jesiennej i po to do nas przychodzi.
- Możemy zagrać dwójką nominalnych napastników. Często liczymy też na tych, którzy przyjdą, ale dla nas ważnym „wzmocnieniem” będzie Cabrerra i Trafford, bo są z nami już dłużej. Airam jest z nami prawie pół roku i jestem przekonany, że teraz, jak z nami popracował będzie jeszcze lepszym piłkarzem niż był do tej pory. Tak samo Charlire - ściągaliśmy go wcześniej, aby z nami trenował i nie było przerwy pomiędzy zakończeniem rozgrywek w Finlandii a początkiem Ekstraklasy. Szybko się wkomponuje do zespołu - zdradza w rozmowie z dziennikarzami Brosz.
Korona w przerwie zimowej straciła podstawowego stopera. - Kiedy znienacka odchodził Piotrek (Malarczyk - red.) udało nam się szybko zakontraktować Maćka (Wilusza - red.) również wielu miało obawy, czy po roku przerwy podoła on. Czas pokazał, że decyzja była trafiona. Proszę zobaczyć, ile jest pytań, o linię obrony, bo Maciek był kluczowym zawodnikiem. Po jego odejściu chcieliśmy zakontraktować Polaka, bo w pobliżu bramki komunikacja jest bardzo ważna, ale nie udało nam się. Mieliśmy cztery nazwiska, nad którymi się skoncentrowaliśmy. Tubica nie udało się pozyskać i następny w kolejce był Wierchowcow. Jest bariera językowa, ale mamy doświadczonych defensorów i zdajemy sobie sprawę, że piłka to coś uniwersalnego. Tu jest inna mowa - mowa schematów, ogrania i doświadczenia. Dlatego szukaliśmy zawodnika, który grał na wysokim poziomie i to zniweluje barierę językową. Bartka Rymaniaka pamiętam z gry w Zagłębiu, gdzie był kapitanem i dobijał się do reprezentacji. Grał wtedy na prawej obronie - uspokaja szkoleniowiec żółto - czerwonych.
- Minusem są ciągłe rotacje w grze defensywnej i to spowoduje spowolnienie gry ofensywnej, bo po raz kolejny musieliśmy wrócić do tyłu i wkomponować nowego gracza do obrony. Myśleliśmy więcej o obronie niż ataku. Jestem jednak przekonany, że wzajemna rywalizacja i walka o bramę spowoduje, że będziemy ich strzelali więcej - dodaje.
W ostatnim czasie wraz z pierwszą drużyną trenowało wielu młodych graczy. - Chciałbym pochwalić całą młodzież, bo ciężko znaleźć u kogokolwiek minus. Byli maksymalnie zaangażowani i w przeciągu miesiąca zrobili ogromny postęp. Pytanie jest tylko, czy to już jest poziom Ekstraklasy? Są jednak dwa nazwiska, które się wybijają, to jest Tomek Zając i „Mokry” (Michał Mokrzycki - red.). Szczególnie ten drugi, bo to jest chłopak urodzony w 1997 roku, a grał z Astrą tak, jakby nie był to dla niego pierwszy mecz. Podjął rękawicę i pokazał, że szkolenie młodzieży w Kielcach jest na dobrym poziomie. To jest szczególnie ważne dla trenerów, bo pokazuje im, że można. Jasne, że chcielibyśmy więcej, ale widać, że idziemy w tym kierunku, który daje nadzieje. Wszystko w nogach tych chłopców, oni muszą pokazać, że to jest ten moment i niech trener da nam szansę - tłumaczy trener.
Celem Korony na zbliżającą się rundę jest awans do pierwszej „ósemki”. - Sport nienawidzi minimalizmu, proszę im wierzyć. Mówienie, że teraz pierwsza ósemka, a potem mamy siedem meczów o nic, to nie tędy droga. W sporcie musimy wyznaczać cele. Musimy pokazać, że nie tylko mówimy, że idziemy w dobrym kierunku, ale że naprawdę idziemy. Stawiajmy sobie coraz to wyższe cele, bo tylko marzenia się spełniają. My mamy grać jak najlepiej i ludzie z Kielc i regionu mają być zadowoleni i utożsamiać się ze swoim zespołem - kończy Marcin Brosz.
Wasze komentarze
Panie trenerze, to dyplomacja na poziomie gminnego urzędnika w bardzo źle zarządzanej gminie.